Nie wiem dlaczego przestałam tu zaglądać i pisać. Może nie miałam nic ciekawego do powiedzenia, może nie działo się nic godnego zapisu, może wszystko zaczęło być tak beznadziejne, że zawisłam w próżni nie mając ochoty nie tylko na pisanie ale i na jakiekolwiek kontakty z ludżmi. A od ludzi zdawałoby się bliskich i życzliwych nieżle oberwałam. Przez te półtora roku przerwy miałam duzo czasu na rozmyślania, czytanie,słuchanie ulubionej muzyki, na spacery bliskie i dalsze, bo kocham łazęgi . I- będę niekonsekwentna- trochę się działo.
Otóż pod koniec sierpnia minie rok od pewnego wydarzenia w życiu moim i moich kotów: Meli i Bogusia. Niespodziewanie powiekszyła się nam rodzina o trzy kocięta urodzone na działce.Kocięta były małe, jak to kocięta, ponieważ noce były juz zimne -cała trójka chora- koci katar. Nie przezyłyby jesieni , o zimie nie wspomnę. Decyzja była szybka- jako tymczaski biorę je na tzw, dom tymczasowy. Ich dotychczasowi opiekunowie załatwili w Kotozie klatkę, weterynarza, wraz z kociakami dostarczyli leki i wozili malcow na kontrole. Małe nie miały więcej niz trzy miesiące i wytworne imiona- koteczka Carmelia, kociaki Cava i Caro.Jeden biszkopcik, drugi- krówka i śliczna rudo biała koteczka.Razem z dwójką rezydentów 5 futerek na 40 m. powierzchni życiowej.
Najbardziej chory i przerażony był Caro czyli Karuś.Kulił się za kuwetą, oczka zalepione ropą , zatkany nosek. Ale jadł i korzystał z kuwety.
Cava czyli Kawuś i Karmelka byli w znacznie lepszej kondycji, szybko oswoili się z nową sytuacją, Leki i opieka wetki Sylwii działały i kociaki nabierały sił.
Karolek jeszcze mocno chory ale juz się nie chowa, rozgląda sie z ciekawoscią, chociaż z kontenera widok niezbyt rozległy. Dwoje rezydentów zaintrygowanych sytuacją zaglada do kontenera, z ciekawością i raczej przyjaznie.
Boguś zaintrygowany nowymi zapachami i nowym meblem usiłuje zajrzeć do środka.
Mela również zaciekawiona zawartością tego wielkiego pudła do ktorego wejsc nie moze. Za kilka dni , po ostatniej kontroli kociaki opuszczą kontener.I zacznie się nasze nowe wspólne życie . Co na to Mela i Boguś-?
Czekamy na dalszy ciąg historii kociej i ślemy pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję , c.d. będzie, bo kociaki rosną, DT chyba będzie stałym, bo chętnych do adopcji jak na lekarstwo. Pozdrawiwamy!
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że jesteś. Bardzo proszę, nie znikaj na tak długo.
Basiu, jesteś wyjątkową osobą, od lat karmiącą i opiekującą się opuszczonymi kociakami.
Ściskam Cię mocno i serdecznie pozdrawiam:)
Mam nadzieję, że będą kolejne relacje.
UsuńPozdrawiam:)
Dzięki za pamięc. Dalszy ciąg kociej sagi będzie.I może cos jeszcze.Zajrzam do Ciebie - a tam same wspaniałości- fotkowo -slowne. Moze powinnas pomyslec o wydaniu przewodnika po miejscach w ktorych byłaś? Buziaki i serdeczności!
UsuńJeny, cieszę się, że jesteś, witaj z powrotem. :******* Znam ból, kiedy bliscy Cię ranią...niestety. Obie wstaniemy po tym silniejsze i szczęśliwsze, wierzę w to. Podziwiam Cię, Twoje dobro. Tak miło przeczytać Twój post, zobaczyć nowych członków rodziny, uratowanych. Kiedy te kotki Cię zobaczyły, jeszcze chyba nie wiedziały, że właśnie odmienia się ich los na lepsze. Teraz już pewnie wiedzą, a z Tobą będą naprawdę szczęśliwe. Wszystkim Wam życzę dobrego zdrowia, ulgi w cierpieniu, dużo szczęśliwych chwil. Cieszę się, że jesteś. :) <3
OdpowiedzUsuńDzięki za pamięc. dobre słowo i odwiedziny. Mam nadzieję,że w końcu sie pozbieram i będę systematycznie opowiadać o mojej kociej rodzinie. Pozdrawiam Cię najserdeczniej, najcieplej, moje kociska też! kociafrania
Usuń