Tydzień temu zakończył mi się remont pokoju.Zaczęło się od zdemolowania życia Koci: trzeba było wynieść się z ulubionej wersalki,zdjąć z parapetu miseczkę z suszem do zajadania nocnych smuteczków,nie wolno było zaglądać w charakterze kontrolera do pokoju(otwarte okno).
Kocia na remontowych gruzach:
Duet malarski (zaznaczam-amatorzy) w działaniu. Efekty będę mogła podziwiać za dwa dni.
W koniecznych przerwach R. przygotowuje mi nowy komputer do pracy.Nowy to on nie jest ale w porównaniu z poprzednim to super expres. Aby mistrzowie pędzla i szpachelki nie opadli z sił zafundowałam im kartacze.To podlaski przysmak:ogromne ziemniaczane pyzy nadziane mielonym mięsem i obficie polane słoninką. Sam cholesterol ale jakie dobre! Niestety nie umiem ich robić,próba skończyła się kompromitacją :W garze pływała oddzielnie bura breja i farfocle mielonego.
Cóż, wiem coś niecoś o zajadaniu nocnych smuteczków i teraz nie mieszczę się w odzież w pożądanym rozmiarze:)
OdpowiedzUsuńCo do szarug jesiennych - ile warte byłyby słoneczne dni, gdyby nie one?
A ruskie kłamią, bo nie wszędzie jest Syberia.
A co byłyby warte smuteczki,gdyby nie można było ich zajadać.?A te trochę sadełka jak znalazł w jesienne szarugi,kiedy kaloryfery zimne a człowiekiem telepie bynajmniej nie z goraca!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń