Obserwatorzy

sobota, 14 kwietnia 2012

Kwiecień plecień...

Nie pierwszy to raz pogoda na Podlasiu płata figle.Ten był paskudny,parę dni przed świętami:

Szczęśliwie nie leżał długo ale zimno i wiatr nie wróżyły miłej pogody w święta.W piątek pod wieczór przyjechał  stary wuj z młoda ciotką i Pipi.Frania się zjeżyła,obraziła i schowała w swoim azylu.A przecież się znają.Przegadaliśmy i obgadaliśmy wszystkie sprawy i bliżnich.Z ciotką nie widziałam się 3 lata.Trzyma się nieżle,pewnie dzięki sportom zimowym.Wuja widziałam  kilkanaście dni przed świętami,też trzyma się dziarsko co bezsprzecznie zawdzięcza dobroczynnemu działaniu chmielu.
Frania w końcu przyszła ale tylko po to,żeby pilnować intruza czyli Pipi.
Pipi niestety jest sparaliżowana,nie pomogło leczenie i rehabilitacja. Dzięki specjalnemu wózeczkowi daje sobie świetnie radę,jest pogodna ,ciekawa otoczenia ,do opiekunów jest przywiązana w sposób niewyobrazalny.Oni do niej też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz