Przygotowania do wigilii były niewielkie: wigilia koszyczkowa u G.Każdy coś przyniósł i nazbierało się sporo potraw.Oczywiście nie mogłam się wykręcić od pierogów z grzybami,barszczu i karpia po żydowsku ale inaczej,czyli wg mojej osobistej receptury.Ja go nie jem ale być musi- tę tradycję uważam za za złą i chciałabym zmienić.
Zanim jednak wieczerza,przystąpiłam do ubierania choinki.Oczywiście pod czujnym okiem kontrolera:
Zainteresowanie Frani choinką było umiarkowane,ulubioną lametę Franiową wywaliłam ,bo była pokusą nie do przezwyciężenia,reszta nie była godna zainteresowania jej wysokości.
Nie chciała nawet przyjść do fotki pod gotową już choinką.To się nazywa wdzięczność!
Choinkę kupiłam w Biedronce pt. świerk serbski ,w doniczce,z nadzieją, że wysadzona wiosną do gruntu wyrośnie potężna i niebosiężna!
O 17 Frania została na straży domostwa a ja zebrawszy mnóstwo bagaży do G. Wigilia była jak zwykle uroczyście zabawna,dziadek Kacper opowiadał ten sam od lat stu dowcip wzbudzając jak co roku śmiech do łez i bólu brzucha,babcia Basia zatroskana dopytywała się,czy chłopak Z.to aby nie Murzyn i tak potrawy w międzyczasie zostały zjedzone,dowcipy opowiedziane i w tym zamieszaniu Z. nie zagrała a G. nie zaśpiewała popisowej kolędy. Fotki w tym roku żadne,bo jedynie dziadkowie wyrazili zgodę ,reszta się wyłgała.
Koniec wieczerzy wigilijnej dla mnie jest końcem świąt.Kolejne dwa dni są mordęgą,już kiedyś wspominałam- od iluś lat nie jestem świąteczna ani sylwestrowa.
Święta straciły swoją magię,urok,tajemnicę,bo co to za tajemnica,kiedy już w listopadzie sklepy dekorują się świątecznie,półki zalegają tony badziewia,udając wspaniałe,oryginalne prezenty,"które musisz mieć",uszy puchną od puszczanych na ful kolęd a między półkami biegają z ptakiem w oku ludzie,bo przecież nasza tradycja to "zastaw się a postaw się.I to tradycyjne siedzenie przy stole,do ostatniego tchu,do upadu,dopóki ostatnia kropla.... Nie generalizuję ,ale ...
Zgadzam się całkowicie z psych. Łukaszewskim(W.O.,nr26/2013):
"Święta zamiast przeżyciem duchowym stają się targowiskiem próżności"
Obraz wigilii nie byłby pełny,gdybym nie wspomniała o zwierzętach.
Niestety,zabrakło ślicznego eterycznego,żywcem spod pędzla Chagalla,Felusia.Zaginął ponad miesiąc temu i pewnie biega już za tęczowym mostem.Były przypuszczenia,że ktoś go zabrał,ale tradycją naszą na ogół jest pozbywanie się zwierząt,rzadziej przygarnianie.Feluś mając zawsze otwarte drzwi i pełną miseczkę,dobrowolnie by z tego nie zrezygnował. Nie mogę o nim myśleć bez bólu serca.
Ale natura nie znosi próżni więc pojawiły się dwa kolejne kociaki: Alcest(kto na Boga,uszczęśliwił go tym imieniem??)Jest śliczny,czarno-biały,ale kaleki.Ma prawdopodobnie uszkodzony jakiś nerw w tylnej lewej łapce,bo lekko nią powłóczy i nie może długo stać.
Bardzo garnie się do ludzi,potrzebuje akceptacji i miziania ,G.i M. zapewniają mu opiekę i miseczkę ale ideałem byłby dom tylko dla niego- to nierealne, piękne, zdrowe kociaki są przeganiane,komu potrzebny kaleka.Alcest na moje oko ma +- 3-4 miesiące.
Drugie kocie,tez chłopak ma nie więcej jak 2 m-ce,któreś z jego rodziców musiało być rasowe.Podobny jest do kociaków zastępczej mamy Vitusia, synka Zoyki-Bianki, tej od Anki Wrocławianki,blog Za moimi drzwiami.Strasznie to zawiłe. I to jest mały ancychryst. Nie ma dla niego żadnych przeszkód: firanka?,stół? choinka?- choćby niedżwiedż,to dostoję!Wilki?ja ich cała zgraję pozabijam i pokraję!
Figiel i Z.
Figiel "katuje" Alcesta.
Są też seniorzy_Amelka B. i Rejent Milczek. I Felusia tak bardzo żal....