Wczoraj dowiedzialam się o śmierci Grafena.Chorował jakis czas,przestał jeśc, schudł, posmutniał.Piękny, dorodny kot mieszaniec z Brytyjczykiem.Wielki przytulas, lubił posiedzieć na kolanach, pomiziac się, pomruczeć. Nie był moim kotem, ale był czas,że widywalam go często, chodził za mną na działkę, opiekowałam się nim i jego krewniakami pod nieobecnosc właścicieli. Kochałam go, bo nie sposób było inaczej. Wiedziałam,że dni ma policzone, ale nie spodziewałam się, że nastapi to tak szybko. Widziałam go tydzien przed, był już bardzo słaby,ale przecież nadzieja umiera ostatnia. Nie przyszło mi do głowy aby z nim się pozegnać..Odebrano mi możliwośc przytulenia go po raz ostatni... Przegrał z chorobą- FIP- na którą nie znaleziono jeszcze leku. Niektórzy próbują stosując leki zagraniczne, zdarza się, że z lżejszej postaci można kota wyciągnąć. Ale trzeba szybko reagować na objawy i nie wolno leczyć na wlasną ręke.. Grafen nie miał już szans , za długo zwlekano,choroba była zbyt zaawansowana. Mozna było jedynie pielęgnować go, dbać o dobrostan, odwiedzać jak najczęściej weta i dbać, aby nie cierpiał.O jego śmierci dowiedziałam się z posta na FB.To byłe przykre, bo Grafen był mi bliski, bardzo....