Równo za dwa tygodnie-Wielkanoc. Trzeba by się jakoś ogarnąć i uprzątnąć chociaż z wierzchu.Na więcej nie starczy mi zapału. Najchętniej spakowałabym czemodany i ruszyła w Polskę. Nie jestem świąteczna i drażnią mnie te posiedzenia przy stole,chociaż staram się zastawiać go coraz skromniej,bo po świętach nie wiadomo co zrobić z tymi kilogramami,które nagle w nadmiarze wyskakują na wadze.
Kiedy żyła Misiunia problemu nie było: spacer bez względu na okoliczności być musiał, ale Misiunia już 7 rok biega po łąkach w Psim Raju , z kocią spacerować się nie da a samej się nie chce.Od jutra zabieram się więc,bardzo niechętnie,do prac przedświątecznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz