Obserwatorzy

środa, 15 sierpnia 2012

Wycieczka do Czaczu

Czacz to wioska  na drodze w kierunku Poznania.Kiedyś było tam pieczarkowe zagłębie ale kiedy przetransformowały się czasy i ludzie -pieczarki,jak większośc innych przedsiewżięć okazały się nieopłacalne.Bo to i narobić się trzeba,nagrzebać w tej ziemi,naschylać i sprzedać za psi pieniądz,jeśli oczywiście ktoś  kupić zechce.A że do Niemca blisko,a tenże burzuj i krwiopijca co chwila zmienia a to meble a to gary czy firanki nie mówiąc o detalach i wszystko wystawia na "wystawkach" lub szrotach to rodacy zwęszywszy niezły interes ruszyli za Odrę.Tam skrzętnie zbiera się co niemieckie plemię wystawia i wiezie do ojczyzny,w tym i do Czaczu.

Tu był pierwszy kram z towarem zza Odry. Wykorzystywano najpierw foliowe namioty popieczarkowe,z czasem stawały namioty wojskowe,drewniane budy lub inne przedziwne budowle.Pierwszy raz byliśmy z A. chyba ze trzy lata temu. Znalazłam wtedy parę pięknych drobiazgów m.i. filiżankę,przepiekną,z delikatnej porcelany,która podarowałam G.
Kramów bylo tyle,że nie dalismy rady obejść wszystkich a łazilismy cały dzień.Drugi raz pojechaliśmy w czasie pobytu w Krośnie w lipcu. G.,niestety była rozczarowana,spodziewała handlu cywilizowanego,w sterylnych pomieszczeniach w pełnej kulturze.A tu dziki zachód,kurz,zwały przedmiotów w których trzeba grzebać.
To prawda,że i tam pogorszyło się i podrożało ale znalazłam kilka rzeczy którymi sie cieszę,bo są piękne i nieużywane:


Misa włoska ręcznie malowana,urokliwe kieliszki do jajek,które stoją wyłącznie na półce,bo jaj na miękko
nie jem i śliczny dzbanek ,używam go do kwiatów.Z wyprawy byłam bardzo zadowolona,żałowałam tylko,że mielismy zbyt mało czasu żeby spenetrować wszystko dokładnie.No cóz,może za rok...Ale wtedy tylko z A. bo z nim w tych sprawach rozumiemy sie bez słów .

1 komentarz: