Zamiast zając się pracami użyteczno- pożytecznymi wałkonię sie przy komputerze.Ostatnio zaglądam tu rzadko,więc wyrzuty sumienia niewielkie.
Ktoś kiedyś obiecywał nam drugą Japonię. Niektórzy uwierzyli. Ja nie,bo Japonia mnie nie "kręci".
Dla mnie za daleko i za okrutni ludzie . Nie zachwycam się japońska kulturą,literaturą ,obyczajami,muzyka i i drzewka bonsai nie do przyjęcia. No ale de gustibus.....
W czerwcową pierwszą sobotę udaliśmy się rodzinnie na Torwar aby tam,mimo niechęci do Japonii (mojej wyłącznie) liznąć trochę wiedzy na jej temat.
Barwne widowisko ale trochę monotonne te tańce i te gromkie okrzyki w trakcie,zdecydowanie nie moja bajka.
No to może gra planszowa.
Wolę chińczyka albo scrable.
Bonsai- dla mnie to kaleczenie drzewa,podobnie jak zwyczaj łamania i krępowania stóp Chinkom aby były maleńkie (stopy!). Z całą pewnością były kalekie,tak jak te drzewka.
Sztuka układania kwiatów-mozna było ułozyć bukiet wg. własnego pomysłu.
Mali inżynierowie składali i rozkładali drewnianą maszynę.
Biuro podróży zachęcało do udziału w atrakcyjnych i tanich! wycieczek do kraju kwitnącej wiśni,może bym się i skusiła zapożyczając się do końca życia na taką tanię wycieczkę ale podróż samolotem??? Natychmiast sobie odpuściłam i zdegustowałam podsuwane krówki.Okazały się pyszne,no pewnie,polskie,więc pyszne mimo,ze w japońskich papierkach!
No i gwóżdż programu!!
Wskakujemy w kimona i na ściankę!
Moje dziewczyny wczuły się w rolę! No ale niech ktoś zaprzeczy : czy są piękniejsze gejsze niż te znad Wisły???
Atrakcji zażywałyśmy jeszcze sporo,ale mnie jak zwykle w ekscytujących momentach padły baterie w aparacie a zapasowych,też jak zwykle,nie wzięłam! Piłyśmy jeszcze zieloną herbatę,jadłyśmy ciasteczka z wróżbą,twarde jak praskała, patrzyłyśmy jak się robi origami,walczyli na jakąś dziwną broń dziwni japońscy wojownicy. W tle mignął w skąpym kostiumie zawodnik sumo,młody,piękny i jeszcze bez zwałów obowiązkowej w sumo słoniny.
Jeszcze tylko pani Japonka wyszczerzona w przyjaznym uśmiechu wypisała nasze imiona pismem japońskim i pełne wrażeń,powiedziałabym,ambiwalentnych, mogłyśmy ruszać do domu. Mnie czekał przecież Marsz KOD-u. Tak oto dowiedziałyśmy się jakbyśmy żyli,gdybyśmy zostali jednak tą drugą Japonią.