Obserwatorzy

wtorek, 31 grudnia 2013

Coś się kończy coś zaczyna.....

Nie wiem ,będzie gorszy czy lepszy.Na pewno będzie inny! Niektórzy twierdzą,że ten lepszy to już był, ale  trzeba go zacząć z odrobiną optymizmu i wiary. A nuż trafimy w 6 w lotku,spotkamy kogoś wyjątkowego, nie złapiemy choróbska,znajdziemy domy dla futerek,dzieciom będą się lęgły same szóstki,dostaniemy podwyżkę,a potanieje żywność i prąd.I tego wszystkiego serdecznie życzę wszystkim,którzy tu zaglądają
Do życzeń dodaję moją ulubioną, wciąż aktualną,aż do bólu ,piosenkę K.Daukszewicza.Odrobina smuteczku,trochę refleksji,nostalgii i prześmiewstwa,jak to u  Daukszewicza.

 DO SIEGO ROKU!


poniedziałek, 30 grudnia 2013

Po wigilii .....

były święta.Żeby nie było wątpliwości: Bożego Narodzenia:


 Obyśmy na wielkanoc nie lepili bałwana!

Ktoś zamontował zgrabny karmnik ale chyba nie wysilił zbytnio szarych komórek.Bo dostępny jest dla kotów i nieosłonięty z żadnej strony.Kiedy przyjdą wiatry i zamiecie zasypie i ziarno i konsumentów.
Ale to pierwszy taki  karmnik na osiedlu Północ,więc brawo za intencje i pomysł.
W ostatnią niedzielę A.D 2013  wybrałam się na przechadzkę.Od kiedy nie mam Misiuni zaniechałam penetrowania kątow i zakamarków osiedla i przyleglości. Z Franią się nie  da a samej- co za przyjemność?
 Wyruszyłam szlakiem Misiuniowym.
 Poświąteczne remanenty:
Osiedlowe boisko,uprawia się tu nasz ulubiony,narodowy sport. Dawno tu nie byłam,chociaż to kilkadziesiąt metrów od mego bloku: nie wiedziałam,że zamontowano takie urządzenia.Ale niespodzianka! już miałam zacząć redukować poświąteczny tłuszczyk,kiedy nadleciała silna grupa pod wezwaniem.. W panice dałam nogę,bo jeśli oni jeszcze wczorajsi,to mogłyby być kłopoty.



Dalej było gorzej. W tle szkoła nr.5 i przylegające do niej boisko.Przychodziłam tu z malutką Zuzią i Normisią.Obie lubiły to miejsce,wtedy jeszcze  jako -tako zadbane.
Dzisiaj to ruina. Nie ma pieniędzy,nie ma chęci ,nie ma gospodarza..



 


 Jak można w takich warunkach uczyć zamiłowania do sportu,porządku,czystości,dyscypliny?
,
Może i zabija,ale po W-Fie dobrze zapalić...
Zniechęcona wróciłam do domu a i mrok już zapadał,więc lepiej się nie szwendać po wertepach.
W domu zabrałam się do gotowania poświątecznego kapuśniaku. Resztki wędlin nienadające się dla zwierzaków używam jako bazy do zupy.Można dodać skórkę z wędzonego boczku i inne skrawki pałętające się po lodówce.Gotuję z nich wywar z przyprawami,dodaję rozdrobnioną kwaszoną kapustę,mrożoną mieszanką warzywną  i na małym ogniu kapuśniak bulgocze do skutku.
Na koniec dodaję trochę pasty paprykowo-pomidorowej,którą robię sama z ostrej papryczki i pomidorów i gotowe.
Na talerzu dodaję słuszną łychę gęstej śmietany- wzorem Rosjan,którzy śmietanę dodają chyba nawet do rosołu- i smacznego!.
Dodam,że nigdy nie płuczę kapusty bo traci ona smak i zawsze wrzucam cukier-łyżeczkę-półtora.
 Zupę dedykuję mojej siostrze N.,której jest Ona wielką amatorką!
No i Do Siego!!

niedziela, 29 grudnia 2013

Wigilia

Przygotowania do wigilii były niewielkie: wigilia koszyczkowa u G.Każdy coś przyniósł i nazbierało się sporo potraw.Oczywiście nie mogłam się wykręcić od pierogów z grzybami,barszczu i karpia po żydowsku ale inaczej,czyli wg mojej osobistej receptury.Ja go nie jem ale być musi- tę tradycję uważam za za złą i chciałabym zmienić.
Zanim jednak wieczerza,przystąpiłam do ubierania choinki.Oczywiście pod czujnym okiem kontrolera:


 Zainteresowanie Frani choinką było umiarkowane,ulubioną lametę Franiową wywaliłam ,bo była pokusą nie do przezwyciężenia,reszta nie była godna zainteresowania jej wysokości.

Nie chciała nawet przyjść do fotki pod gotową już choinką.To się nazywa wdzięczność!
Choinkę kupiłam w Biedronce pt. świerk serbski ,w doniczce,z nadzieją, że wysadzona wiosną do gruntu wyrośnie potężna i niebosiężna!
O 17 Frania została na straży domostwa a ja zebrawszy mnóstwo bagaży do G. Wigilia była jak zwykle uroczyście zabawna,dziadek Kacper opowiadał ten sam od lat stu dowcip wzbudzając jak co roku śmiech do łez i bólu brzucha,babcia Basia zatroskana dopytywała się,czy chłopak Z.to aby nie Murzyn i tak potrawy w międzyczasie zostały zjedzone,dowcipy opowiedziane i w tym zamieszaniu Z. nie zagrała  a G. nie zaśpiewała popisowej kolędy. Fotki w tym roku żadne,bo jedynie dziadkowie wyrazili zgodę ,reszta się wyłgała.
Koniec wieczerzy wigilijnej dla mnie jest końcem świąt.Kolejne dwa dni są mordęgą,już kiedyś wspominałam- od iluś lat nie jestem świąteczna ani sylwestrowa.
Święta straciły swoją magię,urok,tajemnicę,bo co to za tajemnica,kiedy już w listopadzie sklepy dekorują się świątecznie,półki zalegają tony badziewia,udając wspaniałe,oryginalne prezenty,"które musisz mieć",uszy puchną od puszczanych na ful kolęd  a między półkami biegają z ptakiem w oku ludzie,bo przecież nasza tradycja to "zastaw się a postaw się.I to tradycyjne siedzenie przy stole,do ostatniego tchu,do upadu,dopóki ostatnia kropla.... Nie generalizuję ,ale ...
Zgadzam się całkowicie z psych. Łukaszewskim(W.O.,nr26/2013):
"Święta zamiast przeżyciem duchowym stają się  targowiskiem próżności"
 Obraz wigilii nie byłby pełny,gdybym nie wspomniała o zwierzętach.
Niestety,zabrakło ślicznego eterycznego,żywcem spod pędzla  Chagalla,Felusia.Zaginął ponad miesiąc temu i pewnie biega już za tęczowym mostem.Były przypuszczenia,że ktoś go zabrał,ale tradycją naszą na ogół jest pozbywanie się zwierząt,rzadziej przygarnianie.Feluś mając zawsze otwarte drzwi i pełną miseczkę,dobrowolnie by z tego nie zrezygnował. Nie mogę o nim myśleć bez bólu serca.
Ale natura nie znosi próżni więc pojawiły się dwa kolejne kociaki: Alcest(kto na Boga,uszczęśliwił go tym imieniem??)Jest śliczny,czarno-biały,ale kaleki.Ma prawdopodobnie uszkodzony jakiś nerw w tylnej lewej łapce,bo lekko nią powłóczy i nie może długo stać.
Bardzo garnie się do ludzi,potrzebuje akceptacji i miziania ,G.i M. zapewniają mu opiekę i miseczkę ale ideałem byłby dom tylko dla niego- to nierealne, piękne, zdrowe kociaki są przeganiane,komu potrzebny kaleka.Alcest na moje oko ma +- 3-4 miesiące.
Drugie kocie,tez chłopak ma nie więcej jak 2 m-ce,któreś z jego rodziców musiało być rasowe.Podobny jest do kociaków zastępczej mamy Vitusia, synka Zoyki-Bianki, tej od Anki Wrocławianki,blog  Za moimi drzwiami.Strasznie to zawiłe. I to jest mały ancychryst. Nie ma dla niego żadnych przeszkód: firanka?,stół? choinka?- choćby niedżwiedż,to dostoję!Wilki?ja ich cała zgraję pozabijam i pokraję!
Figiel i Z.
Figiel "katuje" Alcesta.
Są też seniorzy_Amelka B. i Rejent Milczek. I Felusia tak bardzo żal....

niedziela, 22 grudnia 2013

Życzenia Świąteczne


Opłatek

Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.

C.K.Norwid 



Moim blogowym znajomym i przyjaciołom składam najlepsze,najszczersze,najgorętsze zyczenia świąteczne.



Niech popłyną do Was wraz z piękną   ,góralską kolędą.                                  

czwartek, 19 grudnia 2013

Małe radosci

Najpierw,jakiś tydzień temu przyszła przesyłka od Izy(http://art4uhandmade.blogspot.com/2013/12/stroiki-swiateczne.htm,warto tam zajrzeć).
Zawartość przesyłki:
Bransoletka z misternie splecionych zielonych koralików z figurką kota ,pięknie wykonana idealnie pasuje do naszyjnika (też z kotem),który dostałam od G.na urodziny.Wystroję się w tę "kocią" biżuterię na Wigilię.Z pewnością będzie przedmiotem zachwytu i zazdrości.
Wczoraj przyszła druga przesyłka:
Książka,którą chciałam przeczytać i mieć.Prawdziwa historia  której bohaterką jest kotka.
Przysłała mi ją najmilsza Sówka w komplecie z zabawną "kocią" kartką świąteczną.Sówko,wielkie dzięki,jesteś niezawodna!
Dzisiaj kupiłam choinkę w doniczce z nadzieją,że tym razem uda się przedłużyć jej żywot na działce.
Wzbudziła ona wielkie zainteresowanie Frani.
Frania ma co prawda swoją prywatną choinkę,kupioną okazyjnie jakiś czas temu,ale co szkodzi mieć jeszcze jedną?
 Chwila zadumy nad nieprzewidywalnością przyrody.
 Szuflady dobre są na złapanie oddechu i planowanie co by tu jeszcze.....






środa, 18 grudnia 2013

Wiosna,panie sierżancie



Tyle zostało po Ksawerym. I dobrze! Tak może być do wiosny.
Dzisiejszy dzień był pracowity.W zamrażarce mrożą się pierożki do wigilijnego barszczu,w pudle kruszeją ciasteczka,marynują się śledzie.nawet porządki  posunęły się do przodu.


 Pańskie oko konia tuczy!  Kontrola załadowanej pralki gwarantuje wysoką jakość prania!Wybieramy program i odpalamy!

 Porządki w szafkach obowiązkowe! Pod czujnym okiem perfekcyjnej pani domu  nic się nie ukryje.Na koniec test białej rękawiczki!

Chwila odpoczynku w klatkowym zaciszu.

sobota, 14 grudnia 2013

Sobota,imieniny kota...

Od jakiegoś czasu cierpię na obniżenie nastroju,tłumaczę sobie,że niedobra pogoda,skoki ciśnienia(jestem metereopatą),ciągle rozmanażjące się kłopoty i zmartwienia co przekłada się na bezmyślne gapienie w sufit ,automatyczne wykonywanie codziennych czynnosci i ogromna niechęć do wywleczenia się z piernatów. O przedświątecznych porządkach nawet nie myślę.Węże jeszcze nie pełzają więc co tam!
Dziś postanowiłam zajrzeć na bloga i pokazać fotki Frani sprzed kilku dni,kiedy śniegu nasypało po pas.










 Frania  sprawdza głębokość śniegu na balkonie.
Zanim ją zabrałam z piwnicy miała kontakt ze śniegiem i mrozem.Ale czy pamięta? Nie cierpiała zimna,bo wtedy miałam możliwość otwierania piwnicznego okienka  i wpuszczałam ją i rodzeństwo do swojej piwnicy .
W lutym udało mi się zabrać ją do domu i od tamtej pory ze śniegiem ma kontakt tylko na balkonie i tylko na życzenie. 28 lutego minie 5 lat od tamtego dnia.

 W ten ciężki dla ptaków czas chciałam podkarmić wróbelki
Niestety,gołębie były szybsze!
Na szczęście te zwały śniegu stopniały niemal zupełnie.
A dziś przyjechała do mnie i Frani PoleczkaTrzeba ją było wykąpać a G.ma malutką łazienkę i jeszcze mniejszą kabinę prysznicową. U mnie przestronniej i wygodniej.Ale na 3 piętro M.musiał ja wnieść-całe 24 kg. Obie dziewczyny(Pola i Frania) się znają ale obowiązuje zasada ograniczonego zaufania.


Pola po kąpieli cały czas pod czujnym okiem Frani.Lepiej dmuchać na zimne! Kiedy Pola przeniosła się na łózko,Franka przycupnęła  w pobliżu.
Po zakończonym suszeniu została odziana w gustowny sweterek i opatulona w koc na rękach M.dotarła do samochodu..A mnie się nastrój bardzo poprawił,bo był to dobry dzień.Dodam,że na obiad były ruskie a dla Poli pyszna kiełbaska.I wszyscy byli ukontentowani!