Obserwatorzy

sobota, 20 kwietnia 2019

Moja Frania

Kończy się Wielka Sobota. Jutro powinien być dzień, zgodnie z katolicką wiarą,  pełen radości  bo oto wraz ze zmartwychwstaniem    pańskim budzi się do życia przyroda, ludzkie nadzieje, wiara,że dobro będzie z nami i w nas.
Moja wielkanoc radosna nie będzie. Moja Frania, koteczka dobra i mądra ,która dzieliła ze mną przez ponad dziesięć lat   dni i noce dobre i złe ,powoli gaśnie.
 Wykryty na wątrobie duży guz nie daje szans. Jest coraz słabsza, przestaje jeść, w jej pięknych, zielonych oczach widzę smutek i żal  a może  wyrzut, że nie dość się staram?
Jest cały czas pod opieką wetki, zabezpieczona p/bólowo, dostaje leki  p/zapalne, pobudzające apetyt,ale nie jest zainteresowana jedzeniem. Podaję jej strzykawką żółtko, tran z dorsza,  ale jest to dla niej dodatkowy stres.
Jeśli miałam jeszcze nadzieję na cud to po wczorajszej wizycie i kolejnym USG- już jej nie mam. Cudu nie będzie.Po świętach będę musiała podjąc decyzję. Ten,kto miał śmiertelnie chore zwierzątko, wie, co to znaczy. Boże, jak mam to zrobić, jak decyzja będzie dobra? czy mam prawo decydować  o  życiu ,ktore już trudno nazwać życiem, czy zdecydować  o śmierci niosącej wyzwolenie z cierpienia? Na całym świecie nie ma nikogo, kto mógłby mi powiedzeć co będzie słuszne . Każda decyzja będzie zła.


Frania ok miesiąca temu. Po kolejnym badaniu krwi wygolone łapki. Wygolony ma też brzuszek, bo było USG. Jeszcze czuła się na tyle dobrze,że wskakiwała na parapet, biegała  po mieszkaniu, jadła .
Jutro Wielkanocna Niedziela. Nie życzę wesołych świąt. Życzę,aby były to święta spokojne ,z bliskimi- ludżmi i zwierzętami. Aby byli wśród  Was jak najdlużej. Doceniajcie kazdego dnia  ich obecnośc i cieszcie się nią , bo nikt z nas nie wie, który dzień będzie tym ostatnim.....

7 komentarzy:

  1. Droga Basiu!
    Przesyłam najcieplejsze wielkanocne pozdrowienia Tobie i Twojej Rodzinie. Wesołych Świąt Wielkanocnych!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doceniam bardzo każdy dzień z bliskimi- ludźmi i zwierzętami , bo wiem co to strata i jak kruche jest życie ...
    Bardzo współczuję Kociafraniu i życzę spokojnych świąt !
    Uściski ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak mi przykro...
    Może uda wam się te święta spędzić razem. Moc uścisków przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykra wiadomość. Musisz się z tym pogodzić, nie ma wyjścia. Trudno jest nam żegnać się z bliskimi naszemu sercu zwierzętami. Nie mówią, że jest im ciężko, że boli. Kochają nas nad życie swe. Ja tuż przed Świętami Bożego Narodzenia pożegnałam najstarszą z mojego stada, suczkę Bawarkę. Także miała nowotwór. To jest straszne przeżycie. Bardzo Ci współczuję.
    Może jeszcze uda się wam spędzić razem Święta, tego Ci życzę.
    Sciskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  5. To klimaty troszkę jak u nas. Ja powiem jedno. Rok temu zaczęła się moja walka o Amberka i teraz jeśli Mefi (a schudł nam sporo) tez Bedzie tak chory - szybciej będę mądrzejsza. Obiecałam sobie, ze kiedy kotek nie chce jeść i współpracować to nie odpuszczę więcej do tego, aby jak depresję i robil pod siebie na podkład. Ja wiem jak bardzo sa mylące chwile ulgi i tego, ze mruczal i się przytulal. Ja myślę, ze on chciał mi tez w ten sposób coś przekazać. Aktem miłości i największej pomocy jest pozwolić odejść nim ból będzie nie do wytrzymania, a oczy ogniste i bez życia. Mi pomogła wtedy Pantera - nie wiem, czy bym dala rade bez rozmowy. Moim zdaniem miała racje - to już nie jest życie. A ja chciałam go zapamiętać jak najlepiej. Najważniejsze ze przestało boleć. A pustka pozostaje na zawsze. Można tylko wypełnić testament i zaopiekować się kolejna kocia bieda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem że to bolesne chwile dla Ciebie,wiem co przeżywasz,a wiem bo mój Agres w styczniu miał zdiagnozowany guz w okolicy wątroby i jelit.Z każdym dniem był coraz słabszy,usg potwierdziło diagnozę wetki.
    Nie wiem na ile leki {dostaje steryd raz w tygodniu,witaminy i kroplówkę,oraz leki osłaniające i przeciwbólowe )a na ile moje modlitwy,a może jedno i drugie,spowodowały że Agres powrócił do żywych aktywnych koteczków,zarzuciłam diety i dostaje to co najbardziej lubi....
    Żyje...jak długo? nikt nie wie,guz nadal jest nic się nie zmieniło...
    A ja dojrzałam do pogodzenia się z Jego odejściem,to pewnie jest czas dla mnie,moje ostatnie radości,ale jakby znowu doszło do takiego stanu w jakim był w styczniu,pożegnałabym go z bólem serca,ale nie narażałabym go na większe cierpienie.(tak uzgodniliśmy z wetem)
    Współczuję ,to trudny dla Ciebie czas...

    OdpowiedzUsuń