Obserwatorzy

sobota, 30 marca 2013

Naprawdę Wielkanoc????


"Śnieg się sypie wołochaty,
sypie,sypie biały
i rozściela srebrne płaty,
śnieg się sypie;
śnieg kosmaty
z nieb szarej powały"...../L.Staff/



piątek, 29 marca 2013

Życzenia

WESOŁYCH ŚWIĄT!
Wszystkim miłym Gościom mego bloga serdecznie dziękuję za odwiedziny,życzę pięknych,słonecznych Świąt, radości ze spotkań z bliskimi  i solidnego dyngusa.


środa, 27 marca 2013

Kocia poluje...
Ulubiona zabawa Franki: na liczniku,blisko sufitu sadzam dwie myszy.Frania wskakuje na najwyższe piętro szafy i czai się,po czym  jeden błyskawiczny ruch łapą i myszy lądują na podłodze.
Wskakuje na tę szafę bez wysiłku a przecież brzuszek obrósł tłuszczykiem.Startuje co prawda z komody ale i tak jest wysoko.
Po świętach czeka nas wizyta u weta,zanim schowam ją do kontenerka będzie mnóstwo lamentu,ale nie ma innego sposobu,żeby bezpiecznie   przetransportować futrzaka.
A tymczasem wiosna się czai,wczoraj znikły ostatnie sople z daszku nad moim balkonem,słońce przyświeca,tylko noce jeszcze mrożne i śniegu sporo,więc święta będą w nietypowej scenerii.




wtorek, 26 marca 2013

Robota nie zając....

Spieszę się pochwalić  umytym oknem kuchennym,artystycznie upstrzonym przez gołębie. I na tym koniec roboty i pochwał. Wygląda tez na to,że jedynym daniem na moim wielkanocnym stole będą jaja marynowane  zrobione w porywie(krótkim) aktywności kuchennej.Chociaż nie-będą jeszcze jaja faszerowane w skorupkach,bo uwielbia je Zuzia. W końcu czy co roku trzeba obżerać się nieprzytomnie w ramach  świątecznego obowiązku?


niedziela, 24 marca 2013

Jaja różne:kwadratowe i podłużne

Zamiast wziąć się do porządnej roboty wędrowałam po blogach i trafiłam na Moje Tworyprzetwory.Znalazłam tam przepis ,który zmobilizował mnie do działania.Przepis na jaja marynowane,które już kiedyś robiłam ale wersja Moje... wydała mi się ciekawsza.I tak niechcący i znienacka mam już jedno  świąteczne danie.
fot.kociafrania
JAJA MARYNOWANE wg. Moje Tworyprzetwory
 
8-10 jaj na twardo
 1 cebula
3-4 liście laur.
3 ziarenka ziela ang.
3 ziarenka pieprzu
ZALEWA
2,5 szklanki wody
0,5 szklanki octu
0,5 szklanki cukru
1 łyżka soli
Zalewę zagotować  i przestudzić.Jaja ułożyć w słoju,dodać pokrojoną w talarki cebulę i przyprawy,zalać letnia zalewą. Ostudzić,słoik zamknąć  i wstawić  do lodówki.Na śniadanie wielkanocne powinny być gotowe ale mogą stać i dwa tygodnie. Podawać można z sosem na bazie majonezu i jogurtu z dodatkiem szczypioru,usiekanej rzodkiewki,korniszonów i co kto lubi. Potrawa niepracochłonna a oryginalna i smaczna. Na wspomnianym blogu są także inne propozycje dań wielkanocnych

sobota, 23 marca 2013

Zaproszenie do:

Sklep efkaikoty:
 Sklepik  otworzyła Effka i można tu kupić np.
prezent dla siebie lub dla miłośnika kotów.Warto zajrzeć na blog Effka i koty!



piątek, 22 marca 2013

Wspominki

Nie pamiętam tak snieżnego  i mrożnego marca na suwalszczyżnie.Dziś zapowiada sie rekordowo zimna noc,nie kłamał mój ulubiony pan Zubilewicz od pogody.
Siedzimy z Franią pod kocem i w miłym ciepełku przebiegam w myślach marce,które były.
No i jeden taki szczególnie utkwil mi w pamięci.Mieszkałam w Gibach,wiosce malowniczo rozłożonej nad jeziorem Gieret,w Domu Nauczyciela a moja sasiadką była A.z mężem H. i synkiem K.
Była to osoba podobnie jak ja nie pasująca do realiów wioski poniewaz nie tolerowała picia alkoholu szczególnie w takich ilosciach i w każdych okolicznościach jak miało to miejsce w G. w odróżnieniu do zacnego małzonka,który będąc sekretarzem gminy spożywał w ilościach nieregalmentowanych.
A.była w zaawansowanej ciąży.,pracowała w sąsiednim miasteczku Sejny,co dnia dojezdżała autobusem.Tego marcowego dnia bylo zimno,mokro,przygnębiająco.Słyszałam jak A.wchodzi do mieszkania,jej wściekły głos,jakis łoskot i przerażona A. wpadła do mnie z ptakiem w oku,krzycząc od progu,że zabiła H. Bałam się,że będę za chwilę odbierać poród,starałam się ją uspokoić. W końcu opowiedziała,że H.znów się nałykał,straciła cierpliwośc i zdjętym kozakiem przywałiła w głowę.H.padł i mimo prób ocucenia nie dawał znaków życia-czyli trup. Co prawda zabić kozakiem raczej trudno ale cuda sie zdarzają. Poleciłam A.żeby wzięła garnek zimnej wody i wylała na denata zatykajac mu nos.Denat nie drgnął. Poszłam więc go obejrzeć,faktycznie jak denat.Doszłyśmy do wniosku,że to serce i trzeba karetkę.To były czasy,kiedy dzwonić można bylo jedynie z poczty.Poczta w kurnej chałupie była przez drogę.Poleciałam i po wyjątkowo krótkiej chwili panienka zakrzyknęła -łończę, niech  mówi! Wezwałam pogotowie bacząc na tekst,bo panienka miała maksymalnie nastroszone uszy,po czym zakrzyknęła : rozłańczam ! a ja pomknęłam do domu zabrać do siebie K,żeby nie był dalszym świadkiem.Pogotowie  przyjechało na sygnale.Panią dr. znałyśmy z ośrodka zdrowia,bardzo miła,od razu podeszła do leżącego na dywaniae denata. I zanim go zdążyła dotknąć, ten ożył ,spojrzał wyniośle ,podniósł się i wymaszerował z pokoju.A.padła na dywan na którym przed chwilą żegnała ślubnego i to jej udzielano pierwszej pomocy.Niestety, nie dało to do myślenia mężusiowi, nadal nadużywał,tyle,że A. doszła do wniosku,że szkoda i  kozaków i jej nerwów.

środa, 20 marca 2013

Firma Lot

Wspominałam wcześniej,że Zuzia miała w Londynie zdjęcia.Kupiła tam sobie trochę drobiazgów,jakieś błyskotki, kilka ciuszków , takie tam  dla poprawy samopoczucia  i w nagrodę za udane zdjęcia.Na Okęciu wylądowała póżno i w domu nie  nie rozpakowując się od razu poszła spać. Rano okazało się,że drobiazgów które kupiła nie ma,a z rozdartej kosmetyczki znikły drogie perfumy. Oczywiście wystosowała skargę do dyrekcji chociaż  nie ma złudzeń co do zwrotu pieniędzy za skradzione rzeczy.Jak dowiedziała się ,takie przypadki na warszawskim lotnisku nie są odosobnione. Ktoś z obsługi ma lepkie ręce i czuje się najwyrażniej bezkarny. "Oblatany" znajomy  poradził  Z.,żeby kupiła specjalną kłódkę do  torby. Nowe,piękne lotnisko-a zwyczaje  stare i paskudne.Wstyd!



niedziela, 17 marca 2013

.....

Równo za dwa tygodnie-Wielkanoc. Trzeba by się jakoś ogarnąć i  uprzątnąć chociaż z wierzchu.Na więcej nie starczy mi zapału. Najchętniej spakowałabym czemodany i ruszyła w Polskę. Nie jestem świąteczna i drażnią mnie te posiedzenia przy stole,chociaż staram się zastawiać go coraz skromniej,bo po świętach nie wiadomo co zrobić z tymi kilogramami,które nagle w nadmiarze wyskakują na wadze.
Kiedy żyła Misiunia problemu nie było: spacer bez względu na okoliczności być musiał, ale Misiunia  już  7 rok biega po łąkach w Psim Raju  , z kocią  spacerować się nie da a samej się nie chce.Od jutra zabieram się więc,bardzo niechętnie,do prac przedświątecznych.

sobota, 16 marca 2013

Podziel się

16-17 marca przeprowadzana jest akcja -"Podziel się posiłkiem"
Piękna w założeniu akcja jest kontynuowana od kilku lat.
Bardzo współczuję wszystkim potrzebującym i coś tam do kosza wkładam.Ale jeśli zaglądasz do kilku sklepów i w każdym od drzwi widzisz wyciągniętą rękę z ulotką  i kwaśną minę jeśli odmawiasz,to  zaczyna być wkurzające.Tym bardziej,że ktoś mi bliski od ponad roku jest bezrobotny ,że emerytura moja,nauczycielska zresztą, jest a jakby jej nie było -więc w mniej więcej w trzecim sklepie zaczyna mną trząść  wściekłość.Bo przecież gdyby bezrobocie nie galopowało jak suchoty,to tych  wyciagających rękę po pomoc byłoby znacznie mniej. w dużym mieście łatwiej złapać jakąś śmieciową umowę,jakąś fuchę- w małym mieście nie ma żadnych szans.
O tym,że ludziom powodzi się znacznie gorzej świadczyły wrzucane dzisiaj do koszy produkty-datki.Niewiele ich było i  za niewielkie pieniądze.

piątek, 15 marca 2013

Kolejna mrożna noc i piękny,słoneczny ale bardzo wietrzny dzień.Wielkie zaspy śniegu pozostawione przez pługi do świąt raczej nie znikną. .Śniegu nikt nie uprząta,bo to wielki koszt dla miasta a w końcu i tak musi się stopić.Kocia  co dnia sprawdza na balkonie czy już nadeszła pora leżakowania.Ucieka podnosząc to jedną to drugą łapkę oburzona,że coś ją  w te łapki dotkliwie kłuje.Nudzi się biedaczka,chodzi za mną i wymiaukuje swoje żale.Wzięłabym jeszcze jakąś kocią biedę,miałaby towarzystwo ale nie mam przyzwolenia -nie mieszkam sama. Przytaszczyłam więc ze sklepu dwa kartony i zmontowałam tunel.Wymościłam mięciutko i pokazałam Frani.
Spodobało jej się  i po zabawie ulubionym sznurkiem zalęgła się na dłużej.




wtorek, 12 marca 2013

W marcu jak w garncu.

Nie darmo mówi się,że przysłowia są mądrością narodów. W garncu biało i mrożno,czas płynie leniwie,nie chce się wychodzić.Dobra lektura,film,może pasjans ,ciepły kocyk albo Frania na rozgrzewkę i da się żyć.
No a lektura -trochę przytłaczająca -"Huśtawka". To kolejna książka napisana przez matkę autystycznej dziewczynki. bodaj najlepsza z tych,które do tej pory przeczytałam. Niewiele ich napisano, Huśtawka jest czwartą,która wpadła mi w ręce. Czytając myślę o małej Zuzi i jej mamie. Może i ona powinna opisać swoje i Zuzi zmagania z tą chorobą.Życie z dzieckiem autystycznym to bezkresna amplituda przeżyć.Od chwil ogromnej radości do zupełnego zwątpienia i pogrążania się w rozpaczy.Każde dziecko z autyzmem jest inne,chociaż symptomy choroby  są bliżniacze.Dlatego wydaje mi się bardzo cenne spisywanie dzień po dniu walki, drobnych sukcesów i wielkich zwycięstw,dzielenie się tymi obserwacjami z innymi rodzicami bo rehabilitacja właściwie prowadzona może zdziałać cuda,chociaż niewiele z tych dzieci  może żyć zupełnie samodzielnie.

niedziela, 10 marca 2013

Zuzia w Londynie

Zuzia w Londynie, nie do wiary,że tam tak ciepło.Przecież tam też 6.III  Dziewczyny miały  sesję zdjęciową,nie było specjalnie czasu na zwiedzanie. Zuzi Londyn bardzo się podoba, ma zamiar odwiedzić to miasto wiosną. Lubi podróże,jest ciekawa świata ,umie obserwować i wyciągać wnioski.Nieodrodna wnuczka! Oczywiście moja!

piątek, 8 marca 2013

8 marca


-Obchodzimy ku chwale ojczyzny
jeden dzień kobiety,
cały rok mężczyzny!
-Tyle mistrz fraszki Jan Izydor Sz.

Nic dodać  nic ująć.
Dlatego ten dzień jest dla mnie jak każdy inny a nawet gorszy,bo kojarzy  się z nieśmiertelnym  ,trochę sfatygowanym gożdzikiem  i z drobnym suwenirkiem,którego odbiór ,już po kawowo-herbacianej balandze trzeba było pokwitować w księgowośći..Bo : Pero,pero,bilans musi wyjść na zero.
Kilka lat temu 8 marca było i mrozno i śnieżno. Stałam w oknie i patrzyłam jak kolejno gasną  światła i milkną toasty. Nagle zza bloku wynurzył się mocno chwiejny jegomość z dziwnym badylkiem w ręku. Po chwili zorientowałam się,że był to gożdzik pozbawiony główki.  Jegomość troskliwie chroniąc badylek mozolnie wspiął się po kilku schodkach  i wszedł  do bloku..Zaciekawiona uchyliłam okna,żeby nie uronić niczego z dalszego ciągu. Było warto-bo oto otworzyły się drzwi wejściowe i wyturlał się z nich jegomość,sturlał się,jęcząc ze schodków, za nim poleciał badylek na końcu wyskoczyła  znana mi z widzenia niewiasta,bardzo krewka,która dosadnie określiła gdzie ma bukiet i ofiarodawcę.
A wracając do dnia dzisiejszego-przyniósł mi rozczarowanie,bo candy u Uli i Prządki zakończyło się losowaniem i nie ja byłam  szczęściarą.




czwartek, 7 marca 2013

Czyżby powtórka?

Czekamy  z niecierpliwością na wiosną a wczoraj p. Zubilewcz z TVN zapowiedział  kolejny atak zimy i to z  mrozem w nocy do - 14.  Co prawda wiemy,że telewizja kłamie,ale może tym razem  nie? A święta za progiem  i jak tu po kolana w śniegu szukać zająca i pisanek?
Czy w koszyczku ze święconką  mają być jaja  i baranek czy dzwonko śledzia i św.Mikołaj?
W związku ze święconką przypomniała mi się historia,której byłam bohaterką. Dawno temu,kiedy byłam małą dziewczynką (wierzyć się nie chce,że byłam dziewczynką,w dodatku małą )   ,wysłano mnie i siostrę w wielką sobotę z koszyczkiem do kościoła. Wyszłyśmy zgodnie ale po drodze siostra chciała dać nogę.  Starsza 4 lata ode mnie chciała skorzystać z okazji i iść do koleżanki.. Ale  ja nie chciałam iść sama do kościoła.Co chwilę któraś stawiała koszyczek na chodniku, ale bałyśmy się go zostawić całkiem na pastwę losu,bo w domu byłoby nieprzyjemnie. Do kościoła był kawał drogi, musiałyśmy przejść koło cmentarza,przy bramie którego był hydrant.I wtedy mnie olśniło i wpadłam na genialny pomysł( genialne pomysły zdarzały mi się często,ale rzadko znajdowały uznanie i akceptację tzw.starszych). Podeszłyśmy do hydrantu,zaczerpnęłyśmy troszkę wody i....pokropiwszy zawartość koszyczka wymamrotałyśmy pacierz do Anioła Stróża., tak na wszelki wypadek. Rodzice nigdy się o tym nie dowiedzieli a ja wzięłam grzech na siebie,przy spowiedzi przed 1 komunią wyznałam księdzu występek  a ksiądz strasznie się rozkaszlał, i ledwo wybąkał pokutę. No cóż,młodość chmurna i durna ale jest co wspominać.


środa, 6 marca 2013

Na ławeczce,na słoneczku....

Chciałoby się już usiąść na ławeczce,na słoneczku,z kubkiem kawy lub herbaty,tak jak na  kartce u Moni.
Ale,przynajmniej w Suwałkach przyjdzie na to trochę zaczekać,bo dzisiaj było tu tak:


Śnieg topnieje ale powoli i jest go sporo a słońce wygląda niezbyt często.Może Monia swoją piękną kartką zaczaruje tę zimę ,żeby już sobie poszła...

sobota, 2 marca 2013

Miłość bezwarunkowa


zdj.Decoria.pl
Coś dla Sówki i Soni!

Pomysł oryginalny ,może spodobałoby się Frani?

Martwa natura z KOTEM czy Śniadanie Mistrzów?