Dzisiejszy ranek w moim mieście wyglądał tak:
Zważywszy,ze to 11 maj prognozy na tegoroczny urodzaj warzyw i owoców są mizerne. W minioną sobotę obsiałam parę grządek warzywami,dziś straciłam chęć do dalszych działkowych prac. Tutaj zanim coś wzejdzie i wyrośnie nadejdą kolejne ,jesienne chłody .
Zdołowana sytuacją pogodową i osobistą pobiegłam myślami do słonecznej Toscanii. Na tę podróż w sierpniu ub. roku namówił mnie syn,domem,zwierzakami,chorym ojcem zajęła się córka umożliwiając mi tę niezapomnianą, pełną niezwykłych wrażeń podróż.
Dobrze jest móc gdzie wrócić ,chociaż wspomnieniami,kiedy życie bezlitośnie kopie cię i autuje,kiedy masz ochotę walić głową w mur albo zniknąć ,rozpłynąć się i mieć w końcu
święty spokój.Toscania to miejsce, do którego chce się wracać,gdzie historia otacza cię zewsząd,gdzie mówią budowle, kościoły, uliczki,kamienie. Gdzie ludzie są pogodni,uśmiechnięci życzliwi dla siebie zwierząt, turystów.
Byłam w Sienie, Florencji, Padwie ,Asyżu. Ale największe wrażenie,poza Asyżem, Padwą , Sieną i Pizzą zrobiły na mnie małe miasteczka:Orvieto,San Gimignnano, Lucca, Perugia,Chianti, Volterra...
To tam wąskie,kamienne uliczki ,domy,podwórza tworzyły niezapomniany klimat tajemniczości,kazały mysleć o ludziach tu żyjących, ich pracy,zajęciach. O tym jak budowali wspaniałą kulturę,która przetrwała do dziś i my,współcześni możemy oglądać te wszystkie cuda.