Obserwatorzy

środa, 26 czerwca 2013

Radość o poranku

Lubimy z Kocią bardzo wczesne poranki na balkonie.Między 5 a 6 ,kiedy i wewnątrz i na zewnątrz jest cisza, nie wydziera się inwektywami  przyszłość narodu,nie brzęczy natręnie nielubiany telewizor.Słychać  za to pisk jaskółek,które uwijają się niziutko,jeszcze jest miły chłodek,bo balkon od zachodu, można zebrać spokojnie myśli,pomiziać Kocię ,pogapić się na na obracające się śmigi parku wiatrowego widoczne z balkonu i wygodnie rozsiadłszy się na leżaku powoli delektować-ja kawą,Kocia swoją trawką-nie,nie TĄ-kocią trawką! Kocia z tęsknotą patrzy na jaskółki,gdyby nie siatka pofrunęłaby za nimi.A ja znów mam wyrzuty sumienia,że zabrałam jej wolność.Już chyba nie pamięta ,kiedy biegała za swoją mamą,piękną czarna kocicą przejmująco piszcząc,kiedy nie mogła sforsować płotka ogródkowego.A ja się bałam,że jakiś łobuz potraktuje ją kamieniem,co jest normą,bo koty to szkodniki i trzeba je pacyfikować.



poniedziałek, 24 czerwca 2013

Zooplus

Parę dni temu przyszła przesyłka  ze sklepu zooplus.Spory karton,który po rozpakowaniu zasiedliła Kocia.

W kartonie były puszki z  jedzeniem,jakie ostatnio zjada kocia.
 Musi to być pasztet o określonym smaku.niczego innego nie ruszy. Koty są "węchowcami",więc nie powinien smak robić różnicy,a jednak! Musi być jagnięcina z zielonym groszkiem,kaczka ze szpinakiem albo mus wołowy.  W sklepach te puszki są w granicach 2,60-3,00 zł..W zooplusie,przy hurtowym zakupie wychodzi ok.1,80 za puszkę plus punkty za zakup i dostawa gratis.No i wszyscy są zadowoleni.Dziś zamówiłam żwirek do którego gratis to 2kg.karmy suchej.Będzie dla Kociej Bandy z Ogrodowej. Bardzo polecam ten sklep,zaglądając tam często można upolować taniej sporo produktów dla futer!

piątek, 21 czerwca 2013

A tymczasem-

Zakwitły pierwsze róże na działce. Moje ulubione kwiaty,nie mogłam się powstrzymać,żeby nie przynieść gałązki do domu..Stoją wysoko,bo budzą zainteresowanie Koci,chętnie by je przeczołgała.
W końcu i ją zmógł upał i jako danie główne rozłożyła się na stole.

Bój o obwodnicę

Przez środek Suwałk co dnia przetacza się SIEDEM TYSIĘCY! Tirów zza wschodniej granicy. Kierowcy powodują wiele wypadków,bo jeżdżą jak u siebie,tj.lekceważą i łamią przepisy ruchu drogowego.Mieszkańcy ul.Kościuszki żyją w nieustannym hałasie przetaczających się ogromnych wozów.Spaliny,kurz,zniszczona nawierzchnia.Obietnice w sprawie obwodnicy,która powinna być priorytetem  jak dotąd są bez pokrycia.Realny termin to 2020 +-.Dlatego społeczny komitet zorganizował dnia 20.06 3 blokadę w strategicznym punkcie miasta-wylot  w kierunku granicy.Akcja  w słusznej sprawie godna pochwały i poparcia ale nie do końca przemyślana jeśli idzie o organizację.
Główną grupę blokujących stanowili niepełnosprawni na wózkach.

 Prócz radiowozów pojawił się wóz transmisyjny TVP

Niewielu suwalczan przyszło wesprzeć akcję a ci którzy się zdecydowali to ludzie starsi.Myślę,że wybrano niefortunnie godzinę-od 12.30do 15.30.To czas,kiedy pracujący są w pracy,młodzież w szkole,na bezrobotnych raczej liczyć nie należy.Poza tym przez miasto przetacza się fala upałów.Wczoraj o tej godzinie było ponad 30 stopni. Przy takiej temperaturze krążyć w kółko dwie godziny to nie lada wyzwanie  nawet dla młodych. Organizatorzy powinni następną blokadę  zorganizować sensowniej,mobilizując także młodych  mieszkańców.

wtorek, 18 czerwca 2013

Zamordowane drzewa





Rosły przy bocznej ulicy ponad 30lat.Nie zagrażały nikomu bo były to głównie lipy, a nie znienawidzone topole, właśnie zaczynały kwitnąć i delikatnie miodowo pachnąć. Komuś zaczęły przeszkadzać i już leżą powalone,sponiewierane, być może potrzebny kawałek kolejnego parkingu, w tym mieście to częsta praktyka:drzewo staje czemuś lub  komuś na drodze,więc się je po prostu wycina. Któregoś roku ktoś zezwolił na wycięcie 3 stuletnich sosen, do dziś  nie znalazł się winny,zresztą nikt go nie szuka,bo wyrosną drzewa kolejne,więc o  co tyle krzyku.Kiedy widzę takie barbarzyństwo czuję fizyczny ból,tylko człowiek może być i bezmyślny i okrutny tak bezinteresownie.

niedziela, 16 czerwca 2013

Opole i pietruszka

Z racji na okrągłą 50-tą rocznicę istnienia festiwalu opolskiego doszłam do wniosku,że trzeba obejrzeć transmisję przynajmniej z pierwszego dnia. Trochę spóznione zasiadłyśmy z kocią , pełne optymizmu,że będzie czego posłuchać i na co popatrzeć. Najpierw patrzyłyśmy z niedowierzaniem i bez podziwu na prowadzącego,który był nudny jak flaki i ciągle jakoś dziwnie się zginał.Usiłował być przy tym szalenie dowcipny. Koncert otworzyli ubiegłoroczni zwycięzcy,jakaś silna grupa,ale nie zrozumiałam ani słowa,bo śpiewali w dziwnym języku.Potem okazało się,że jednak po polsku tylko z dykcją na bakier. Za chwilę po scenie miotali się bracia Golcowie z zapałem wykrzykując? wyśpiewując?,.ze jak jest maj to oni wierzą w ten kraj,czy jakoś tak. Na resztę roku wiary chyba im brak no i słusznie.Potem smęciła jakaś śmiertelnie poważna dama z Varius,nie bardzo wiedziałam o czym, ona chyba zresztą też. Ale kiedy na scenę wyskoczyła panienka w czerwonym spodnium  i uciesznie podrygując wyrzucała z karminowych usteczek lawinę słów niewiadomego pochodzenia-dałam sobie spokój z patriotycznym obowiązkiem oglądania rocznicowego festiwalu.Jeśli zostały wybrane najlepsze piosenki i najlepsi wykonawcy to strach nawet pomyśleć o poziomie  tych co odpadli. Zrezygnowałam na korzyść prac społecznie-użytecznych,czyli przetwarzanie pietruszki. Pietruszka wzeszła gęsto i trzeba było ją przerwać.Szkoda mi było wyrzucać, świeże,młodziutkie listki.
 Posiekałam je uprzednio umywszy,powkładałam do malutkich pojemniczków,do każdego wlałam po 2-3 łyżki wody i do zamrażalnika.Można też użyć plastikowej kostkarki,takiej jak do mrożenia lodu do napojów.W ten sam sposób można zamrozić koperek.Po dodaniu do potrawy pachną jak świeże i nie tracą koloru.
Do festiwalu wróciłam jeszcze na chwilę w następnym dniu,w nadziei,że może....Ale straciłam złudzenia,kiedy nasza świeżutka gwiazda zaprezentowała piękną piosenkę Anny German "Człowieczy los".Chyba biedaczkę bolały zęby a może brzuch,bo takiej kakofonii jęków i  zawodzeń  nie dało się słuchać i ostatecznie pożegnałam tę narodowa imprezę.Przyznać muszę-bez żalu.




sobota, 15 czerwca 2013

Dziś na działce

Warzywa rosną w oczach: niedzielny chłodnik będzie już z własnych (prócz ogórków)
Plotek tez już upleciony,za co udzielam pochwały M.
Pojawił się też stolik i ławeczka;
Pielenie ma także plusy:można się opalić bez leżenia plackiem.
 A za chwilę zjemy własną cukinię!


Wczoraj

..musiałam załatwić kilka spraw  w tzw.mieście. spieszyłam się ale dosłownie wmurowało mnie w glebę: środek miasta, południe,ludzie mijali delikwenta nawet nie komentując,każdy się spieszył,widok na tyle chyba powszedni,że szkoda czasu .
ODPOCZYNEK WOJOWNIKA?
Zawsze staram się mieć przy sobie aparat  no i .....Swoją drogą mam szczęście do takich rodzajowych scenek:
BITWA pod  GRUNWALDEM?

 
Warszawa,wczesne popołudnie,ul. Miodowa.Niewielki skwerek w pobliżu kościoła.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Post scriptum

Nie wspomniałam o reszcie zwierzaków a przeciez one są także WAŻNE!

Amelka B. nie lubi konkurencji i demonstruje swoje niezadowolenie opuszczając reszte kociego towarzystwa. Po sterylce zmężniała i nabrała troszkę ciała,ale nie jest otyła,jak twierdzi M.Kotka większą część dnia przebywa na zewnątrz,w ruchu,więc otylość jej nie grozi.
Dziewczyny Pola i Kojo w oczekiwaniu na obiad.



Kojo lubi wyjrzeć przez okno.Czuje sie odpowiedzialny za porządek w domu i zagrodzie.

Bracia

W miniona sobotę poszłam na Ogrodową sprawdzić co tam na działce.Wiadomo,pańskie oko konia tuczy.Działka nad podziw,rosną nie tylko chwasty.Soczyście zielono i jadowicie-komarowo nawet w biały dzień. Coraz śmielej pnie się do góry fasola,wylazły ogórki a ziemniaki jak las


PIERWSZ PLONY
 M.zaczął wyplatać płotek,będzie bardzo ładny.W ogóle M.zaskakuje pomysłami i własnym wykonawstwem różnych bardzo przydatnych urządzeń
Ale to nie koniec miłych wrażeń.Oto w pobliżu domu stanęła budowla autorstwa M.
Domek na kurzych łapkach


Nietrudno się domyślić przez kogo domek został zasiedlony.  Wielkim zaskoczeniem było,że Rejent Milczek wylegujący się na słonku nie uciekł przede mną i aparatem. Milczek to najbardziej nieufny z trójki kotów .Nie chciał wchodzić do mieszkania,nie pozwalał się zblizyć,jadł na zewnątrz.Taka była też koteczka Lola,siostra, z którą się trzymał. .Myślę,że po jej tragicznej śmierci Milczek poczuł się osamotniony i zbliżył  do swego brata Felusia,ufnego,towarzyskiego biszkopta.
Ale szczęka mi opadła,kiedy zobaczyłam obu braci w objęciach Morfeusza i swoich...na łóżku M.
Był to widok piękny i tak bardzo wzruszający,kiedy te dwa maluchy przytulone do siebie ufnie spały splecione w jeden kłębek:
 Bardzo się cieszę,że Rejent Milczek przełamał strach i wszedł do mieszkania.Bo chociaż są to koty wolno-żyjące,to zawsze mają wstęp do domu,pełną miseczkę i porcję miziania,
co jest bardzo ważne. Feluś to ten biszkopcik,Milczek zdecydowany rudzielec po ojcu,Rudym Henrysiu,który niestety zaginął. Mam cichą nadzieję,że żyje a zmienił jedynie adres.