Obserwatorzy

niedziela, 22 października 2017

Na deptaku w Ciechocinku

Dziś mijają dwa tygodnie od mego powrotu z kurortu.Jechałam tam pełna obaw,bo w domu trzy futra,w szpitalu ktoś,kim trzeba się opiekować.A córka w pracy,wrzesień to ciężki czas w szkole,więc martwiłam się jak to będzie. Było dobrze,bo pomógł zięć  a potem przyjechał brat i doglądał sumiennie inwentarza.Mogłam spokojnie oddać się zabiegom i lenistwu.Ciechocinek to jeden wielki park z fontannami,kwiatowymi dywanami no i tężniami.Co dnia bez względu na pogodę ,a nie była o na łaskawa,robiłam długie spacery i mnóstwo fotek. Oto pierwsza,którą  zrobiłam:

    Kotek nie wyglądał na przestraszonego.Na wprost mego sanatorium wokół drzewa umiejscowiona była ławeczka: 

 Znaki "firmowe" Ciechocinka: Żródło solankowe grzybek i Fontanna Jaś i Małgosia


Tężnie,oblegane bez względu na pogodę.Robią wrażenie! 
   
Poznajecie? Jerzy Waldorff  z psem Puzonem. Wyjątkowo brzydki pomnik.Ale Puzo jak żywy.


Park Zdrojowy z  fontannami,łabędziami  z  piękną starą muszlą,gdzie odbywają się koncerty i równie starą,chylącą   się ku upadkowi pijalnią wód. Wspaniały drzewostan,mimo jesiennej już aury kwitnące klomby a wśród nich piękny paw
:





 Ciechocinek to klasyczny kurort.Liczy sobie 10.000 mieszkańców,którzy żyją z kuracjuszy bo leczenie sanatoryjne jest całoroczne.Sanatoria są sprywatyzowane,obiekty odnawiane,standart jest nieporównanie wyższy niż był za NFZ-etu.Podobnie jest z bazą zabiegową i rehabilitantami.To najczęściej ludzie młodzi,szanujący swoich pacjentów i pracę.Opieka lekarska  i pielęgniarska również na niezłym poziomie. O Ciechocinku i uciechach nie tylko zabiegowo-leczniczych jeszcze napiszę.Tymczasem oswajam laptop,który parę dni temu nabyłam,bo stary komp wyciągnął,że tak powiem,nogi!