Obserwatorzy

wtorek, 22 lipca 2014

Wyjazdy,powroty

Wszystko dobre szybko się kończy. Nie jestem w tym stwierdzeniu odkrywcza,przecież wiadomo,że jeśli coś ma swój początek to i koniec być musi. No i jest. Do Suwałk wróciłam tydzień temu ale musiało minąć trochę czasu abym mogła wrócić do skrzeczącej rzeczywistości.
Wyruszyłam w tę niezwykła podróż 29 czerwca. Najpierw do W-wy.potem z J.,R. i Ulą do Krosna o nieludzkiej porze czyli 4 rano.
W Krośnie jeszcze ostatnie sprawy,zakupy,pakowanie klamotów do samochodu  i....szerokiej drogi,już czas. Było jeszcze ciemno,kiedy wystartowaliśmy bolidem Adasia.
droga do celu prowadziła przez Słowenię,Austrię,Niemcy.
Mieliśmy zanocować w Słowenii,żeby rano zwiedzić jaskinię zanim wyruszymy dalej.
Pierwszy przystanek był u Niemca.



Oczywiście,zgodnie z tradycją w mojej rodzinie-jak podróż daleka-muszą być jaja na twardo.I były.Oraz drożdżówki . Kierowcy A. i R.  posiłkowaki się  kabanosami z dzika. Dla nas, dziewczyn,niejadalne.
Niemile zaskoczył mnie brud w przyautostradowych toaletach. Widać i niemiecki porządek schodzi na psy!
Przez Niemcy jechaliśmy w deszczu,monotonna jazda usypiała ale generalnie humory dopisywały, a że śmieszy i bawi nas to samo to między drzemkami  porykiwaliśmy ze śmiechu.
W Austrii wypogodziło się trochę, podziwialiśmy Alpy i wioseczki malowniczo rozrzucone na zboczach i u ich stóp,,zawieszone niemal w powietrzu zameczki, kościołki uczepione zboczy,było jak w filmach o cesarzowej Sisi.Zatrzymywaliśmy się kilka razy,niestety,z samochodu nie udało mi się zrobić fotek.

Chyba gdzieś koło 18 wjechaliśmy do Słowenii ,która przywitała nas  piękna pogodą.
Bez problemu znależliśmy nocleg w ładnej gospodzie i właściwie wszystko byłoby OK,gdyby nie...
 Dostaliśmy dwa pokoje na pięterku,czyściutkie,pościel wykrochmalona,łazienka zaopatrzona w mydło,szampon,suszarkę.Wszystko świeże i pachnące.

 Odpoczywamy po całodziennej podróży. Następny dzień tez będzie  ciężki.
Moją uwagę zwrócił  metalowy kojec z boku domostwa. Siedział w nim młodziutki wilczek,śliczny szczeniak, za nim wielka buda, wydawała mi się pusta,bez podłogi,siana,czy czegoś izolującego beton,który
stanowił podłogę kojca. Nie widziałam miski z wodą i jedzeniem a oko w takich sprawach mam iście sokole. Piesek od czasu do czasu popiskiwał,przywierał do siatki ale gospodarze nie zwracali na niego uwagi. W nocy przyszła gwałtowna burza,ulewa.co musiało przeżywać to biedne stworzenie....









Fotka była robiona rano,kiedy wychodziliśmy do samochodu.Rano był wypuszczony na jakiś czas,przy budzie znalazły się miski  ale ja straciłam sympatię dla tych ludzi.
A może to  jestem nienormalna ,może szukam dziury w całym?
Niestety,fotkę zżarł komputer. Psiak był mały,kojec ogromny,metalowy z podwójnymi drzwiami.
Jeszcze pamiątkowe zdjęcia i w drogę.
Przed nami......ale to już innym razem.








2 komentarze:

  1. :)...
    Zwróciłaś uwagę właścicielom psa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam,niestety,bez efektów. Rano miska z woda i karma stały przy budzie.Pies będzie stróżujący i nie może być rozpieszczany.

      Usuń