Obserwatorzy

środa, 5 października 2011

I już po lecie....

W tym roku kawałek lata miałam spędzić w Chorwacji z Joasią,Robertem i   Ulą.Niestety nie wyszło i wszystko wskazywalo na to,że spędzę je na Nowomiejskiej z Kocią  .Nie byłoby to takie złe,gdyby nie nieustająca obecność ....
Co prawda 13 sierpnia zostałyśmy same i te miłe chwile miały potrwać co najmniej 10 dni ale już 17 zupełnie niespodziewanie ...Hannibal ante portas.Zaskoczenie no i koniec tak mile zapowiadającego się urlopu.
 Z Sylwią umawiałam sie kilka razy na przyjazd do Wroclawia ale zawsze coś stawało na przeszkodzie.
Najczęściej było to spowodowane brakiem opieki nad Kocią.Przerażała mnie także podróż ,12 godzin w pociągu lub autobusie- to już nie na możliwości starszej pani.
Ale w sytuacji jaka zaistniała podjęłam męską decyzję i 31 sierpnia wyruszyłam do Warszawy .Następnego dnia R.odwiózł mnie na pociąg  no i po kilku godzinach wysiadłam na Nadodrzu. To piękny stary dworzec z czerwonej cegły.Ogromny i trochę zaniedbany.
WROCŁAW NADODRZE

Sylwia czekała na mnie.Tak zaczął się mój pobyt we Wrocławiu.
Lubiłam zawsze to miasto ale nie byłam tam od b. wielu lat.Nie liczę szybkich wizyt kiedy jechałyśmy do Przesieki z Gosią i Zuzią,czy do Panoramy i Ogrodu Botanicznego w czasie pobytu u Ireny w Kobierzycach.
Nie sądziłam,że jeszcze kiedykolwiek będę mogła powłóczyć się po nim jak za starych,dobrych czasów.
Składam więc w tym miejscu głęboki ukłon Sylwii-to dzięki niej spędziłam tydzień pełen wrażeń i wspomnień,dziękuję serdecznie,moja internetowa przyjaciółko!

1 komentarz:

  1. Proszę, w jakie pożytki obfitują nieraz internetowe znajomości :) Tylko uwaga na internetowych podrywaczy !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń