Obserwatorzy

piątek, 24 kwietnia 2015

Piątek

dzisiaj po raz pierwszy w tym roku poszłam na działkę. Zimno było i wietrznie ale w końcu trzeba zasiać cokolwiek. Po drodze minęłam "swojski" o tej porze  obrazek. Za każdym razem,kiedy to widzę posyłam serdeczne życzenia poparzeń III stopnia temu kretynowi,który to robi.
 Najchętniej sadzałabym takiego gołym zadkiem w świeżutkie pogorzelisko....
 Z Kojo na spacerze,to zielone to chyba ozimina,pola jeszcze szare,na drzewach tez niewiele zielonego,tulipany w nieśmiałych pąkach, zimno i sucho.
Posadziłam trochę cebuli i wysiałam sałatę,ale fotek nie będzie,bo padły baterie.
A wieczorem :
Ania Rusowicz zabrała publiczność w muzyczną retro-podróż do lat 60-70. Od big-bitu po psychodelię. Smukła,wysoka  dziewczyna o delikatnej urodzie i pięknym glosie.  Ciepła,bezpośrednia,naturalna.
Mnie ujęła dodatkowo prośbą o ochronę ptaków i pomoc dla zwierząt.

Ada Rusowicz . Tę piosenkę zaśpiewała dziś jej córka Ania. Mama Ada,gdziekolwiek jest może być dumna z córki.

wtorek, 21 kwietnia 2015

........

Wczoraj wieczorem przeżyłam chwilę grozy. Moja Franusia była o kilka centymetrów i  kilka sekund od śmierci lub kalectwa. Przez kogoś pozbawionego wyobrażni,empatii a przede wszystkim szarych komórek mogło stać się nieszczęście. Tym razem byłam obok,ale jeszcze dziś trzęsą mi się ręce ,kiedy przypomnę....

Pierwsze lato Frani na balkonie. W tym roku sezon balkonowy zacznie się opózniej,bo ciągle zimno. Prowadzone są tez prace remontowo-ocieplające blok i przez ten czas balkon będzie nieczynny.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Taki dzień!!

Matko Kozłowska i wszyscy Święci! Zrobiłam TO! nie mogę uwierzyć i co chwila sprawdzam,czy to prawda.  Pół niedzieli spędziłam w internecie wyszukując horrory pod wspólnym tytułem " ekstrakcja dolnej ósemki." Sprowadzona strachem do rozmiarów okruszka podjęłam decyzję- muszę to zrobić zanim będzie za póżno. Została mi jedna i zaczęła boleć. Poszłam do p. Małgosi,jedynej dentystki na świecie,której ufam i pozwalam zaglądać do japy. P.Małgosia popatrzyła,znieczuliła i  spacyfikowała intruza w 10 sek.
  Nie moja,ale generalnie tak wygląda. Wracałam do domu i rozpierało mnie szczęście! jak niewiele trzeba, żeby szczęśliwym być!!!

niedziela, 19 kwietnia 2015

Wystawa malarstwa

Do dnia 2 maja w Muzeum narodowym można oglądać wystawę malarstwa Olgi Boznańskiej.

Jedna z najbardziej cenionych polskich malarek urodziła się w Krakowie-1865-1940
Wystawa obejmuje ok 150 prac na 150-lecie urodzin malarki. Układ wystawy podzielony  tematycznie: wizerunki dzieci,macierzynstwo, pejzaże miejskie,wnętrza pracowni, ,martwe natury,autoportrety, fotografie, rysunki,pamiątki.  Malarka -portrecistka  malowała  głównie w pracowni, unikała pleneru. Z czasem prace powstawały na lekko zagruntowanej tekturze. W jej malarstwie dominuje gra tonów , półtonów nadających  obrazom  mglistość i tajemniczość.
Jeden z autoportretów malarki.
Mój ulubiony portret Dziewczynki z chryzantemami.

sobota, 18 kwietnia 2015

Muzeum

Każdy pobyt w Warszawie jest dla mnie okazją na odwiedzenie jakiegoś ciekawego miejsca. Tym razem było to Muzeum Żydów Polskich. Byłam tam przed oficjalnym otwarciem,kiedy wystawa stała była w trakcie tworzenia. Muzeum mieści się w Śródmieściu na Mokotowie.Styl architektoniczny- postmodernizm.
Architekci: Rainer Mahlamaki i Ilmar  Lahdelma  z Helsinek.
Za mną Pomnik Bohaterów Getta.

Obecnie dostępna jest wystawa stała-"1000 lat historii Żydów polskich".W jednym ze starszych postów wspominałam o b. szczegółowej kontroli przy wejściu.Wnętrze robi ogromne wrażenie.Hol ma wysokie,pofalowane ściany, rozcina gmach na dwie nierówne części.Powstał w ten sposób wąwóz o krzywoliniowej ścianie. Stanowi to jakby nawiązanie do rozstępujących się fal morza Czerwonego przed Żydami zdążającymi do Ziemi Obiecanej.  

                                                                                    Wystawa ma kilka chronologicznie usytuowanych części. Każda robi wielkie wrażenie a zaczynamy wędrówkę od Lasu,czyli  opowieści na wpół bajkowej na wpół legendarnej o przybyciu Żydów na ziemie Polin.
                                       Galeria Las
 Kolejne części wystawy prowadzą przez  osiedlenie się, obyczajowość,prawa, przywileje, prześladowania,pokazują żydowskie miasteczko, dom,oberżę, targ,żydowską ulicę,kulturę,w końcu martyrologię  wojenną i tzw. powojnie. Inspiracją do części Miasteczko była Żółkiew należąca do Jana Sobieskiego.Centralnym elementem jest unikalna rekonstrukcja sklepienia drewnianej XVII w. synagogi z Gwożdżca na Ukrainie zniszczonej w czasie II wojny. 400 wolontariuszy z całego świata rekonstruowało ją przez 2 lata. Jest się czym zachwycić, niezapomniane wrażenia!

Nie mogłam ,niestety robić fotek ze względu na lampę błyskową. Skorzystałam z kilku,które zrobił R.
Wystawę polecam ,warto obejrzeć,wzbogacić wiedzę,poznać coś, co jest już tylko wspomnieniem nielicznych i co zostało uratowane od odejścia  w niepamięć. Dodam,że wśród wielu  darczyńców Muzeum poczesne miejsce zajmuje Jan Kulczyk.
Pełna wrażeń ruszyłam na Ursynów w odwiedziny do Zenka. Zenek ma kłopoty ze stawami,w mokrą i zimną pogodę bolą go łapki,kuleje.




Kierownikiem wycieczki jest Zenio i on decyduje o przystankach a także o tym na kogo rozedrzeć japę.
Nie wiem,dlaczego nie mam jeszcze sweet-foci z Zeniem- przy najbliższym spotkaniu musimy nadrobić to niedopatrzenie!

czwartek, 16 kwietnia 2015

Tykocin

Świąteczny poniedziałek był zimny ale słoneczny W południe wyruszyliśmy do Warszawy. Dzięki unijnym pieniądzom obecna podróż autem  czy autobusem  jest szybka i wygodna.
Postanowiliśmy jechać przez Tykocin,małą ale niezwykłą miejscowość  w Kotlinie Biebrzańskiej n/Narwią.
To nasze  z R. ulubione miasteczko na tej trasie.
 Miasto zachowało oryginalny układ przestrzenny z widoczną do dziś granicą części żydowskiej. Pamięta wizyty książąt,królów, hetmanów polskich. Ma bogatą i tragiczną często historię. Połowę ludności miasta stanowili Żydzi.. W latach 1939- 41 miasto znalazło się pod okupacją sowiecką, od 1941-44 okupantami byli Niemcy. Wtedy nastąpiła zagłada Żydów tykocińskich..Osadnicy żydowscy pojawili się
w Tykocinie ok. 1522 roku i byli najliczniejszą po Krakowie gminą żydowska w Polsce.
 Pomnik Jana Czarnieckiego zdobi rynek . W nagrodę za zasługi w wojnie ze szwedami  Jan Kazimierz nadał mu Tykocin wraz ze starostwem.
Miasto zdobią dwie świątynie: barokowy Kościół Trójcy Przenajświętszej z 1740 i barokowa Wielka Synagoga z 1640r.


 Wielka synagoga ze wspaniałym wnętrzem to dziś Muzeum Kultury Żydowskiej.

 Mała synagoga -Dom Talmudyczny ,restauracja z kuchnia żydowską.

 Klasztor poberrnardyński:



Zabudowania zachowały swój pierwotny charakter, jezdnie pokrywa kostka brukowa,jak kiedyś,jest bardzo cicho, miasteczko wydaje się, drzemać  w chłodnym słońcu,jakby nigdy nie było tu gwarno,kolorowo od kramów na słynnych jarmarkach, jakby   zastygło w kadrze  na chwilę. A mnie się wydało,że widzę przed domem Rebekę w przekrzywionej peruce pomstującą  na leniwego Mośka,rabina kroczącego z godnością z grubą księgą i tałesem pod pachą,karczmarza z rudą brodą,pejsatego, przed karczmą zachwalającego gęsie pipki,świece szabasowe w oknach,, wesołe dzieciaki przekrzykujące się ze szmaciarzem,młodzieńców w jarmułkach dyskutujących nad sensem czego-może przemijania? Mrugam oczami i wracam z podróży w czasie. Pora ruszać.
Zatrzymujemy się jeszcze przy kirkucie.

Założony został w momencie osiedlenia się tu Żydów czyli w 1522roku. Został zdewastowany przez Niemców,dokończyli rodacy.
W 2008 roku miejscowi zrobili na nim pastwisko:
Ktoś zaalarmował prasę,cmentarz uporządkowano. Ale w 2011 nastąpiła recydywa. Niektórzy są niereformowalni i niewyuczalni. Przynoszą wstyd.
Kiedy tu zajrzeliśmy,krów nie było ani ich pachnących śladów,ale kawałki macew znalazłam w rowie .
Nie wszyscy jednak są  wandalami. W pobliskim lesie w Łopuchowie mieszkańcy wystawili pomnik na zbiorowej mogile Żydów pomordowanych w sierpniu 1941 roku.
 A na koniec mała ciekawostka. jakiś czas temu syn jadąc do Suwałk na polach w okolicy Tykocina spotkał zwierzę:

Pyszczek ma lisa ale te wysokie nogi i wyliniały patykowaty ogon?.... W warszawskim ZOO stwierdzono na bank,ze to lis. Ale jakiś czas temu A. Wajrak stwierdził,ze w tamtej okolicy spotyka się kojoty.I ja mu wierzę,bo to znawca tematu.





wtorek, 14 kwietnia 2015

Wielkanocny poranek wstał nachmurzony,wietrzny, nieprzyjazny. Jedna Frania miała w nosie wyskubując zawzięcie świąteczną dekorację.

Przywitaliśmy i serdecznie ugościlismy gościa z dalekiego kraju,
ucieszyliśmy się z jego upominku: ikonki świętych prawosławnych na utoczonych z drewna jajach. Nie Faberge,ale było miło!
Śniadanie minęło w serdecznej atmosferze,trójjęzycznych pogwarkach i mimo paskudnej aury -cieplutko.
Żeby nie gnuśnieć cały dzień przy stole i jedzeniu postanowiliśmy zrobić wycieczkę.
Trasę ustalił R. I on i ja kochamy włóczenie się po świecie,zaglądamy w kazdą dziurę ,trzaskamy fotki: on profesjonalno-amatorskie a ja chałturzę jak potrafię. Ula nie była zachwycona,bo woli rozrywki stacjonarne,ale mus,to mus. zabraliśmy tez doc.B.
Zaczęlismy od Jeleniewa. Powstałe w latach 1773-1782 miasteczko dziś jest małą wioską  z zachowanym małomiasteczkowym układem przestrzennym,rynkiem i rogatkami. drewniany kościółek parafialny z 1878 roku jest nie tylko zabytkiem. (fot. z zasobów intern.)

W wyremontowanym kościółku znalazły mieszkanie na specjalnie przystosowanym strychu nietoperze.
Nietoperze łydkowłose,objęte programem Natura 2000,w Polsce są tylko dwie takie kolonie. Wnętrze kościołka jest barokowo- rokokowe,ale obejrzeć je można w ściśle określonych godzinach,nie załapalismy się.
Przed wojną połowę ludności stanowili Żydzi. W czasie wojny zostali wymordowani ,część na miejscu, część w Treblince. Zachował się kirkut  z XVII w.


Piękne Pro Memoriam...
Niewiele zostało macew,gdyby dokładniej przeszukać miejscowe zabudowania niejedna znalazłaby się w budynkach gospodarskich,lub jako płyta chodnikowa. Nie wszyscy szanujemy religie inne niż nasza.

Zaczął kropić deszcz,trzeba było wracać do auta. Po drodze kilka rodzynków:

 Może są chętni?
Następne były Wodziłki. Wieś podlaska w dolinie Szeszupy,teren Suwalskiego Parku Krajobrazowego.
Osada założona przez starowierów w 1788r. Przywitał nas bocian,pierwszy widziany przeze mnie tej wiosny.
 W 1667 r0ku nastąpiła reforma w kosciele prawosławnym. Część duchowieństwa i wiernych nie nie zgodziła sie na zmiany,co spowodowało rozłam w cerkwi prawosławnej. Pozostających przy starej liturgii spotkały prześladowania,musieli opuścić Rosję. Nazwano ich starowierami,filiponami lub raskolnikami(raskoł- rozłam).  Wodziłki przed wojną zamieszkiwało 100 rodzin,dziś pozostało 5,w sumie 70 osób. Są t o ludzie starzy ale wierni zasadom swojej wiary. Nie gola bród,nie piją,nie palą. Niestety,młodzi żyją zupełnie już inaczej.
Starowierzy z Wodziłek należą do odłamu bezpopowców,ich światynie to molenny a odprawiający nabożeństwa-nastawnicy. Molenna w Wodziłkach powstała w 1928 roku .


Trzy pokolenia przed molenną. Pra-pra byli prawosławni ,chociaż nie starowierzy więc nie byliśmy tu całkiem obcy i przypadkowi.

 W pobliżu molenny znajduje się łażnia. Stary obyczaj nakazuje kąpać się tam przed uczestnictwem w nabożeństwie. Działała jeszcze w 2010 roku. Łażnia to priedbannik i bania.

W taki sposób wodę nosi się  tu do dziś. (fot. z intern.)







Niszczeją zabudowania,stary świat pogrąża się w niebycie. Kto za lat 20 będzie pamiętał o Wodziłkach i starowierach. Dlatego staram się uwieczniać to wszystko na fotkach,może kiedyś będą jedynym świadectwem ,że coś było,istniało,było piękne lub paskudne.
No i teraz szukamy młyna wodnego w Udziejkach.
Udziejki,podlaska wioseczka Młyn we wsi  na spiętrzeniu wody Szeszupy.Powstał na przełomie XIX-XX.
Należał do osiedlonych tu Niemców,potem bezpański,po wojnie przekazany inwalidzie wojennemu,od 1999 obiekt starostwa  w Suwałkach.Nieliczny z zachowanych młynów wodnych na suwalszczyznie. Taki był w czasie świetności:
A taki w czasie upadku:

Taki jest dziś. Ale otoczenie.......
No tak! Nasi tu byli....


 Zmarzliśmy, na fotce jest wczesne popołudnie, to nie księżyc,tylko słońce usiłuje przedostać się przez chmury. Obiecaliśmy sobie z R.,ze wrócimy tu latem.
Wieczór spędzilismy na Ogrodowej. Byłam tam pierwszy raz od śmierci Poluni. Na przywitanie wyszła Kojo,smutna ,bez niegdysiejszej radości,szczekania,pisku. I jej brakuje Poli. Boli serce....

Dwa hultaje Figiel i Wenek w oczekiwaniu,że może coś wpadnie do pyszczka:

                                 FIGIELEK
                      WENEK,syn Rudego Henrysia
W miłym towarzystwie dobiegł końca pierwszy dzień świat. Jutro,w lany poniedziałek jadę na chwilę do Warszawy.