Obserwatorzy

środa, 17 lipca 2019

Decyzje dobre i złe

Dzisiaj mija miesiąc od dnia ,w którym z Melą i Bogusiem zaczęliśmy nowe życie w nowym miejscu. Z decyzją sprzedaży swego, dużego, za dużego dla mnie mieszkania nosiłam się od dawna. Ale zwlekałam,odwlekałam, trudno zostawić miejsce, gdzie spędziło się tak wiele lat, gdzie działy się rzeczy ważne, zwykłe i niezwykłe, dobre i złe.Decyzja przyszła nagle, szybko znależli się chętni i klamka zapadła.Swoje wielkie 74 metrowe mieszkanie zamieniłam na połowę mniejsze,41 m. I nastąpiło wielkie pakowanie. Jak pomieścić rzeczy  gromadzone przez lata, meble, książki na maleńkiej powierzchni. Z bólem serca musiałam wybierać,wyrzekać się, rezygnować. Pakowanie to straszna robota, rosną stosy kartonow  a rzeczy jakby nie ubywało. Mela i Boguś z wyrzutem patrzyli, kiedy znikła ich ulubiona wydrapana wersalka, półki po których się wspinali, segment na którym urządzali dzikie gonitwy. A mnie bolało serce, że opuszczam to miejsce,ktore było domem mojej Frani, gdzie był jeszcze jej zapach, ślady jej choroby i cierpienia.










Kiedy już prawie wszystko zostało spakowane, rozdane, oddane, wyniesione przyszedł czas na  gościnę  .  Kupujący mieli 10 dni na udostępnienie swego mieszkania a ja swoje musiałam opuścić i tymczasowo zamieszkać u córki. Baliśmy się jak zareagują na siebie : Mela i Boguś na sześcioro rezydentów córki. W czasie jazdy na nowe mieszkanie Mela wyła rozpaczliwie i bez przerwy. Boguś  pomiaukiwał ale zniósł z godnością tę sytuację. Na miejscu  Mela schowała się pod łóżko i  nie wychodziła przez pierwsze dwa dni. Boguś zrobił inspekcję, wypadła chyba pozytywnie, bo zaczął domowników rozstawiać po kątach.  A kiedy zobaczył,że po posiłkach opuszczają oni mieszkanie  zaczął kombinować jakby wyjść za nimi. Trzeba było bardzo uważać.







17 czerwca  przejęłam mieszkanie , rzeczy zostały przewiezione, i dwa dni pózniej zmieszkaliśmy na nowych smieciach. Przez cały ten czas mieszkaniowo-przeprowadzkowej zawieruchy  wspierała i pomagała mi moja niezawodna drużyna; dzieci i brat.
Koty poczuły się w nowym miejscu  dośc pewnie, miały swoje rzeczy, swoje zapachy, meble. No i balkon,zupełnie inny niz poprzedni. Osiatkowali mi go syn z bratem, odpowiednia siatką i profesjonalnie. Niestety po tej siatce nie da się smigać, jak na poprzedniej ,ze sztywnego plastiku.





 Mela zafascynowana jest wanną, na starym mieszkaniu był brodzik, w ktorym chętnie bawiła się cała trójka. A tu coś nowego,  nie ma końca zdziwienie -.
 Tu, nad ciemnym balkonem  ,na 1 piętrze zamieszkaliśmy.

Zmiana  jest dla mnie bardzo bolesna, to jest cały czas obce dla mnie miejsce, nie wiem czy kiedyś stanie się moim miejscem na ziemi. Ale wiem już, że zycie to najbardziej  zaskakujący i bezwzględny scenarzysta.   Z   mojego nowego balkonu widzę szpital i zakład opiekuńczy , gdzie przez dwa lata byłam   codziennym gościem,    gdzie patrzyłam na lekarzy, pielęgniarki i  coraz bardziej traciłam dla nich szacunek i zaufanie. Ciągle jestem poobijana, nie mogę uwolnić się od myśli o tym co było i czy musiało tak być i tak się skończyć. Ciągle  jestem z Franią, z jej cierpieniem , chorobą i swoją bezsilnścią. I czekam na powrót chęci do zycia.

13 komentarzy:

  1. Basiu, bardzo Ci współczuję bo faktycznie taka zmiana jest dla każdego bardzo bolesna. Żal opuścić swoje mieszkanie z którym związane są ważne wspomnienia. Jednak jego utrzymanie to zbyt duże koszty i wiele z nim pracy. Jesteś osobą wyjątkowa, kontaktową i szybko zawrzesz znajomości. Mam nadzieję, że będzie Ci raźniej. Nigdy nie mieszkałam w bloku ale sądzę, że do każdego miejsca można się przyzwyczaić. Masz przy sobie małych Przyjaciół i to one dają Ci radość i miłość.
    Basiu, wszystkiego najlepszego w nowym domu.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmiana spora... Eh, sama nie wiem, mam tyle w sobie bólu po odejściu Amberka, że czasami chciałabym z domu ja chwilę wyjechać. A to dlatego, że wszędzie są jego niewidzialne ślady. Wiem, że on był, kocha się go choć go nie ma... Tylko czemu te znaki ta pamięć taka dobra... Chessur mnie ja pewno uratował od jakiejś depresji, bo narodził się w noc jak Amber tam był. I to obrałam jako znak... Życzę Wam wszystkiego co najlepsze . Nie wiem może jednak jakoś mały kotek? U gosianki ostatnio bardzo dużo maluchów jest. Może rozweselił by towarzystwem nie tylko koty ale i Ciebie? Ale nic na siłę na wszystko jest czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę powodzenia na nowym miejscu, żeby chociaż trochę stało się fajne i przyjazne... ciężko zmieniać swoje miejsce zamieszkania, ale czasami nie można inaczej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja wiem co czujesz, Kochana moja ślę serdeczności same pogodne myśli w twoim kierunku. Czerp siłę z kotów, które na swój sposób próbują zobaczyć dobre rzeczy w nowym miejscu i może w ten sposób próbują również pocieszyć Ciebie? Zaletą takiego mniejszego mieszkanka jest mniejsza ilość powierzchni do sprzątania, okien do mycia. I koty łatwiej znaleźć :) - Nie wiem jak Cię pocieszyć.
    Wyprowadzała się sąsiadka z kotem który wychodził sobie na ogródek i kręcił się po ogródkach sąsiadów więc była pewna, że podczas pakowania i tego zamieszania poszedł sobie na spacer. Czekała, spowalniając transport, potem jeszcze dzień w dzień czekała na niego, potem nowym właścicielom i wszystkich sąsiadów prosiła o zwrócenie uwagi na nigo jakby się pokazał. Dwa tygodnie po przeprowadzeniu się na nowe miejsce, kiedy ustały większe hałasy w nowym domu kot wyszedł z koszyka, schował się w pościel czy w ręczniki i tak przesiedział tyle dni bez jedzenia i picia! Twoje poradziły sobie świetnie :D
    Moc uścisków. Ja się ogromnie cieszę, że to tylko przeprowadzka bo widząc ciszę na blogu już się bardzo martwiłam, że coś się ze zdrowiem Twoim stało. Ufff... Patrz... jak to człowiek różnie na to patrzy :))))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomyślności w nowym miejscu. Obyście się wszyscy jak najszybciej poczuli jak u siebie.
    My też po przeprowadzce, a nawet dwóch - w lutym i w maju. Ale już okrzepliśmy, mamy ciszej i lepszy widok zza oknem.
    Ślemy ciepłe i życzliwe myśli.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kociafraniu wiem jak to jest gdy trzeba wszystko zmienić i to w tak krótkim czasie. Też to przerabiałam i nawet odchorowałam ...
    Ale teraz jest mi dobrze i mam nadzieję że u Ciebie też się wszystko fajnie poukłada ;-)
    Najważniejsze że dałaś radę i kotki też. Fajnie że nadal macie balkonik :D Nie zadręczaj się , staraj się wspominać tylko dobre chwile ...
    Najlepszego na nowym mieszkaniu !
    Pozdrawiam ciepło


    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam za Panią ogromnie kciuki, wierzę, że w nowym mieszkaniu z czasem poczuje się Pani lepiej. pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. doczytałam... Basiu... dasz radę... wiesz ... z mniejszego mieszkanka szybciej da się zrobić przytulny kącik... dasz radę ! wierzę w to...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się, że mogłam trafić na Twojego bloga

    OdpowiedzUsuń