-Obchodzimy ku chwale ojczyzny
jeden dzień kobiety,
cały rok mężczyzny!
-Tyle mistrz fraszki Jan Izydor Sz.
Nic dodać nic ująć.
Dlatego ten dzień jest dla mnie jak każdy inny a nawet gorszy,bo kojarzy się z nieśmiertelnym ,trochę sfatygowanym gożdzikiem i z drobnym suwenirkiem,którego odbiór ,już po kawowo-herbacianej balandze trzeba było pokwitować w księgowośći..Bo : Pero,pero,bilans musi wyjść na zero.
Kilka lat temu 8 marca było i mrozno i śnieżno. Stałam w oknie i patrzyłam jak kolejno gasną światła i milkną toasty. Nagle zza bloku wynurzył się mocno chwiejny jegomość z dziwnym badylkiem w ręku. Po chwili zorientowałam się,że był to gożdzik pozbawiony główki. Jegomość troskliwie chroniąc badylek mozolnie wspiął się po kilku schodkach i wszedł do bloku..Zaciekawiona uchyliłam okna,żeby nie uronić niczego z dalszego ciągu. Było warto-bo oto otworzyły się drzwi wejściowe i wyturlał się z nich jegomość,sturlał się,jęcząc ze schodków, za nim poleciał badylek na końcu wyskoczyła znana mi z widzenia niewiasta,bardzo krewka,która dosadnie określiła gdzie ma bukiet i ofiarodawcę.
A wracając do dnia dzisiejszego-przyniósł mi rozczarowanie,bo candy u Uli i Prządki zakończyło się losowaniem i nie ja byłam szczęściarą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz