Obserwatorzy

wtorek, 1 października 2019

W życiu piękne są tylko chwile...

Czasem mam wrażenie,że limit tych chwil  już mam wyczerpany.
 Żyjemy  na ul. Szpitalnej już  czwarty miesiąc. Moje koty i ja.  One kryzys mają za sobą, ja cały czas jestem jak na huśtawce. Czasami zaczynam podejrzewać,że może dotknęła mnie choroba dwubiegunowa. Wahania nastrojów, smutku, umiarkowanej radości , na zmianę, raz w górę ,raz w dół. Może potrzebuję więcej czasu,żeby  oswoić się z nową sytuacją, nowym miejscem, zagospodarować czas, który rozmnożył mi się  jak dzikie króliki i przecieka między palcami .
Nasze zmiany życiowe bardzo ciężko przeżyła Mela.  Nowe mieszkanie jest na 1 piętrze, z balkonu widoczny jest parking przyblokowy i  kawałek ulicy. Plac zabaw dla dzieci,ktorych jest sporo tętnił latem życiem , wrzaski, bieganina, łoskot huśtawek,  dobiegający głośny ruch uliczny, tego  na starym mieszkaniu nie było. Mela nie wychodziła na balkon, chowała się  w zakamarkach, była przestraszona.W dodatku Boguś odreagowywał stres  agresją wobec Meli. Nie było rady , sięgnełam po koci prozak czyli Zylkene, ziołowy środek ,który okazał się  bardzo skuteczny,  podawałam obojgu, oczywiście przy protestach, drapaniu, warczeniu. Ale pomogło. Dziś psocą równo,  dwa obwiesie z piekła rodem.









Moje nowe lokum to 41m, na razie ciągle prowizorka. Chciałabym żeby to miejsce stało się moim,żeby przestało być obce .Może ,kiedy dokonam w nim wszystkich planowanych zmian ,stanie się przytulnym kątem, pewnie ostatnią już przystanią. Ale ciągle jeszcze  się nie ogarniam, ciągle wracają myśli, obrazy, wszystko, co działo się wokół mnie jeszcze tak niedawno. Ratują mnie książki.   W ciągu dnia i w nocy- towarzyszą mi  i  odrywają od smutnych myśli ,podobnie jak muzyka. I może, kiedy już się ogarnę, zacznę zaglądać częściej na  strony kocifrani, chociaż Frani już nie ma, więc czy jest sens aby jeszcze tu zaglądać?