Obserwatorzy

wtorek, 23 stycznia 2018

Pierwsze koty za płoty

Dziś,o godzinie 20 minie rok od pamiętnego wieczoru,kiedy to pod moimi drzwiami spała,zwinięta w kłębuszek malutka koteczka. Zabrałam ją do domu z myślą  ,że znajdę jej dobrych,kochających ludzi. Tak się nie stało,choroba  w jednej chwili zniweczyła wszystkie plany. Nie było czasu ani chęci na szukanie Meli domu i tak została ze mną ,Franką i Bogusiem.
Mała czarno-biała koteczka, z wyrazistym pyszczkiem,bursztynowymi oczkami,obwieś i rozrabiaka.
Meliska  w jednej chwili potrafi byc w kilku miejscach. Muszę uważać na szuflady,szafki, pudła i zakamarki,bo nigdy nie ma pewności gdzie przyjdzie jej fantazja się schować. Nie boi się odkurzacza,ciągle próbuje wyjść na zewnątrz na klatkę schodową,kontroluje każda torbę z zakupami,prowokuje do szaleństw Bogusia i nęka Franię.W ciągu dnia nie ma  czasu na głaski,gilania czy kolana. Ale wieczorem,kiedy już leżę w łóżku,przychodzi,wślizguje się pod kołdrę, przytula ,grzeje jak mały termoforek, mrucząc kocie songi  ,a kiedy śni się coś ekscytującego  w bija mi pazurki w bok,nogę albo brzuch.Czasami przychodzi,siada na przeciwko i patrzy w oczy spojrzeniem tak mądrym i pięknym,ze rozpływam się w zachwycie.Nasza Mela, moja kocia rodzina.




















niedziela, 21 stycznia 2018

Dzień Babci

Kochane Babcie,wnuki to nasza największa miłość,pewnie dlatego,że ostatnia.Kochajmy te nasze wnusie i wnuki bo szybko rosną,dojrzewają ,wyfruwają.
Czego mogę Wam życzyć? banalnie-zdrowia, częstych spotkań  z wnukami i odwzajemnionej miłości.


środa, 3 stycznia 2018

O tempora, o mores.....


Pouczająca
 opowieśc,bardzo mnie rozbawiła ,ale czyż tak własnie nie było?I czy nie szkoda,ze już nie jest?


Jak ten świat się zmienia i dobrze !!!

AMM

Świat, droga młodzieży, wyglądał kiedyś nieco inaczej. Nie budziła nas, dzisiejszych sześćdziesięciolatków i siedemdziesięciolatków, telewizja śniadaniowa, przez co nie wiedzieliśmy o istnieniu otyłych karlic akrobatek, Chippendelsów i kotów, które mówią brajlem.

Budził nas radziecki budzik, który za nic w świecie nie chciał chodzić tak, jak mu hejnał z wieży mariackiej kazał. A jednak zdążaliśmy do szkoły. Na śniadanie jedliśmy kanapki z pasztetową, na święta szynkę, która nie psuła się po dwóch dniach. Sery były jeśli były dwa: żółty i biały. Nazwy były równie umowne, jak ich ceny i kolory.

Nikt nie jadał lunchu. Były drugie śniadania - kanapki starannie zapakowane przez mamy w papier śniadaniowy, który poddawano domowemu recyklingowi i jeśli się nie ubrudził, wykorzystywano ponownie. Jadano też obiady: ziemniaki, tłuste sosy, kotlety. Mało warzyw i ryb. Na kluski mówiliśmy "makaron", nie pasta, bo pastą smarowaliśmy chleb lub czyściliśmy buty.

Nikt nie znał słowa "cholesterol" i jadł tyle jajek, ile chciał, a jednak nie umieraliśmy masowo na serce. Nauczyciel, który potrafił przylać linijką lub połamać wskaźnik na niejednej pupie, kazał nam wkuwać mnóstwo definicji i wzorów, nękał klasówkami i straszył widmem powtarzania klasy. Mimo to nie mieliśmy jakiejś nadzwyczajnej traumy. Szczerze mówiąc nie znaliśmy tego słowa ani nie byliśmy pod opieką terapeuty.

Nie uczyliśmy się angielskiego i nie chodziliśmy na balet. Żeby umówić się z kumplami na piłkę, nie dzwoniliśmy do nich wcześniej, tylko wpadaliśmy po nich do mieszkania albo darliśmy się pod oknami, żeby wyszli. Nie zabraniał nam tego nikt z TVN Style. W owych czasach papier toaletowy występował głównie w parówkach i mortadeli, a proszek do prania prał ciuchy białe i kolorowe. Jeśli prał.

Nie było kremów na dzień, na noc, na zimę i lato. Była Nivea. Mimo to nie cuchnęliśmy ani nie padaliśmy na dyzenterię. Byliśmy niemodnie ubrani, a jednak udawało nam się umówić z dziewczynami, które nie wymawiając, też nie wiedziały, kto to Jaga Hupało.

Nasi starzy nie dzwonili do nas na komórkę i nigdy nie wiedzieli, gdzie naprawdę jesteśmy. Nie odwozili ani nie doprowadzali nas do szkół, odkąd skończyliśmy siedem lat. Jakimś cudem oni nie zeszli na serce, a my nie padliśmy ofiarą pedofilii ani seryjnych morderców, a na źle oznakowanych przejściach dla pieszych nie rozjechały nas samochody. A przecież jakieś jednak jeździły.

Nie robiliśmy sobie zdjęć do Naszej Klasy spod opery w Sydney ani spod piramid. Jeździliśmy na kolonie i obozy, zrzucaliśmy się na oranżadę w woreczku i ciastka. Nie wiedzieliśmy, co to: taniec z gwiazdami, Tusk, Kaczyński, emancypacja kobiet, prawa zwierząt czy multi-kulti. My, sześćdziesięciolatki i siedemdziesięciolatki, przeżyliśmy piekło.

Dlatego żądamy dla nas wszystkich po 1 milionie EURO odszkodowań za poniesione przez te wszystkie lata krzywdy moralne!!! Występujemy również o wysokie renty inwalidzkie i wcześniejsze emerytury. Zbiorowy pozew skierujemy do unijnego Trybunału Praw Człowieka.

Pozdrawiam

icon-envelope-tick-round-orange-animatedWolny od wirusów. www.avast.com

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Co nam przyniesie 2018??

Spokój? Ład?Porządek? Zdrowie? Spełnienie marzeń? Nowych przyjaciół? Przygody?
A może zwykłą normalność,ciepły uśmiech,życzliwego sąsiada,trochę szczęścia i wiarę,że będzie dobrze,że życie ma sens  a  cieszyć się trzeba   każdym dniem i tym co juz mamy.Zyczenia serdeczne, noworoczne  i moją ulubioną piosenkę przesyłam w pierwszym dniu Nowego Roku wszystkim tu zaglądającym.