Obserwatorzy

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Śniegus-dyngus

Lany poniedziałek Suwałki A.D. 2013  :













Patrzyłam smętnie co dzieje się za oknem i weryfikowałam swoje plany na dziś i na najbliższe dni.Dziś miał być spacer"szlakiem  Misi",za parę dni miałam jechać do W-wy.Wychodzi na to,że żadnych planów robić nie należy.
Pomyślałam tez o innych dyngusach,szczególnie o tym sprzed lat,kiedy mieszkałam w Legnicy.Nazywana nie bez kozery Małą Moskwą roiła się od krasnoarmiejców,którzy czuli się znakomicie w roli gospodarzy. W tamten dyngus była piękna pogoda,ciepło,woda lała się strumieniami od rana. Mieszkałam przy ul. Czaneckiego 9,na pierwszym piętrze.Okna pootwierane szeroko,co chwila ktoś chlustał wodę na chodnik.Zabawa była przednia do momentu,kiedy na przechodzącego pod oknami sołdata nie wylało się wiadro wody. Był to z pewnością przypadek,nikt nie zrobiłby tego celowo,ale stało się.Sołdat zatrzymał   się,wszystko zamarło,on podniósł głowę do góry ręką sięgając do kabury.Trzask zamykanych w tym momencie okien zlał się w jedno z wystrzałem.Na szczęście strzelił w powietrze.

4 komentarze:

  1. hmm to pierwszy taki śniegus dyngus odkąd żyję :) i odkąd żyją moi rodzice! ech no cóż, byle do wiosny, a wspomnienia z dzieciństwa niech nam osłodzą czas :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszkam już trochę na suwalszczyżnie ,zdarzały się incydenty z mrozem w maju czy czerwcu ale takiego pogromu nie było nawet na tej polskiej Syberii.Pozdrawiam wiosennie,mimo wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Legnica...moje miasto:) Ileż to wspomnień wiąże się z "bratnią armią" z czasów dzieciństwa. Mieszkałam niedaleko lotniska i często przez dziurę w płocie przedostawałyśmy się z koleżankami na teren koszar gdzie można było w wojskowej kantynie kupić pyszne czekoladowe cukierki-najlepsze były "Maki" i "Biełki"(wiewiórki) z orzechami.Mniam, mniam..! A wartownicy byli różni. Jedni udawali, że nas nie widzą, a inni krzyczeli i celowali do nas ze swoich karabinów...Uciekałyśmy aż się kurzyło,ale znowu tam wracałyśmy... No, ale opłacało się ryzykować dla takich smakołyków, których nie było w naszych sklepach!

    OdpowiedzUsuń
  4. Biełki były super,zresztą wszystkie ich słodycze były dobre.Nalotnisko nigdy nie dotarłam-i dobrze,bo niewykluczone,że byłabym jak ta kurka-złotopiórka,ze snu Tuwimowskiej babci.Ale miałam blisko do Kaczawy ,związane z nią są incydenty czasem bardzo ryzykowne,które nawet dziś niechętnie wspominam. Buziole!!!!

    OdpowiedzUsuń