Obserwatorzy

niedziela, 3 grudnia 2023

Beata

 24 istopada zmarła Beata, mama mojej synowej. Dobry,serdeczny, życzliwy człowiek.Zawsze uśmiechnięta, gościnna, empatyczna. Gościła mnie wiele razy, lubiłyśmy się, lubiłyśmy pogadać, pośmiac się, czasmi kogoś obgadać ale tak przyjażnie.Siedem lat toczyła nierowną walkę z nowotworem. Była bardzo dzielna, znosiła ból, cierpienie godnie,podziwiałam Ją i bardzo współczułam. Nie skarżyła sie. Nigdy. Beatko, gdziekolwiek jesteś  , wiedz,że pamiętam , myślę o Tobie, dziękuję za dobro, ktorego od Ciebie doświadczyłam.


niedziela, 13 sierpnia 2023

Pamięć- niech trwa.

Kolejna podróż do Żmigrodu w tym roku wypadła 4-5-6 sierpnia.Postanowiliśmy ,że darujemy  listopad, tymbardziej ,ze nie ma mozliwości nocowania na Mickiewicza..Postarała się o to pani M.Listopad- to już krótki dzień, zatłoczone drogi, często deszczowo i wietrznie. W tym dniu zaopiekuje się grobem  w Żmigrodzie poproszony o to pan i  rodzeństwo zmarłego. W Krośnie  grobem Rodziców opiekuje sie brat .W tym roku zależalo mi na odwiedzinach grobu w Krośnie, bo w tamtym roku nie wyszło. Żmigród  mimo zapowiedzi deszczu powitał nas  ładną pogodą a grób był w porządku. Postarała sie o to wyjątkowo rodzina  ,we wspólnym grobie leży też ich ojciec , więc czasem się poczuwają.



.
Cmentarz żmigrodzki jest bardzo stary, to kawał historii tego małego, zapomnianego trochę miasteczka.
Zapaliliśmy lampki, pomilczeliśmy, wspomnieliśmy.....Był z nami mój brat, który wspomina swego szwagra serdecznie i zawsze przyjeżdża z Krosna,kiedy my jesteśmy z odwiedzinami.Trzeba było zbierać się, bo dobra pogoda zamieniła się w siąpiący kapuśniaczek. Dotarliśmy do ryneczku. Pięknie odrestaurowany  cieszy oczy i różni się od żmigrodzkich ,zaniedbanych zakamarków. Znależliśmy malutki bar prowadzony przez przez sympatycznego Ukraińca i  ukraińskie przysmaki: czebureki,wareniki, pielmieni.

Były dobre, polecam! Niestety, w barze nie było sanitariatu i ręce mylismy w......


Ryneczek skąpany w deszczu ,zadbany,śliczny.











W historii Żmigrodu jest bardzo tragiczna karta. W 1976  w hali produkcyjnej  Żmigrodzkich Zakładów Roszarniczych  "Żmilen" nastąpił wybuch ,zginęło 20 pracownikow. Pamięć o tej tragedii jest tu wciaż żywa. Zmarłych upamiętniono  na tablicy umieszczonej na kapliczce cmentarnej.

Do Krosna jechaliśmy w strugach deszczu. Zatrzymaliśmy sie w hotelu "Kużnia Smaku. ale ze smakiem nie miał on wiele wspolnego. Nie polecamy i więcej nie skorzystamy..Byliśmy zmęczeni,więc po kolacji w restauracji Okej- smacznej, z miłą obsługą- bardzo polecamy!-wrociliśmy do hotelu. W niedzielę ddalej padało . pojechaliśmy na cmentarz do moich Rodzicow. Nowy wspólny grób prezentuje się przyzwoicie, stroik już mocno nieświeży ale kupiłam nowy, zapaliliśmy znicze, dzieci wspomniały Dziadków, chociaz ich wspomnienia  skąpe. Ale moja pamięć wciąż  żywa i barwna, więc wspomagam i wspominam. Córka była najukochańszą wnuczką ,był czas,ze jako dziecko spędzała tam sporo czasu. Babcia- położna odbierała ją, Babci zawdzięcza życie, bo jako wielkie, ponad 4kilogramowe dziecko urodziła się przyduszona. W dzisiejsze skali Apgar nie wiele miałaby punktów poza wagą.  Babcia wiedziała jak przywrócić jej oddech i zycie.Babci też zawdzięcza swoje imię- Małgosia. Tak zawołala Babcia, kiedy juz trzymała wnuczkę w rękach, cudownych,wszystkowiedzących rękach!.






O spacerze po Krośnie nie było mowy, pożegnaliśmy sie  z moim bratem i ruszylismy w powrotną drogę. Nie zrobiłam aktualnych fotek Krosna, a zmieniło sie ono bardzo. Na niekorzyśc. Zaczęto- pomysł od czapy- podnosić stary most. umacniać brzegi starego koryta Odry, wycięto ponad 700 drzew, zniszczono zieleń, krzewy gdzie gniazdowały wodne ptaki , katastrofa. Beton i bruk w dolnym Krosnie poraża i przeraża.  Fotki  podnoszonego mostu wstawiam dla mego brata  Jana. On pamięta inne Krosno.











Jan, przekazuję ku pamięci.Tacy byliscie piękni i młodzi na tej ulicy Podgórnej!
Resztę wrażeń z podróży do Żmigrodu w  drugiej części...



sobota, 29 kwietnia 2023

Kiedy trzeba się pożegnać....

 Wczoraj dowiedzialam się o śmierci Grafena.Chorował jakis czas,przestał jeśc, schudł, posmutniał.Piękny, dorodny kot mieszaniec z Brytyjczykiem.Wielki przytulas, lubił  posiedzieć na kolanach, pomiziac się, pomruczeć. Nie był moim kotem, ale był czas,że widywalam go często, chodził za mną na działkę, opiekowałam się nim i jego krewniakami pod nieobecnosc właścicieli. Kochałam go, bo nie sposób było inaczej.    Wiedziałam,że dni ma policzone, ale nie spodziewałam się, że nastapi to tak szybko. Widziałam go tydzien przed, był już bardzo słaby,ale przecież nadzieja umiera ostatnia. Nie przyszło mi do głowy aby z nim się pozegnać..Odebrano mi możliwośc przytulenia go po raz ostatni... Przegrał z chorobą- FIP- na którą nie znaleziono jeszcze leku. Niektórzy próbują stosując leki zagraniczne, zdarza się, że z lżejszej postaci można kota wyciągnąć. Ale trzeba szybko reagować na objawy i nie wolno leczyć na wlasną ręke.. Grafen nie miał już szans , za długo zwlekano,choroba była zbyt zaawansowana. Mozna było jedynie pielęgnować go, dbać o dobrostan, odwiedzać jak najczęściej weta i dbać, aby nie cierpiał.O jego śmierci dowiedziałam się z posta na FB.To byłe przykre, bo Grafen był mi bliski, bardzo....


-Mój kot na dachu nieba jest
i w dół spogląda , słodko mruczy,
A mnie tak strasznie przykro,że
już do mnie nie powróci..... 
/Mój kot. Parlicki./












Tak bardzo trudno pogodzić się z Twoim odejściem, zostaniesz w mojej pamięci i sercu z wszystkimi innymi , ktorych przyszlo mi pożegnać. Biegaj szczęśliwy za Tęczowym Mostem. Może uda nam sie tam spotkac, przyjacielu...


niedziela, 22 stycznia 2023

Trochę mi brak Babci Ludwiki......


Moja Babcia miała na imię Julia. Byłam Jej ukochaną wnuczką.Babcia zdążyła poznać moje dzieci, zdążyła być Prababcią. One nie pamiętają, ale szczęśliwie są zdjęcia. Byłam z Babcią i Dziadkiem bardzo związana. Dziadkowie  byli  repatriantami. Zostawili  cały dobytek i kawał życia za białoruską granicą. W Polsce osiedli  w Warszawie. Moi rodzice  zamieszkali  z nami w  Legnicy ale dla nas wędrówka się nie skończyła. Co jakiś czasem przenosiliśmy się  do kolejnych miast. Ale kiedy tylko było to mozliwe przyjeżdżał po mnie Dziadek Borys{dziś Dzień Dziadka}i wiózł mnie do Warszawy, na ul Miodową .Dzięki Dziadkom, ich miłości, trosce, opiece miałam namiastkę szczęśliwego dzieciństwa. Babcia była na moim ślubie,Dziadek już chory ,musiał zostać w domu. Kiedy moja córka skończyła dwa lata pojechaliśmy w odwiedziny do Dziadków.Dziadek,niestety już nie poznał mnie i był przekonany,że mała dziewczynka to ja. Wkrótce zmarł. Babcia odwiedziła mnie dwukrotnie w Szklarskiej Porębie, gdzie mieszkałam i pracowałam,poznała wtedy swego kolejnego prawnuka, mego syna,miał trochę ponad rok. Babcia zmarła tak cichutko i dyskretnie jak żyła -we śnie. Oboje prawosławni, pochowani na cmentarzu wolskim w Warszawie. Odwiedzam Ich tak często jak mogę. Cmentarz wolski dla mnie porównywalny jest z Powązkami. Wiekowe drzewa, pomniki pamiętające  XVIIIw, cisza, spokój ,przemykające wśród zieleni wiewiórki, ogromne sroki, świergot ptaków  zmusza do chwili refleksji, zadumania sie, wspomnienia tych, ktorzy odeszli w niebyt. Memento mori.
O dziadkach myślę często. Swoim wnuczkom staram się oddać to co otrzymałam od Nich....

 Babcia Julia



Babcia Julia z wnukami:Tadeusz, Andrzej i ja, Barbara

 

Tu spoczywają  moi Dziadkowie: Julia, Borys Kuczyńscy.



poniedziałek, 16 stycznia 2023

Bogaty i zdrowy zakwas z buraków

    W nowym roku postanowiłam zacząć dbać o zdrowie. Trochę póżno,ale lepiej póżno niż wcale.  Przeglądałam różne poradniki i blogi aż trafiłam na cos fajnego, t.j. na przepis na kwas buraczany. Robiłam go czasem już dawniej, ale ten wydał mi się  inny i  bardzo smakowity. Postanowiłam więc podzielić się  nim z tymi, którzy też chcą zadbać o swoje zdrowie a wiadomo,że burak to warzywo niezwyczajne , pełne różnych dobroczynnych włąściwości, zalecane do spożywania w  różnych postaciach przez znawców przedmiotu. Twórczyni przepisu na kwas buraczany opowiada barwnie i ilustruje tę opowieśc buraczaną działaniem , bardzo utrudnia jej te starania zażywna jejmość wcinając  się co chwila  w pół słowa ale ostatecznie przepis poznajemy i można zabrać się za kiszenie.Udaję się  zatem na poszukiwania stosownych produktów.  Mam nadzieję,że mój kwas będzie równie pyszny , jak ten  reklamowany w poniższym filmiku! 

poniedziałek, 2 stycznia 2023

Odchodził Stary Rok....


 Już odszedł. Jaki był? Chińskie przysłowie powiada ; "obyś żył w ciekawych czasach" Ja wolałabym żyć w czasach normalnych, nudnych spokojnych. Jaki był mój mijający rok? Ano, trochę dobry, trochę zły.Minioną zimę wspominam bez sentymentu. W grudniu dopadł mnie covid, zostawił pamiątkę; brak węchu , uporczywe bóle głowy i  zdemolowany smak. Zima była ostra i snieżna, zimy nie lubię, żle znoszę mróz i  śnieg już od dziecka.


W trakcie zimy nie działo się nic ciekawego. Czas mijał mi na czytaniu, oglądaniu filmów, szaradziarstwie. Starałam się dokarmiać koty , było to trudne ze względu na siarczyste mrozy i śnieg. Mam nadzieję, że przeżyły ten czas z moją pomocą. Moje domowe głównie drzemały, na balkon zaglądały na chwilę i szybko zmykały.



Wiosna była pózna i zimna. Wielkanoc spędziłam z warszawskimi dziećmi na Helu.

Upału nie było, ale dało się żyć i robić długie spacery.Pobyt byłby udany  bardzo gdyby tylko jedna z osób nie uznała za  konieczne strzelania focha za fochem. Trudno, w beczce miodu często jest też łyżka dziegciu.


Muzeum Obrony Wybrzeża na Helu. Historia pisana krwią i bohaterstwem.

Wojna w Ukrainie . Szok, niedowierzanie, że psychopata odważył się zaatakować, zabijać , niszczyć. I natychmiastowa pomoc  z Polski. Solidarnośc, gniew, łzy bezsilności , współczucie.
W maju odwiedziły mnie warszawskie dzieci.  Pojechaliśmy nad jezioro Gałęziste. Niewielkie ale bardzo urokliwe położone wśród lasu, jedno z wielu na suwalszczyżnie.



Po drodze mijaliśmy kapliczkę  , niewielką stadninę koni, piękny starodrzew.
Po wyjeżdzie dzieci  zdarzyła się historia z kotem Mietkiem. Pojawił się przy śmietniku,niczyj, kiedyś prawdopodobnie miał dom, bo nie bał się, podchodził, prosił o głaski, przewracał  na plecy pokazując brzuszek, co u kota jest wyrazem niezwykłogo zaufania.  Biegł za mną do klatki. Nie mogłam go wziąć, bo moje obwiesie nie tolerują innch futer,, mieszkanie malutkie, drzwi tylko wejsciowe i do łazienki a tam kuweta. Serce mi pękało z zalu. Skontaktowałam sie więc z Kotozem . { to miejscse dla znalezionych kotów, dorosłe kastruje się i na ogół wypuszcza w miejscu bytowania, młode kastruje się szczepi itd i szuka domów}. dziewczyna przyjechała natychmiast, sądziłysmy,że to jeszcze młody kociak, ale powygryzane uszka, brak zębów, ślady po walkach świadczyły,że to kot dorosły, chociaż drobny, malutki. Dostał imię Mietek, został wykastrowany, zaszczepiony, przebadany i czekał na dom. Bardzo proludzki, przyjazny, spragniony obecności człowieka.




W międzyczasie okazało się, że rozwala mi się wersalka,  eksploatowana bardzo  intensywnie przez moje futra i ma zamiar rozpaść sie biblioteczka, wiekowa i ledwo trzymająca pion. Ponieważ Boguś lubił leżakować na górze  onej, a zaczęło się to robić niebezpieczne trzeba było pomysleć o kupnie nowych mebli. Na pierwszy ogień poszła kanapa.. Kiedy tylko została złożona  natychmiast poddana zostałą testom.


Zasiedlamy nową biblioteczkę!


Na początku pażdziernika pojechaliśmy odwiedzić naszych zmarłych do Żmigrodu. Skomplikowana podróż: do Warszawy pociągiem, potem samochodem do Żmigrodu. Była piękna pogoda, przy grobie spotkaliśmy się z moim bratem Adamem, ktory przyjechał z Krosna.

Potem pochodziliśmy po miasteczku, powspominaliśmy żyjących  tu kiedyś dziadka Wacława i jego syna  Sławomira,podziwialiśmy architekturę  starych budynków


Wypiliśmy kawę w jedynej  w miasteczku kawiarni, porozmawialiśmy i trzeba było wracać.

Ja zostałam parę dni w Warszawie. Pogoda była piękna więc tradycyjnie odwiedziłam Dziadków na Woli.



Niezwykle piękne wnętrze małej cerkiewki  aktualnie remontowanej
Wracałam nie spiesząc się i odwiedzając miejsca szczególnie mi bliskie. Ulubiona moja malutka uliczka Kozia.Znajduje sie tu Muzeum Karykatury.

Od lat ta sama Telimena, swego czasu miejsce spotkań światka artystycznego. 
Mistrz Adam. Nie był moim ulubionym w czasach szkolnych. Zdecydowanie wolałam Asnyka i Słowackiego. 

Wstrzymał Słonce, ruszył Ziemię...

W listopadzie znów odwiedziły mnie dzieci. 1 listopad -odwiedziliśmy suwalską metropolię. Niezwykłej urody , starannie odrestaurowana cerkiewka

Sciana ocalałych macew na żydowskim kirkucie


Cmentarz suwalski to cmentarz 7 wyznań . Unikat na skalę europejską.
W listopadzie zafundowałam sobie wielką przyjemnośc. Spektakl baletu z Ukrainy "Wirski" Występy tego baletu widzialam kilkakrotnie. za każdym razem wychodziłam pełna wrażen i zachwytu.



Spektakl artyści zakończyli w bardzo wzruszający sposób. Rozpostarto flagę Ukrainy,  zaśpiewano hymn, publicznosć  wstała z miejsc i w absolutnej ciszy słuchała, w wielu oczach pojawiły się łzy.....
Ale jak to w życiu bywa, po chwilach miłych pojawiają się mniej miłe. Zaczął chorować Boguś. Po raz ktoryś zaczęło łysieć mu uszko. Byłam pewna,że tak jak poprzednio dostanie zastrzyki i przejdzie. Lecz tym razem zaczęły mu łysieć wewnętrzne strony łapek i  brzuszek, zaczął wylizywać te miejsca. Badania krwi nie wykazały odchyleń od normy, skóra była czysta,. Przy okazji wetka zbadała co w pyszczku piszczy  i okazało sie,że trzeba oczyścić ząbki. Był więc Boguś poddany sanacji jamy ustnej🙁😯.Łysienie najpewniej jest psychogenne, staram się żeby nie było żadnego stressu ale u kota stress może wywołac dosłownie wszystko. Ponadto Boguś kiepsko je ,domaga się zabawy, psoci, jest tak ruchliwy, że chyba ma ADHD.



Wyłysienia widać wyrażnie,, jutro idziemy znów do weta.
W grudniu zawitała na kilka dni sroga zima. Mróz i wielkie opady śniegu








Po kilu dniach zaczęła się odwilż , zrobiło się niebezpiecznie, bo zrobiło się ślisko. Chodniki w ramach oszczędności posypywano skąpo lub wcale. 
W międzyczasie obejrzałam dwa znakomite filmy. Wesele Smarzowskiego{to drugie} i Johnny .Ten drugi to opowieść o ks. Janie Kaczkowskim. Mądry, wzruszający ,zmuszający do wielu refleksji.  Ks. Kaczkowski, człowiek  bardzo doświadczony przez choroby i niepełnosprawność fizyczną niezwykły, piękny, mądry. Warto obejrzeć i czegoś sie może nauczyć. No i święta. Tym razem w Warszawie. 

Moja synowa, lubię Ją i szanuję.Jest drugą córką.


Nad wszystkim czuwał kapitan Spock, zwany księciuniem.
 W pierwszy dzień świat odwiedzilismy Pl. Zamkowy. Tłumy ludzi, mnostwo obcokrajowców i  coś co mnie powaliło- otwarty Mc Donalds i kilometrowa kolejka. Niedlugo pewnie tradycją się stanie wigilia w Mc Donalds Syta wrażeń wróciłam do Suwałk, gdzie  czekały

stęsknione i obrażone futra.


Tak w skrócie minął mi  stary rok. 
Nowy powitałam  w towarzystwie obwiesi ,szampana nie piliśmy ale życzenia złożyliśmy i udaliśmy sie na spoczynek. 
Taką temperaturą powitał nas Nowy Rok!