Moja pierwsza Wielkanoc w nowym,chociaż już nie tak bardzo, miejscu.
Wielka Sobota. Kąty jako tako ogarnięte, choć bez zbytniego zapału, jaja faszerowane czekają na swoje wielkie śniadanie, mazurek upichcony. A propos- gdybym na własne oczy nie widziała to nie uwierzyłabym. Wchodzę do kuchni ,a na stole,schylony nad mazurkiem, pracowicie i sumiennie oblizuje masę mazurkową- KTO- no Boguś. Nie płoszyłam obwiesia, który nasmakowawszy się do woli udał się na szafę, gdzie zapadł w drzemkę. A ja zaglądam i sprawdzam,czy aby mu ta uczta bokiem nie wychodzi. W tym momencie wdzięczna pamięć podsunęła mi inny obrazek. Dawno temu miałam dożycę Normisię. Koło Bożego Narodzenia upiekłam piernik i zostawiłam na parapecie kuchennym aby wystygł. Aliści słyszę jakieś dziwne mlaskanie. Lecę,patrzę a moja Normisia przełyka właśnie połowę ciepłego jeszcze piernika. Anioły nad nią czuwały bo poza przemarszem wojsk przez całą noc nic jej się nie stało.
No i pora na życzenia. Nie życzę smacznego jajka, mokrego dyngusa,wybornego jadła.Życzę abyśmy zdrowi byli, abyśmy przetrwali tę zarazę bez uszczerbku na zdrowiu swoim i bliskich. I abyśmy juz nigdy więcej czegoś podobnego nie doświadczyli. Życzenia te ślę zaprzyjażnionym blogom, moim bliskim w Krośnie Szwecji, Warszawie, Ryczywole, Legnicy, Wrocławiu ,Suwałkach.
Wszystkiego dobrego 🐣❤️🐏🐰
OdpowiedzUsuńDzięki, spokojnych świąt!😘🌺🌻🌼☘
OdpowiedzUsuńWzajemnie Basiu , zdrówka i spokojnych, normalnych czasów ! ♥
OdpowiedzUsuń💐🧡Dzięki,tęsknię do tych normalnych czasów i chyba nie tylko ja. Trudno znieśc zamkniecie kiedy za oknem piękne słońce. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego, zdrowia i spokoju
OdpowiedzUsuńElu, wzajemnie. Dotrwać do końca tej zarazy w zdrowiu to zadanie dla każdego.
OdpowiedzUsuńCo prawda już po świętach, ale życzę zdrowia. W dzisiejszych czasach nic nie wiadomo. Żyjmy chwilą i cieszmy się tym co posiadamy:) Ty kotkami, ja pieskami.
OdpowiedzUsuńnawiązując do Twojej opowieści o dogu pałaszującym piernik. Przypomniałam sobie mojego doga Sukursa. Mieliśmy gości, zrobiłam kanapki i poszliśmy wszyscy do ogrodu. Wracamy, a kanapek nie ma. Pomyślałam, że nie przyniosłam ich. ale w tym samym czasie mąż zobaczył rzodkiewkę w kieliszku. Nasza psinka bezszelestnie i czysto spałaszowała poczęstunek dla gości. Ach te nasze pupile.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Takie wspomnienia są bezcenne, chociaż za każdym razem boli serce, że nie ma Ich juz z nami.
OdpowiedzUsuńJa też życze zdrowia i szczęśliwego przetrwania tego czasu. Pozdrawiam już trochę wiosennie!