Obserwatorzy

piątek, 24 stycznia 2014

Wróciła !

Wróciła,można rzec w wielkim stylu i panoszy się bezwzględnie!Słońce oślepia a mróz robi z mózgu mrożonkę.Szczęśliwie,śniegu tylko-tylko.Nie pojmuję,jak można lubić zimę,te warstwy nakładanych na siebie ubrań,zgrabiałe nogi i ręce,łzawiące oczy,przejmujące podmuchy wiatru.No,trzeba być chyba masochistą!
Nie lubię zimy od dziecka,na sankach byłam kilka razy w życiu i to z racji obowiązków zawodowych- z dziećmi.Łyżwy,narty?W życiu!
 Czarna Hańcza  i łąki nad nią. Widok piękny ale wyłącznie na fotkach.
Frania z dezaprobatą obserwuje biel za oknem.Nie lubi zimna .


 Zadecydowała,że w tej sytuacji najlepsza będzie drzemka na lodówce.I ciepło i wgląd w to co się tu dzieje.

środa, 22 stycznia 2014

Frania ma głos

Od kilku dni zima pokazuje prawdziwe oblicze.-12-15 to norma.W nocy jeszcze gorzej.W 2009 r.zima była równie ostra.Ale ja i dwójka mego rodzeństwa mieliśmy wejście do piwnicy.Był 29 luty,kiedy przyszła osoba karmiąca.Moi bracia schowali się a ja usiadłam czekając na posiłek.Ale zamiast posiłku  osoba narzuciła ma mnie kocyk,wsadziła do koszyka i wyniosła z piwnicy.I tak zaczęło się moje nowe życie.
Miałam szczęście! Nazywam się Frania.Tej zimy umrze wiele moich kocich współbraci.Ludzie,te niby myślące istoty są okrutne i nieczułe.Brak im wyobrażni.Zwierzę nie jest rzeczą.Czuje,cierpi ,choruje,potrzebuje przyjażni i opieki.Niestety wielu ludzi nie rozumie tego,uważa koty za szkodniki,brudasy roznoszące choroby,wręcz niebezpieczne istoty. A przecież w piwnicy,gdzie jesteśmy nie odważy się zrobić gniazda żaden szczur ani mysz. Jeśli jest uchylone okienko,żadne z nas nie nabrudzi,bo jesteśmy czystymi zwierzętami. Tak mało o nas ludzie wiedzą.Myślę,że gdyby w szkołach odbywała się stosowna edukacja,gdyby ksiądz z ambony nawoływał do miłosierdzia i opieki nad braćmi młodszymi,gdyby zwyrodnialcy byli karani a ludzie nie dawali przyzwolenia na prześladowanie nas,rodzice uczyli dzieci,że zwierzęta się szanuje a nie krzywdzi, byłoby nam lżej żyć.To prawda,że są ludzie o czułych sercach,spieszący z pomocą ale ciągle są to wyjątki.A nam tak niewiele trzeba: miseczka z karmą,wodą,ciepły kąt w zimie,otwarte okienko w piwnicy.Ręka ,która pogłaszcze ,serce,które przytuli,pomoc weta w nagłej potrzebie,mądre ograniczenie naturalnego przyrostu.Kiedyś ,w starożytnym  Egipcie, za zabicie kota skazywano zabójcę  na śmierć, kot traktowany był jak faraon,za życia wielbiony,po śmierci mumifikowany i grzebany z godnością Nam kotom współczesnym nie śnią się takie splendory.My chcemy być traktowane  z  przyjaznią i troską.Trudno jest jednak trafić  trafić to serc ,które twardsze są od kamienia.
To ja,Frania!

 Koty starożytnego Egiptu.     ( fot. z zasobów internetu)




wtorek, 21 stycznia 2014

DZIEŃ BABCI

 "U babci jest słodko" - Chotomska Wanda
 Kiedy tata basem huknie,
 kiedy mama cię ofuknie,
 kiedy patrzą na człowieka okiem złym -
 to do kogo człowiek stuka,
 gdzie azylu sobie szuka,
 to do kogo, to do kogo tak jak w dym?

 U babci jest słodko,
 świat pachnie szarlotką.
 No, proszę, zjedz jeszcze ździebełko
 i głowa do góry!
 Odpędzę złe chmury
 i niebo odkurzę miotełką.
 Nie ma jak babcia,
 jak babcię kocham -
 bez babci byłby kiepski los.
 Jak macie babcię,
 to się nie trapcie,                                          

 bo wam nie spadnie z głowy włos! 


 U babci jest słodko,
 świat pachnie szarlotką.
 a może chcesz placka spróbować?
 Popijasz herbatkę
 i słońce nad światem
 już świeci jak złoty samowar.

 Wszystkie wnuki, nawet duże,
 nawet takie po maturze,
 nawet takie z długą, brodą aż po pas,
 niech do babci lecą z kwiatkiem
 i zaniosą na dokładkę
 tę piosenkę, którą śpiewa każdy z nas. 


Uczyłam tej piosenki swoich przedszkolaków i nie było babci,która po wysłuchaniu nie uroniłaby łzy. Dzisiejsza babcia to człowiek-orkiestra.bo najczęściej jeszcze pracuje,,prowadzi dom,ma rozległe zainteresowania,biega na kursy,uprawia działkę,obsługuje komputer....
Ale i tak a może mimo wszystko priorytetem są wnuki.
Są tez babcie stateczne,z siwym koczkiem i robótką na fotelu bujanym,chociaż te to już pomału folklor.A może żal,że Babcie się wyemancypowały? Jakie by jednak nie były,to każda kocha swoje wnuki najbardziej i najlepiej jak umie.Wszystkim Babciom,tym świeżo upieczonym i tym ze stażem w Dniu Ich Święta-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!



Fotki z zasobów internetu(obrazy dla babcia)

niedziela, 19 stycznia 2014

W Miękini:

Bez owijania w bawełnę sprawa wygląda tak:
Kawalerka (36m2), 13 kotów i pies. Nie grzane, bardzo zimno... Koty przeraźliwie wychudzone (wręcz zagłodzone), słaniające się na nogach, telepiące się z zimna, sama skóra i kości, aż nieprzyjemnie się je dotyka. Większość kotów chora (na pierwszy rzuk oka głównie koci katar i świerzb w uszach). Trochę kociego, suchego jedzenia (bardzo słabej jakości) podawana w niewystarczającej ilości. Psinka je co jest, czyli co jej koty zostawią (na szczęście nie jest chuda, ale jest podziębiona). Jedna kuweta wypeniona papierem z niszczarki. Jedna na 13 kotów!
Oczywiście żaden kocur nie jest wykastrowany, a kotki nie są wysterylizowane. Są tam młodziutkie, jak i starszne koty. Najmłodsza jest szylkretka, tak na oko wygląda na 4-6 miesięcy. Jeden starszy, długowłosy kocurek jest w fatalnym stanie. Chudy, bardzo słaby oraz prawdopodobnie z chorymi nerkami. Jemu potrzebna pomoc w pierwszej kolejności. Musi zostać zawieziony do Wrocławia na badania krwi. Drugi staruszek zmaga się z bardzo silnym kocim katarem, chudy jak szkielet.
Właścicielką jest 65-letnia kobieta z Miękini, która trafiła do szpitala (prawdopodobnie odma płuc) - nie wiadomo kiedy wyjdzie, a nawet jeżeli szybko wróci to i tak ta dramatyczna sytuacja się nie zmieni. Zwierzęta odwiedza sąsiadka, która jest już mocno zmęczona tą sytuacją oraz ilością zwierząt.

Leczenie trzeba zacząć natychmiast! Trzeba będzie tam jeździć z Wrocławia, w celu podawania leków. Wszystko niestety kosztuje, a przy takiej ilości zwierząt to nawet samo jedzenie jest sporym wydatkiem (do 30kg suchej karmy miesięcznie). Wołamy o pomoc i wsparcie!

Plan jest taki, aby rozpocząć leczenie antybiotykiem u wszystkich. Pozawozić najcięższe przypadki do Wrocławia na badania. Zacząć kastracje i sterylizacje, aby zapobiec dalszemu powiększenia się rodzinki. W międzyczasie każdy kotek będzię szukał nowego domu. Właścicielka zgodziła się na adopcje kotów, jedynie suni nie można zabrać.

Co jest potrzebne:
- kocia karma w każdej ilości (sucha i mokra)
- krople do oczu: Atcortin, Tobrex, Floxal
- leki przeciwko swierzbowi: Orydermyl
- odpchlacze: w sprayu
- domy stałe (lub chociaż tymczasowe)
- opłacenie badań
- żwirek
- transportery
- transport Wrocław-Miękinia-Wrocław
- psia karma dla suni

Jeżeli ktoś z Was może pomóc, w jakikolwiek sposób
lub chciałby zaoferować dom tymczasowy lub stały to prosimy o kontakt:

Kamila: przygarnijkota@gmail.com (Wrocław-Karłowice)
Marta: 690 985 130 (Wrocław-Hallera)

* dla jasności: jest to interwencja/pomoc osób prywatnych, a PrzygrnijKOTA nie jest fundacją.
Ważna jest każda forma wsparcia.!

piątek, 17 stycznia 2014

Kotosfera 2014


Kotosfera to kalendarz ,są w nim zdjęcia kotów z kocich blogów.Dochód ze sprzedaży przeznaczony jest na wsparcie hospicjum dla kotów bezdomnych.
Własnie go zamówiłam .Jeśli ktoś nie ma jeszcze kalendarza gorąco namawiam do kupna własnie tego!




czwartek, 16 stycznia 2014

Bez internetu.....

Pasja dłubania i szperania w internecie kosztowała mnie dzisiaj 100zet.Następnym razem kiedy najdzie mnie nieopanowana ochota ponownego grzebanie i przestawiania,konfigurowania itp.,utnę sobie palec tępym nożem i bez narkozy.Jakiż trzeba mieć talent w tym kierunku,żeby zniszczyć kartę sieciową,jakieś sterowniki i diabli wiedzą co jeszcze! Pan,który to naprawiał był szczerze zdumiony,ba,wręcz zszokowany pomysłowością psuja,czyli moją. Od niedzieli ,kiedy to usiłowałam skonfigurować laptop z komputerem oba były nie do użycia.A tu rachunki trzeba płacić,karmę Koci zamawiać,sprawdzać rozkład PKP...Jak myśmy żyli bez tego internetowego dobrodziejstwa.???strach myśleć ,że mogłoby go zabraknąć.

sobota, 11 stycznia 2014

piątek, 10 stycznia 2014

Rozwydrzona bezbożnica

Wczorajszy dzień był w miarę pogodny,wykorzystałam go na włóczęgę po Suwałkach.Lubię chodzić,zaglądać w różne zakamarki,jestem dość spostrzegawcza,więc często widzę to co jest niewidoczne dla innych.Ponieważ musiałam odwiedzić pocztę po drodze zahaczyłam o muzeum M.Konopnickiej.
Fot. z zasobów internetu(Wikipedia).Karoli &Pusch ok.r.1877

Wejścia do muzeum strzegą (od niedawna) dwaj krasnale: Pakuła i Mikuła

Na przeciw muzeum ławeczka  ,której pilnuje autorka Krasnoludków.
W drodze powrotnej kupiłam GW ze względu na DF. A tam -nomen-omen,na ostatniej stronie" Kłamstwo konopnickie",popełnione przez G.Wysockiego a w nim czarno na białym,że wieszczka nasza narodowa,ta szara kuropatwa naszych pól była niezłą numerantką.
Nie tylko porzuciła zacnego hreczkosieja Konopnickiego ale wdawała się w grzeszne romanse-na pierwszy ogień poszedł 18-letni guwerner, potem podróżowała po Europie z Dulębianką nie zawracając sobie głowy gromadą dzieci.Jedna z jej córek,Helena była chora psychicznie,zaniedbana  i odrzucona przez matkę urządzała publiczne sceny.Konopnicka nazywała ją "wyrodną",mówiła o niej "ta potwora" a w końcu wyrzekła się jej zupełnie.A myśmy tak płakali nad losem Jasia,co nie doczekał w piwnicznej izbie...
Autor odwołuje się w swoim artykule do "Rozwydrzonej bezbożnicy" Iwony Kienzler  a także do rozprawy  Magnone "M.Konopnicka-lustra i symptomy"Tylko kogo tak naprawdę obchodzą dzisiaj dzieje 'rozwydrzonej bezbożnicy?
Wracając zrobiłam jeszcze kilka fotek reprezentacyjnej budowli nazwanej dumnie "Serce Suwałk"

a tuż obok "serca" przeżarte liszajem,nadżarte zębem czasu ,niegdyś piękne,dziś "złachane"aż serce boli:


Obok Hotelu Grand,gdzie dają chateeaubriand  stoi hotelik dla obywateli,obok hotelu Grand....
Znów kłania się prześmiewca Daukszewicz.

czwartek, 9 stycznia 2014

Podróże kształcą...








 Zuzia spełniła swoje marzenie.Spędziła tydzień w Egipcie. Wyleciała zaraz po świętach,tam szalała na Sylwestra,nurkowała na 10m w morzu Czerwonym,wędrowała po pustyni.Własnie pustynia i nurkowanie zrobiły na niej największe wrażenie.
Kiedy wiele lat temu ja byłam w Egipcie,niezapomniana stała się jazda na wielbłądzie.Nie wiem jaki zły duch podszepnął mi, zeby wsiąść na to bydlę.Zorientowałam się,że będzie kiepsko,kiedy zwierzę uklękło,żebym mogła się wdrapać na grzbiet.Potem powoli się podnosiło  wraz z moim żołądkiem.Kiedy był on już w gardle a ja pojęłam,że zsiąść natychmiast się nie da....koniec świata,jak mawiał dozorca Popiołek.
 Wspaniałe piramidy były milczącym świadkiem  mojej klęski i utraty godności.Rozpaczliwy krzyk unosił się ponad nimi, mumie faraonów pewnie przewracały się na bok a ja żegnałam się ze światem i bliskimi nie mając nadziei,że  rodzina  znajdzie moją doczesną powłokę w tym morzu piasku. Szczęśliwie przeżyłam!
Starałam się przestrzec Zuzię przed tym doświadczeniem,ale ona nie z tych bojażliwych,jak coś postanowi-to umarł w butach.Na szczęście już wróciła cała,zdrowa i zachwycona.






środa, 8 stycznia 2014

O szyby deszcz dzwoni......kłania się Staff i wszystko się zgadza prócz pory roku. Mnie nie przeszkadza,jak wspomnę siarczysty mróz w ubiegłym roku o tej porze to ciary biegają mi po grzbiecie. Jestem ciepłolubna jak cukinia .Niewykluczone jest jednak,że mój organizm ma inne zdanie i dlatego jestem osowiała,przytępiała i nic mi się nie chce.Jest mi smutno.Pogoda wypogodziła się   na  Trzech Króli po czym wróciła do normy. Być może za karę,że nie świętowałam spotkała mnie wielka przykrość.Został zniszczony mój pojemnik na pieczywo,prezent urodzinowy od R. Przykrość tym większa,że było to działanie zamierzone, może żal będzie mniejszy kiedy o nim powiem.

Tyle zostało,to tylko rzecz,ale szkoda.
Następne  dni przyniosły doniesienia o kolejnych ofiarach pijanego "kierowcy" tramwaju,kolejnym zmasakrowanym czterolatku. Znów nikt nie słyszał,nikt nie widział,porządna rodzina,w której sprawiedliwie rozdzielano razy: czterolatkowi cztery pasy,ośmiolatkowi-osiem. Każdemu według zasług. Ilu jeszcze takich małych męczenników musi zginąć,żeby wreszcie sąsiad zza ściany usłyszał krzyk katowanego dziecka?
Jak karać pijaków -zabójców? z całą pewnością problem nie zniknie dzięki układaniu zgrabnych sloganów czy haseł,że ":Pijani kierowcy wiozą śmierć". Słowa,słowa ,słowa......
Kupuję czasami Wysokie Obcasy -extra.
Ten numer faktycznie jest extra. Świetny felieton  filozofa,Zbigniewa Mikołejki- "Kolęda dla dzieci śmieci". Bez ozdobników ,bez lukrowanej otoczki.Mikołejko nazywa rzeczy po imieniu ,przywołuje sens starej zasady wychowawczej- "daję,abyś dał".
No i jeszcze   Małgorzata  Chmielewska,Oriana Fallaci, Grażyna Plebanek,Iwona Guzowska i nie tylko.Prawdziwa uczta,warta więcej niż 7,99 (cena egzemplarza)
Powoli życie wraca w zwykłe,codzienne koleiny.Czas zacząć realizować postanowienia Noworoczne!



czwartek, 2 stycznia 2014

Przychodzimy,odchodzimy....

Dzisiejsza prasa doniosła o śmierci Andrzeja Turskiego.Dwa dni przed nim odszedł Wojciech Kilar.
Obu bardzo ceniłam, byli mi bliscy-Kilar przez swoją cudowną muzykę,Turski przez dziennikarski profesjonalizm,niekłamaną  życzliwość dla ludzi, wielki hart w walce z chorobą. Kiedy odszedł w listopadzie z Panoramy,przestałam ja oglądać.
Przychodzimy,odchodzimy,taka kolej rzeczy ale czasem szczególnie trudno z tym się pogodzić.

środa, 1 stycznia 2014

Przepis na Dobry Rok

Przepis na Dobry Rok

Wziąć dwanaście miesięcy, obmyć je do czysta z goryczy,
chciwości, pedanterii i lęku.
Podzielić każdy miesiąc na 30 lub 31 części,
tak żeby zapasu starczyło akurat na rok.
Każdy dzionek przyrządzić oddzielnie,
biorąc po jednej części pracy i dwie części wesołości i humoru.
Dodać do tego trzy kopiaste łyżki optymizmu,
łyżeczkę tolerancji, ziarnko ironii i szczyptę taktu.
Następnie masę tę podlać miłością.
Gotowe danie ozdobić bukiecikami małych uprzejmości
i podawać je codziennie z pogodą ducha
i porządną filiżanką ożywczej kawy lub herbaty.
Przepis skopiowałam od Brujity i pierwszy raz w życiu złożyłam noworoczne postanowienie:każdy dzień zaczynam od powtarzania go,jak mantrę!

Noc sylwestrowa przerosła moje najgorsze oczekiwania.Na zewnątrz było jako-tako za wyjątkiem północy,kiedy to race czy coś w tym rodzaju dosłownie waliły w szyby(3 piętro,mieli chłopaki krzepę).Kiedy jednak kilkakrotnie te race odpalono na dole w klatce schodowej,przestało być zabawnie,tym bardziej,że świeżo upieczeni adepci obchodów sylwestrowych (8-10lat) posiłkowali  się dodatkowo tzw kapiszonami odpalając je  pod drzwiami  nie tylko swoimi.Po północy jakiś' zbłąkany" przechodzień walił z pięści w moje drzwi i zrezygnował pod grożbą wezwania policji.Miał już chyba kiepski kontakt z rzeczywistością, skoro uwierzył,że takowa się pofatyguje.
Frania zupełnie zdezorientowana,przerażona,nie dała się wziąć na ręce,gorączkowo szukała jakiegoś azylu.Przycupnęła między ścianą i wersalką i tam przeczekała tę Sodomę.Dodatkowo drażnił ją smród z tych rac i kapiszonów,który przenikał przez drzwi do mieszkania.Teraz  odsypia tę szampańską noc.A jak bardzo musiały być przerażone  te biedaki żyjące bezpańsko,pozbawione mozliwości schronienia się w piwnicy,głodne i zziębnięte?Ech,"człowiek" nie zawsze brzmi dumnie!