Obserwatorzy

piątek, 28 września 2012

Spragnionego napoić......
Jeszcze rzut oka  na skwerek i sąsiadujące uliczki i wracamy do samochodu.Po drodze obowiązkowo -Książ.
Mijamy budynek,w którym kiedyś był żłobek.To ważne miejsce w moim i A.życiu.Przez pewien czas kierowniczką  żłobka była nasza mama a A.wychowankiem.Czasy były ciężkie,dzieci niedożywione,atakowała grużlica.A. bawił się w jednym kojcu z chłopczykiem,którgo ojciec miał ,jaksię okazało, pratkująca gruzlicę.Dziecko,o dziwo,zdrowe  było nosicielem.A.był delikatny,chorowity no i  zachorował.Prognozy były kiepskie,antybiotyki  jeszcze w powijakach,specjalistów jak na lekarstwo.Matka szukała ratunku gdzie sie dało,towarzyszyłam jej jako pomoc w tych podróżach.Pewnego razu trafiła do lekarza -Niemca,który wypisał receptę.W aptece przytomna p. mgr.ze zgrozą powiadomiła,że zapisana dawka położyłaby trupem chłopa na schwał a cóz dopiero dziecko.Czy był to błąd czy celowe działanie ? Ważne,że dobrze się skończyło.Życie A. uratował dr.Ropek,wybitny płucnik,który wyleczył niejedno dziecko.Niestety,jego syn zmarł na grużlicze zapalenie opon mózgowych
    






Idziemy w górę ul.Wałbrzyskiej.U jej szczytu
znajduje się brama parkowa za która zaczyna się ogromny park z pięknym,starym drzewostanem.W odległości  mniej więcej 2km. znajduje się Książ -zamek piastowski.To tam poznałam smak wagarów.Teraz mozna tam dojechać samochodem szosą wałbrzyską.Wagarowicze biegali pieszo a ponieważ mój dom stał na trasie - musiałam przejśc obok niego co stanowiło dodatkowy dreszczyk emocji.W pobliżu Książa rosły rododendrony,dosłownie cały ich zagajnik w kolorach tak pięknych,że nawet my,mali barbarzyńcy stawaliśmy i gapiliśmy się w niemym zachwycie. Zamek był zdewastowany.Dewastowali go zgodnie Rosjanie i miejscowa ludność.Przed wejściem był ogromny lej głęboki chyba na kilkanaście metrów prowizorycznie omotany drutem kolczastym.Wchodziliśmy do wnętrza zamku nie oglądając się za siebie,penetrowaliśmy tylko dół,bo schody na górę były zniszczone w takim stopniu,że nie mielismy odwagi wspinac się do góry.
Kiedy zobaczyłam zamek po bezmała pół wieku nie mogłam uwierzyć ,że to ten sam,stary,poczciwy,tulący wagarowiczów Książ.Zniknął ten straszny lej,wnętrza odrestaurowane,i chociaz jeszcze nie wszystkie-ale większośc komnat przywrócona do dawnej świetności.Jest czym się pochwalić wewnątrz i na zewnątrz.Lej był w miejscu gdzie widać trawnik.







Na Książu zakończyliśmy podróż wspomnień.Fotek z tej podróży mam mnóstwo,chociaz nie starczyło czasu aby odwiedzić wszystkie znajome kąty i kąciki.Może uda nam się zrobic to za rok.A tymczasem dziękuję A.,że zabrał mnie w tę podróż. On był małym dzieckiem i niewiele zapamiętał ale dla mnie była to ogromna frajda.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz