Wyruszyłam w tę niezwykła podróż 29 czerwca. Najpierw do W-wy.potem z J.,R. i Ulą do Krosna o nieludzkiej porze czyli 4 rano.
W Krośnie jeszcze ostatnie sprawy,zakupy,pakowanie klamotów do samochodu i....szerokiej drogi,już czas. Było jeszcze ciemno,kiedy wystartowaliśmy bolidem Adasia.
droga do celu prowadziła przez Słowenię,Austrię,Niemcy.
Mieliśmy zanocować w Słowenii,żeby rano zwiedzić jaskinię zanim wyruszymy dalej.
Pierwszy przystanek był u Niemca.
Oczywiście,zgodnie z tradycją w mojej rodzinie-jak podróż daleka-muszą być jaja na twardo.I były.Oraz drożdżówki . Kierowcy A. i R. posiłkowaki się kabanosami z dzika. Dla nas, dziewczyn,niejadalne.
Niemile zaskoczył mnie brud w przyautostradowych toaletach. Widać i niemiecki porządek schodzi na psy!
Przez Niemcy jechaliśmy w deszczu,monotonna jazda usypiała ale generalnie humory dopisywały, a że śmieszy i bawi nas to samo to między drzemkami porykiwaliśmy ze śmiechu.
W Austrii wypogodziło się trochę, podziwialiśmy Alpy i wioseczki malowniczo rozrzucone na zboczach i u ich stóp,,zawieszone niemal w powietrzu zameczki, kościołki uczepione zboczy,było jak w filmach o cesarzowej Sisi.Zatrzymywaliśmy się kilka razy,niestety,z samochodu nie udało mi się zrobić fotek.
Chyba gdzieś koło 18 wjechaliśmy do Słowenii ,która przywitała nas piękna pogodą.
Bez problemu znależliśmy nocleg w ładnej gospodzie i właściwie wszystko byłoby OK,gdyby nie...
Dostaliśmy dwa pokoje na pięterku,czyściutkie,pościel wykrochmalona,łazienka zaopatrzona w mydło,szampon,suszarkę.Wszystko świeże i pachnące.
Odpoczywamy po całodziennej podróży. Następny dzień tez będzie ciężki.
Moją uwagę zwrócił metalowy kojec z boku domostwa. Siedział w nim młodziutki wilczek,śliczny szczeniak, za nim wielka buda, wydawała mi się pusta,bez podłogi,siana,czy czegoś izolującego beton,który
stanowił podłogę kojca. Nie widziałam miski z wodą i jedzeniem a oko w takich sprawach mam iście sokole. Piesek od czasu do czasu popiskiwał,przywierał do siatki ale gospodarze nie zwracali na niego uwagi. W nocy przyszła gwałtowna burza,ulewa.co musiało przeżywać to biedne stworzenie....
A może to jestem nienormalna ,może szukam dziury w całym?
Niestety,fotkę zżarł komputer. Psiak był mały,kojec ogromny,metalowy z podwójnymi drzwiami.
Jeszcze pamiątkowe zdjęcia i w drogę.
Przed nami......ale to już innym razem.
:)...
OdpowiedzUsuńZwróciłaś uwagę właścicielom psa?
Próbowałam,niestety,bez efektów. Rano miska z woda i karma stały przy budzie.Pies będzie stróżujący i nie może być rozpieszczany.
Usuń