Obserwatorzy

sobota, 31 grudnia 2016

Mija rok...

Minęły święta,były dla mnie spokojne i zupełnie inne niż wszystkie poprzednie. Przygotowali je niemal w całości synowa i syn,córka z rodziną po raz pierwszy spędziła je poza domem a ja cały ten przedświąteczny i świąteczny czas spędziłam kursując między Ogrodową a swoim domem. Dwa razy dziennie chodziłam lub jechałam z synem,karmiłam futra domowo-wychodzące i te wolnożyjące. Było deszczowo wietrznie,zimno więc domowe niechętnie wychodziły a jeśli juz to na chwilę. Jeden Kazio wylatywał jak z procy i ginął z oczu.
Nie mogłam wyjść i zostawić go na dworze,bo jest podatny na przeziębienia  więc zawisałam na balkonie i błagalnie  nawoływałam. Niosło się moje Kaziu, Kaziczku, Kazieńku ....rzucałam na przynętę smakowita kiełbaskę, Kaziczek podrzucał ją jak Lewandowski piłkę i miał w nosie. Przychodził,kiedy uznał za stosowne. Zwierzynę oddałam w ręce państwa w komplecie


Kaziczek niecnota!

 bez uszczerbku na zdrowiu, wypasioną smakołykami i szczęśliwą,ze w końcu wrócili.
 Świąteczny,spokojny nastrój  zakłóciła wiadomość o strasznej katastrofie w której zginęli wspaniali artyści Chóru Aleksandrowa. Byli w Suwałkach ale ja nie nie byłam na ich koncercie i już nie będę.Niepowetowana strata dla kultury i wielbicieli ich talentu. Potem George Michael. Przedtem Bowie, Prince, Cohen. Wielcy i niezastąpieni.
Święta, święta a już  za kilka godzin Nowy Rok.Jaki będzie?  Mijający był i dobry i fatalny.Ale każdy oceni go ze swego punktu widzenia, bo dla każdego z nas był inny. Chciałabym,żeby był lepszy ale złośliwi twierdzą,ze lepsze juz było. Pażywiom- uwidim!
Życzę wszystkim przyjaciołom zdrowia i szczęścia, spełnienia marzeń i pragnień, Futerkom i nie tylko pełnych miseczek, ciepłego kąta i serca. Do Siego Roku!







czwartek, 15 grudnia 2016

Słówek kilka

Podwójny numer Kocich Spraw. Bogaty w historie o ludziach o wielkich sercach,empatycznych, niosących dobro. Mohammad Alaa z Aleppo. Z miasta ,którego już nie ma, gdzie zabijanie cywilów to chleb powszedni. I tam w tym piekle znalazł się człowiek niosący pomoc kotom .Ma ich pod opieką  około 200.Nie może i nie chce uciec z miasta,bo wtedy zwierzęta zginą.Przychodzą mu z pomocą darczyńcy z całego świata.
Schronisko w Orzechowicach i kolejny człowiek niosący dobro-Przemysław Grądziel.
Pod jego czujnym okiem schronisko zamienia się w namiastkę domu.
James Bowen i kot Bob. Narkoman żyjący z dnia na dzień,nie zawsze zgodnie z prawem spotkał swego kota. Dał mu serce i kąt , Bob pomógł mu się pozbierać. Efektem tej przyjażni są trzy książki Bowena o wspólnym życiu  niezwykłego kota  i człowieka ,któremu udało się wyiść na prostą. Książki  są świetne,bardzo polecam. No i super dodtek  Młode Koty. Twórczość dziecięco młodzieżowa zaskakuje dojrzałością,świetnie napisanymi historiami  i daje nadzieję,ze rośnie pokolenie,które będzie umiało dostrzec zwierzęta i ich potrzeby.
 jak zwykle piękny papier i zdjęcia. Warto kupić!
A tymczasem za chwile święta. U mnie bez fajerwerków i szaleństwa. Ze względu na kłopot z okiem odpada wielkie sprzątanie,jeszcze większe gotowanie  i pieczenie, Czuję się zmęczona i przygnębiona fatalną rzeczywistością, boję się kolejnych dobrych zmian, a i w tzw. zaciszu domowym  nie najlepiej.
Pewnie dlatego dawno nie zaglądałam i nie pisałam.moje stadko miewa się dobrze ale u Frani wyczułam  w okolicach żeberek,przy przedniej łapce guzek. Jest on miękki ,może być tłuszczak lub coś podobnego,ale  wetka już zaplanowana. Boguś,ten mały obwieś psoci do utraty tchu. Jaka szkoda,ze nie mam domu z ogródkiem,szalałby do woli a ja nie miałabym wyrzutów sumienia,ze go uwięziłam w czterech ścianach.














sobota, 12 listopada 2016

Żegnamy Leonarda

Wiadomo,ze jesteśmy śmiertelni,przychodzi czas i nie ma zmiłuj. Ale kiedy odchodzi ktoś taki jak Leonard Cohen to pozostaje wielka pustka i żal. Dzięki Leonardzie,że byłeś,odpoczywaj.....


piątek, 11 listopada 2016

Hu hu ha,nasza zima zła!

Jak co roku miałam nadzieję,że może tym razem  nie zawita,nie zasypie, nie zamrozi....
No i nie darmo mówi się,ze nadzieja - matka głupich.
Przyszła we środę,nasypała białego świństwa, podmroziła , na szczęście leciutko, jakby chciała powiedzieć,jestem i zadomawiam się na dłużej.



Widok z mego okna. Na parapecie Boguś, kombinuje jakby tu wyskoczyć  na zewnątrz przez uchylone okno  i osobiście sprawdzić co to za białe świństwo!  Niestety, w oknie ogranicznik!






Może to piękne zza szyby  albo na obrazku. W rzeczywistości oznacza  kilka kilogramów dodatkowo na grzbiecie, marznące nogi i ręce. Ślisko i zimno. I najważniejsze- zaczyna się trudny ,czasem okrutny czas dla zwierząt pozbawionych domu i opieki. 
Kiedy widzę osiatkowane,zabite na głucho okienka piwnic, niemozność wpuszczenia tam zmarzniętych kotów ogarnia mnie szewska pasja a za chwilę bezsilność. Czy jest jakiś sposób na to, zeby nauczyć ludzi wrażliwości,odpowiedzialności, empatii??  

czwartek, 3 listopada 2016

Boguś - obwieś,pierwsza rocznica

Dziś mija równo rok jak Boguś zamieszkał ze mną i Franią.
Nie miał problemu z adaptacją, całe mieszkanie było natychmiast jego. Pierwsze kroki skierował - jakże słusznie-  do kuchni.
Był tak wygłodzony,że przez pierwsze dni wciągał wszystko co wpadło w łapki,jak mały odkurzacz. Buszował w nocy, musiałam chować wszystko  co według niego nadawało się do jedzenia. Nie było dla niego miejsc niedostępnych. Od razu pokochał balkon. Latem spędzał tam całe noce mordując zawzięcie ćmy .
Nie pokochali się z Franią. Myślę,że to przede wszystkim różnica wieku,  Frania ma +- około 8 lat ,Boguś  około 1,5 roku. Frania jest introwertyczką, Boguś dusza towarzystwa,lew salonowy.
Ale krew się nie leje,gonią się czasem nawzajem,nie biją się o jedzenie czy kuwety.
Miałam obiekcje przed przygarnięciem Bogusia ze względu na specyficzną chorobę,która jest w moim domu.  Na razie obiekcje okazały się bezpodstawne a bez Bogusia już nie wyobrażam domu i życia. To prawdziwy struś- pędziwiatr. Nic nie może obejść się bez jego obecności. Zaczepia,podgryza, penetruje każdy kąt i mysią dziurę. Frania przygląda się tym harcom ze zgrozą,czasem da się namówić  na zabawę ale szybko się wycofuje. Boguś czuje respekt jedynie przed odkurzaczem.
Trochę ciasno ale napić się  można.

Frania lubi obserwować działalność Bogusia  siedząc na lodówce.
Kupiłam Bogusiowi leżaczek bo Frania nie zawsze się zgadza,żeby spał z nami. No i wyglądało na to,że  w leżaczku będę spać ja.  Boguś miał leżaczek w nosie do czasu,kiedy zainteresowała się nim Frania. Teraz zasiedlają go na zmianę.
Musi być sprawdzone i zaakceptowane. Kontrola podstawą zaufania!
Na półeczce mięsko,może da się do niego dobrać?


 Boguś forsuje suszarkę w łazience. Ale Frania w jego wieku była lepsza w tym sporcie. Wlazła na kabinę prysznicową i darła się,żeby ja zdjąć.




Czasem zdarza się,miła chwila zawieszenia broni. Moje futra kochane!

wtorek, 1 listopada 2016

Wszystkich świętych

UMARŁYCH WIECZNOŚĆ DOTĄD TRWA DOKĄD
PAMIĘCIĄ SIĘ IM PŁACI
                                     /Wisława Szymborska/



niedziela, 30 października 2016

Pażdziernik miesiącem wspomnień.

Pażdziernik to miesiąc w którym wspominamy naszych przyjaciół. Nie  ma  ich już z nami,powędrowali za TM.
Pażdziernikowy  numer Kocich spraw jest poświęcony wspominkom,bardzo wzruszającym i  pięknym.
Karolina Talar i jej pozegnanie z Puszkiem.
" Zadziwiające,jak huczy cisza pozbawiona szelestu kocich łapek....
To było cudowne 18 lat.
Posiadanie kota jest inne od posiadania psa.
Kot to istny wszechświat zachowań.
Jest jak człowiek.
A taki kot,jakim był Puszek,trafia się tylko raz
w życiu.
To była moja  kolej
Moja szansa.
Nie przegapcie swojej.
Koty zawsze łażą swoimi ścieżkami.
Puszek polazł gdzieś swoją.
A ja.....
Cholera,
Ja nie potrafię przywrzeszczeć go z powrotem."
 A ja rozmyślam o Was,przyjaciele moi.
Kojo,suniu, zrobiłaś paskudnego psikusa odchodząc  nagle. Poszłaś do Poluni,Misi. Soni, Lucka,Orfika, Normisi.,Norki ,Meli, Awy, Piranki, Azy...
Futerka najmilsze, Rudy Henryś, Feluś,Łapka,Sznureczek, Alcest ,mała córeczka Beksi, Helenka, Kocurek,Lola i wszystkie bezimienne ,które za TM  już nie cierpią,nie boją się, mogą beztrosko hasać po łąkach- myślę o Was serdecznie i często.















piątek, 14 października 2016

Nieśmiertelnik żółty- pażdziernik...

Jeszcze feeria barw,jeszcze sporo zieleni ale i przymrozki,wiatr i chłód coraz bardziej dokuczliwy. Lato żegna się z nami  ,było krótkie kapryśne  ale było. nadchodzi nieuchronnie znienawidzona przeze mnie pózna , zapłakana jesień i zima.







Lubię tę kolorową porę roku. Fotki robiłam ponad tydzień temu,w ostatnim ciepłym i słonecznym dniu.
Nasycenie barw,odcienie złota,brązów, żółci,  czerwieni - budzi zachwyt i podziw jak wspaniała jest przyroda.


 tego dnia  idąc na działkę mijałam ,jak zwykle Czarną Hańczę.
Dopływ Niemna, rzeka polsko-białoruska, wypływa z jeziora Hańcza. Słynna w kraju i  także poza granicami ze wspaniałych spływów kajakowych. W jednym z nich brałam udział,polecam , przygoda we wspaniałej scenerii,warto!
Piszę o Czarnej nie bez kozery- nasza Czarna Hańcza w plebiscycie ogólnopolskim została rzeką roku 2016!!
 na działce,gdzie jeszcze sporo roboty towarzyszył mi jeden z Ogrodowiaków- Grafen. To niesłychany wręcz pieszczoch,uwielbia gilanki,głaskanki, mizianki.
 Korzystał z pięknego słonka,łapał żuczki,muszki ,biegał za zabłąkanym wielkim owadem. I co chwila przybiegał,ocierał się o nogi i nadstawiał łebek do drapania.







A w moim domu zagościli jesienni goście dynie. W tym roku dyniarzem został Boguś. Dynie widział w swoim zyciu po raz pierwszy ,bardzo sie dziwił i podchodził z kazdej strony usiłując ruszyć ją z miejsca i potoczyć jak piłeczkę. bardzo był zawiedziony,kiedy dynia nawet nie drgnęła. Dla Frani dynia to chleb powszedni,zainteresowana nie była.