Kiedy już prawie wszystko zostało spakowane, rozdane, oddane, wyniesione przyszedł czas na gościnę . Kupujący mieli 10 dni na udostępnienie swego mieszkania a ja swoje musiałam opuścić i tymczasowo zamieszkać u córki. Baliśmy się jak zareagują na siebie : Mela i Boguś na sześcioro rezydentów córki. W czasie jazdy na nowe mieszkanie Mela wyła rozpaczliwie i bez przerwy. Boguś pomiaukiwał ale zniósł z godnością tę sytuację. Na miejscu Mela schowała się pod łóżko i nie wychodziła przez pierwsze dwa dni. Boguś zrobił inspekcję, wypadła chyba pozytywnie, bo zaczął domowników rozstawiać po kątach. A kiedy zobaczył,że po posiłkach opuszczają oni mieszkanie zaczął kombinować jakby wyjść za nimi. Trzeba było bardzo uważać.
17 czerwca przejęłam mieszkanie , rzeczy zostały przewiezione, i dwa dni pózniej zmieszkaliśmy na nowych smieciach. Przez cały ten czas mieszkaniowo-przeprowadzkowej zawieruchy wspierała i pomagała mi moja niezawodna drużyna; dzieci i brat.
Koty poczuły się w nowym miejscu dośc pewnie, miały swoje rzeczy, swoje zapachy, meble. No i balkon,zupełnie inny niz poprzedni. Osiatkowali mi go syn z bratem, odpowiednia siatką i profesjonalnie. Niestety po tej siatce nie da się smigać, jak na poprzedniej ,ze sztywnego plastiku.
Mela zafascynowana jest wanną, na starym mieszkaniu był brodzik, w ktorym chętnie bawiła się cała trójka. A tu coś nowego, nie ma końca zdziwienie -.
Tu, nad ciemnym balkonem ,na 1 piętrze zamieszkaliśmy.
Zmiana jest dla mnie bardzo bolesna, to jest cały czas obce dla mnie miejsce, nie wiem czy kiedyś stanie się moim miejscem na ziemi. Ale wiem już, że zycie to najbardziej zaskakujący i bezwzględny scenarzysta. Z mojego nowego balkonu widzę szpital i zakład opiekuńczy , gdzie przez dwa lata byłam codziennym gościem, gdzie patrzyłam na lekarzy, pielęgniarki i coraz bardziej traciłam dla nich szacunek i zaufanie. Ciągle jestem poobijana, nie mogę uwolnić się od myśli o tym co było i czy musiało tak być i tak się skończyć. Ciągle jestem z Franią, z jej cierpieniem , chorobą i swoją bezsilnścią. I czekam na powrót chęci do zycia.