Obserwatorzy

środa, 11 czerwca 2014

To i owo

Kiedy ja opiekowałam się Pipi w Krośnie,Franią opiekował się (pod specjalnym nadzorem G.),ktoś,kto nie lubi mnie ale lubi Franię.
Pipi ,mimo,że zna mnie od lat i lubi(taką mam nadzieję) bardzo tęskniła za A. i M. Przez dwa dni nie chciała jeść ani pić,leżała w leżaczku ,była osowiała i smutna.
odwracała się od smakołyków podawanych "do łóżka"

 Helka  z niezmąconym spokojem przyglądała się  wszystkiemu z wyżyn lodówki ,zadowolona z pełnej miseczki i możliwości drzemki .Na noc przeważnie wychodziła w swoich sprawach.
udało mi się wyskoczyć do Zielonej Góry.Planowałam Palmiarnię,ale żle trafiłam,była zamknięta.

 Palmiarnia bez Bachusika?Niemożliwe


Mycie szklanych powierzchni Palmiarni.

 Nieśmiałe próby odbudowania winnic konsekwentnie niszczonych przez lata.

Resztę dni spędziłam w przemiłym towarzystwie Pipi i Heleny. Minęły błyskawicznie,przyjechał A. i trzeba było zbierać się do Suwałk. Gdyby nie świadomość,że czeka na mnie Frania  i bardzo tęskni,pewnie siedziałabym w Krośnie do dziś.To były piękne dni ....

2 komentarze:

  1. Ach ta tęsknota :) Zwierzęta bardzo tęsknią za właścicielami, ja zawsze staram się zabierać je wszędzie (w granicach rozsądku i ich własnego komfortu).:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopóki Pipi była zdrowa opiekunowie zabierali ja wszędzie ze sobą. Niestety,od kilku lat ma sparaliżowane tylne łapki i podróże są niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń