Obserwatorzy

czwartek, 29 sierpnia 2013

Koszkoholicy-W.Radziwinowicz

Kotka Marusia (na zdjęciu przed wypadkiem) wraca już do zdrowiaTa śliczna koteczka to Marusia. Jej właściciel  W.Radziwinowicz opublikował w Gazecie Wyborczej artykulik o moskiewskich kotach.Warto go przeczytać ,bo dziki ,zdawałoby się kraj,jakim jest Rosja, może służyć za przykład  jak powinno się traktować  wolnożyjące koszki,czyli koty.Art.zamieszczony jest w  numerze z 24-25 sierpnia,można tez znależć go w internecie pod tytułem Koszkoholicy.

 Równie śliczna moja koszka Frania  zainteresowana bukietem,który przyniosłam z działki.Jeszcze niedawno bukiet leżałby już na podłodze w kałuży i rozbitym szkle a koszka przypatrywałaby się swemu dziełu z bezpiecznej odległości
No cóż wszyscy z wiekiem tracimy ochotę na robienie psikusów, może i Frania postanowiła się ustatkować?


środa, 28 sierpnia 2013

Lepiej być zdrowym i bogatym niż.....

Zaczęłam pochody ze służbą zdrowia.Do tej pory ze zgrozą słuchałam ile trzeba czekać,jak jest traktowany pacjent itd.Ja byłam pacjentką okazjonalną-tak dwa razy do roku po receptę lub badania kontrolne.
Zaczęłam od próby rejestracji do przychodni neurologicznej-proszę bardzo- w listopadzie. Zdecydowałam,że prywatnie- wybrany,jeden z 5 neurologów-na urlopie. Wróciłam do domu z tej wyprawy po złote runo  tak zmęczona i  zniechęcona,że walnęłam się do wyra przespać problem.  Zwyczajem,jakże mądrym, Scarlet O'Hary pomyślę o tym jutro.
A dziś jeszcze krótka wyprawa na działkę.Tam już jesień. Warzywa wyrosły nad podziw,ogórki nie najlepsze i już po nich ale trochę słoików uśmiecha się kwaśno i octowo.
Najbardziej podoba mi się fasola szparagowa,żółta,wyrosła wysoka i pyszna.
Z fasolą nieodmiennie kojarzy mi się dzieciństwo,pewnie 3 albo 4 klasa podstawówki. Chodził ze mną do klasy niejaki Małasiewicz zwany Małasiem.Był wyrośnięty nadmiernie i wiekowo i wzrostowo a przy tym niezbyt rozgarnięty. W czasie przerw skrzykiwałam kumpelki,biegałyśmy za nim i wrzeszczałyśmy :"wielki jak topola,głupi jak fasola." Małaś toczył pianę i starał się dopaść,ale gdzie tam!
Małasiu ze Świebodzic,gdziekolwiek jesteś-pozdrawiam i przepraszam !
Spotkałam tez Felka,biegał trochę utykając po podwórku a wraz z nim Milczek.Feluś czuje się całkiem dobrze ale pilnuje się obejścia,za bramę wychodzi ostrożnie albo wcale.
Bracia

Feluś

Milczek


sobota, 24 sierpnia 2013

Wypadki chodzą...nie tylko po kotach

Tydzień temu uległ wypadkowi Feluś. Kolejna sobota czyli dziś jest fatalna dla mnie. W tej chwili powinnam siedzieć w pociągu Tczew-Kołobrzeg a jutro od rana cieszyć oczy i ciało ukochanym morzem.Wczoraj kupiłam bilet,spakowałam się,wydałam dyspozycje co do Koci i rano w sobotę córka miała odwieżć mnie do Ełku na stosowny pociąg.Rano usłyszałam budzik,wstałam i tu film się urywa. Świadomość odzyskałam na izbie przyjęć w szpitalu,gdzie, zamiast na PKP,odwiozła mnie córka.Od 5 rano do 10 czarna dziura, ,zero,null,nic,żadnych skojarzeń,że się ubrałam,że przyszła córka,rozmawiała,że jechałyśmy samochodem do szpitala,wiem,że byłam zdziwiona ubraniem,które mam na sobie,bo nie pamiętałam jak je ubierałam.Pierwszy okruch  pamięci w  izbie  przyjęć,potem było lepiej.Po pobieżnym dosyć badaniu neurologa,który stwierdził,że nie kwalifikuję się do przyjęcia na oddział dostałam leki i polecenie zgłoszenia się do lekarza rodzinnego i przychodni neurologicznej.Z jazdy nad morze oczywiście nici,bo muszę zaliczyć konieczne badania,narobiłam kłopotu córce i synowi,zawsze wiedziałam,że mam dobre dzieci i mogę na nie liczyć ale to co się stało było jak grom z jasnego nieba, musiałam bardzo je wystraszyć. Mam końskie zdrowie,lekarzy omijam z daleka i prócz drobnych dolegliwości na które się nie umiera żadne choróbska się mnie nie imają.Pamięć też do dziś rana miałam niezawodną i tę odległą i tę świeżą. Żal mi najbardziej tego morza,tak nieprzytomnie się cieszyłam i na morze i na spotkanie z A.,M. i małą Zuzią,która jest w Dziwnowie na turnusie rehabilitacyjnym dla dzieci autystycznych. Chciałabym mieć nadzieję,że był to incydent wywołany stresem,zmęczeniem i radością,że nad to morze...
Moim dzieciom dziękuję za starania i troskę  w ciężkiej chwili i bardzo chciałabym obiecać,że już nigdy więcej....no ,ale człowiek strzela a Pan Bóg kule nosi....

środa, 21 sierpnia 2013

Wypadek Felusia

W ubiegłą sobotę Feluś  uległ wypadkowi. Nie wiadomo,co się stało,można jedynie snuć przypuszczenia.
O piątej rano wyszedł na zewnątrz a o ósmej leżał piszcząc pod balkonem. Próbował wejść po drabince do mieszkania,ale nie dał rady.M. wyszedł po niego i kiedy chciał wziąć go na ręce,Feluś usiłował uciekać. Było to dziwne, bo kociak bardzo  ufny w stosunku do MM właściwie pomieszkiwał  u nich,nigdy nie było takiej sytuacji,żeby uciekał od M. czy M. Wskazywałoby to zachowanie na to,że ktoś z mieszkańców prawdopodobnie kopnął tak dotkliwie kocurka,że łapka była b.bolesna i niesprawna.Przyniesiony do domu zjadł śniadanie i poprosił,żeby go wypuścić. M.wyniósł go, położył pod ulubionym krzaczkiem i tak na przemian był wnoszony i wynoszony.Noc spędził ( na własne życzenie) w kocim domku na dworze.
Do tej pory  Feluś i Milczek  byli bezpieczni,nie było takich zdarzeń w obrębie  podwórza,nie wszyscy są miłośnikami zwierząt,ale nikt do tej pory nie krzywdził.Ponieważ jest to miejsce z dala od ruchliwej ulicy i nie kręcę się tam obcy ,zwłaszcza tak wcześnie to wszystko wskazuje na to,że jeśli ktoś faktycznie kopnął,to był to "swój".W każdym razie,jeśli było właśnie tak,to serdecznie życzę aby kopiąca noga bolała właściciela do końca życia.Feluś pod troskliwą opieką dochodzi do siebie ale łobuzerskie do tej pory spojrzenie jest smutne i nieufne.


sobota, 17 sierpnia 2013

Wycieczka

W czasie pobytu R. w Suwałkach zrobiliśmy wycieczkę na działkę dziedziczki pod Bakałarzewem.R. jeszcze tam nie był a bardzo był ciekaw.Działka jest coraz ładniejsza , jest sporo drzewek a w przyszłości ma stanąć domeczek. Jeśli doczekam,mam obiecane dozorcostwo .
Fot.kociafrania.     Rodzeństwo i protoplasta

 W brzozowym zagajniku  wyrósł nawet grzyb!
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się nad jeziorem Sumowo. 3,5 km.rynna zaczyna się tuż za Bakałarzewm. Przez jezioro przepływa rzeka Rospuda. Okolica wokół jeziora ucywilizowała się,są nowe pomosty,wiata,miejsce na gril.Rybacy mogą tu łowić ryby a turyści odpoczywać lub zatrzymać się na  dłużej u miejscowych gospodarzy.

Dalej pojechaliśmy przez wieś Piecki,gdzie  jest taki mały Czaczyk z meblami  z Niemiec i nie tylko.Meble były niezłe,szczególnie szafy ale na jednym z foteli zobaczyliśmy coś  a raczej kogoś :



Spało to kocie dziecko na skórzanym fotelu snem kamiennym.Może śniła mu się rzeka,wielka rzeka,pełna mleka?


środa, 14 sierpnia 2013

Jarmark c.d.

W upalne dni fontanna jest nie tylko ozdobą; taplają się w niej dzieci a i dorośli chyłkiem moczą nogi.

Konkurs malowania cieszył się powodzeniem i dzieci i rodziców,malowały oczywiście dzieci.
Najmłodsza  malarka.
 Swoim dziewczynom kupiłam po aniołku na szczęście.
Przy pomocy tego aniołka wsparłam akcję pomocy małej dziewczynce Julii,chorej na białaczkę.
Wisi nad tapczanem budząc zainteresowanie koci,ale dosięgnąć
 go nie może.
Obeszłam stoiska ze słodyczami,zdegustowałam pyszna sałatkę z winogron z sosem twarogowo -czosnkowym: brzmi dziwnie,ale była naprawdę dobra, pogapiłam się na lanszafciki i biżuterię  i syta wrażeń poczłapałam do domu.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Na jarmarku


Dzisiejsze przedpołudnie spędziłam pracowicie na Jarmarku.
W Parku Konstytucji 3 Maja w sąsiedztwie kościoła św Aleksandra rozłożyły się kramy ,wesołe miasteczko,malutki maneż z dwoma konikami,oczywiście namioty piwne i grille.
Przysłowiowe szydło mydło i powidło ale nie tylko,bo i strawy dla ducha nie brakło.









Kościół św.Aleksandra.

W tym roku  jarmark był bardziej okazały i urozmaicony.
Pomyślano o najmłodszych montując mini wesołe miasteczko:
Można było zrobić kółko na koniku:



Można było pokusić się o laur zwycięstwa w konkursie piosenki dla najmłodszych.
Ja zaczęłam od stoiska wikliniarskiego.Na którymś z kocich blogów widziałam piękny koci domek z wikliny.Zapragnęłam go mieć,tj. mam nadzieję,że Kocia by chciała.Na szczęście nie było  w odpowiednio dużym rozmiarze a to na wypadek,gdyby Koci się nie spodobał. Miałabym ja własny kącik!

Nie brakło"motyli drewnianych,koników bujanych,baloników na druciku"......
Dalsza jarmarkowa opowieść nastąpi niedługo.
         


sobota, 10 sierpnia 2013

Nareszcie chłodno

Ostatni dzień upałów (przedwczoraj) zapamiętają chyba wszyscy.O godz.22 na termometrze było 30+  na  polskim biegunie zimna!Biedna Kocia szukała odrobiny chłodu, starałam się chłodzić futerko mokrymi  ręcznikami łapki moczyłam w zimnej wodzie,co bardzo się nie podobało.
Wiele lat temu,w czasie wycieczki do Egiptu w sklepach częstowano nas bardzo gorącym,bardzo mocnym i bardzo słodkim naparem z mięty, podawanym w malutkich czarkach. Wypijaliśmy przez grzeczność a to naprawdę znakomicie gasiło pragnienie i chłodziło.No ale wątpię czy kocia byłaby chętna.
Dzisiaj zrobiło się chłodno,poniżej 20 i burzowo.Nareszcie.Przysięgłam sobie,że już nigdy nie będę narzekać na mróz i śnieg!

 SOK-Suwalski Ośrodek Kultury usytuoawny jest między Aquparkiem  a kościołem- czyli w kupie (brzydko mówiąc)coś dla ciała coś dla ducha i coś dla duszy.

A dzisiaj waszym pięknym,nowym Ośrodku Kultury  uczestniczyłam w pięknym koncercie piosenek Lutosławskiego.Śpiewała Dorota Miśkiewicz  z orkiestrą Aukso.Aukso to tyska orkiestra ,która od 14 lat daje koncerty w Suwałkach  jako Letnia Akademia Aukso.Od lat dyryguje nią Marek Moś.
Niezmiennie w czarnej katanie i zamotanej na głowie  chuście, tez czarnej.Dziś siedziałam blisko sceny i dokładnie widziałam dyrygujące dłonie.Facet słusznej postury,57 lat, a dłonie małe,delikatne , ze smukłymi,długimi palcami z których każdy żyje własnym życiem.Gapiłam się zafascynowana !
Nie można było robić zdjęć,więc posłużę się fotką z zasobów internetowych.
Lutosławski jako twórca piosenki wydał mi się taki sobie. Ale warto było posłuchać Miśkiewicz..Niezbyt urodziwa,ale w końcu uroda nie śpiewa,mała,zgrabna w powiewnej  żółtej sukni śpiewała pięknie.M.innymi  piosenkę Reny Rolskiej(ktoś jeszcze ją pamięta?) "Nie oczekuję dziś nikogo" Fajny,stary szlagier w wykonaniu D.M. ,zwłaszcza jazzująca wstawka to zupełnie inny wymiar.Prawdziwa uczta dla ucha.! Bisowała D.Miśkiewicz niechętnie; wykonała Suwalskie bolero(sic!),napisane specjalnie dla niej i drugi raz a capella tłumacząc,że orkiestra jest nieprzygotowana na wiele bisów.
O doskonałości Aukso już pisałam  z okazji koncertu T.Stańko.



środa, 7 sierpnia 2013

Kocia testuje

W czasie pobytu w Krośnie kupiłam koci domek.Miałam nadzieję,że przypadnie do gustu.Przywiozłam, ulokowałam w zacisznym miejscu i pokazałam Koci.Obojętnie rzuciła okiem,od niechcenia powąchała,postawiła ogon w antenkę i oddaliła się z godnością.Pudło,kolejne zresztą.Kocia jest szufladkowa,czasem zdrzemnie się na półce albo na szafie


Domek powędrował na Ogrodową i tam w najpierw zasiedlił go Felek:
 "Paweł i Gaweł w jednym stali domu".......a tak na marginesie ,dowiedziałam się,że Felek to chuligan i rozrabiaka,zaczepia Amelkę B. i gnębi Milczka!

 Potem Felka wykolegował Milczek i teraz on jest jedynym gospodarzem
Ale to nie koniec testowania Koci. Trzeba było mi kupić nową wersalkę.Wersalka urody nie nachalnej ale poza tym same plusy: Zaakceptowała ją Kocia,bo świetnie drze się na niej pazury i jest mnóstwo miejsca na rozwalanie się wzdłuż i w poprzek.No i była w naszym zasięgu finansowym! Widać,że Kocia Frania jest nadzwyczajnie kontenta!Nie można tego powiedzieć o nowej karmie kupionej eksperymentalnie.Karma składa się ponoć z samego mięsa,bez polepszaczy,od których Kocia utyła i brzuszkiem zamiata podłogę. A zjada RC Veterinary, od której nie powinna mieć grama nadwagi.Dosypałam kilka ziarenek nowej karmy i zachwycona patrzyłam jak Kocia zręcznie wypluwa wraże bobki i bezbłędnie wybiera RC.
A ponieważ i ja powinnam się odchudzić,więc....
 Łaskawszy los spotkał tunel.Najpierw ostrożny rekonesans a potem próba -czy wygodnie.Może jej łaskawość zechce czasem się przeczołgać.Jak nie -na Ogrodowej będą chętni!





wtorek, 6 sierpnia 2013

Tydzień
 z Ula minął błyskawicznie.Ula pisała powieść życia,która podzieliła los poprzednich(kosz) a w przerwach:
-chodziłyśmy do Aquaparku.Ula pływa jak mały wielorybek i jest mistrzynią szkoły  wpływaniu stylem grzbietowym ale pływa też żabką i  crawlem
-chodziłyśmy na spacery,głównie do galerii Plaza a tam głównie do Empiku ,chociaż bardziej przyziemne zakupy też miały miejsce
-poszłyśmy do kina na Jeżdżca znikąd,którym jednogłośnie zachwyciłyśmy się a szczególnie J.Deppem
-odwiedziłyśmy zwierzęta na Ogrodowej
No i w końcu przyjechał tato Uli i zabrał ją na dalsze wakacje aż na Kaszuby.
Zrobiło się cicho i smutno,Kocia chodziła i szukała Uli smętnie pomiaukując
Fot.kociafrania  ULA z Poleczką i  Kojo
ULA- jako ozdoba działa 

.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Tydzień z Ulą.

Zanim przyjechaliśmy z Ulą i jej tatą do Suwałk bardzo miło zakończyliśmy pobyt w Krośnie.W przeddzień wyjazdu M.i A.zabrali nas w piękne miejsce,gdzie można nie tylko przepysznie zjeść ale i podziwiać piękne widoki a chętni mogą wynająć domek i spędzić tam urlop czy weekend.15 km.od Krosna jest  miejscowość Chromów koło Dychowa (elektrownia).Dojechaliśmy tam bolidem(!)A.
BOLID
ADAŚ
Miejsce okazało się wielkim agroturystycznym gospodarstwem od granicy niemieckiej odległym o 25 km.Stąd tez głównie Niemcy są gośćmi,bo dla nich tanio a miejsce urokliwe.Nazywa się Łowisko 2 stawy.

 Domki, które czekają na chętnych.Są z drewna,nowe,funkcjonalne. Ustawione na skraju lasu,gdzie ponć bywają grzyby. Odpoczynek znajda tu wędkarze,stawy obfitują w pstrągi,karpie złotawe,jesiotry,szczupaki,sumy.

W oczekiwaniu na posiłek.Nie lubię ryb ale postanowiłam się skusić na suma-jadłam tę rybę pierwszy raz i muszę przyznać,że zły nie jest!
Piękne otoczenie i dobre jedzenie przekładają się na dobry nastrój i chęć zawitania tu ponownie. Z Suwałk co prawda trochę daleko....