Wałbrzyska 31,parter.6 pokoi plus kuchnia ,łazienka i duża spiżarka.Za ścianą (widoczny kawałek białego budynku)-fabryka zegarów,gdzie pracował na stanowisku dyr.technicznego mój ojciec.O tych zegarach czasem mówiło się szeptem,że bywają wybuchowe.<Może i były,nie udało mi się sprawdzić.
Te wszystkie okna na dole należały do nas.Korytarz miał 10m długości,urządzalismy tam biegi lub jazdę na czas rowerkiem.Na I p.mieszkali państwo Bytońscy z synkiem Rysiem i psem Orlikiem.Orlik był terierem szorstkowłosym i pierwszym psem,który ugryzł mnie do krwi.Rysio był trochę nierozgarnięty,może potem mu przeszło,ale miał mnóstwo zabawek i mój brat Kajtek chętnie sie z nim bawił .Na tymże piętrze mieszkała też p.Nela Leszczyńska,do której smalił cholewki wuj Aleksander,żonaty i dzieciaty zresztą.Ale tak było. Atrakcja zaczynała się na IIp.Tam mieszkała babka z kozami i synem o nazwisku Krysiak czy podobnie.Kozy mieszkały w podwórzu,w dawnej stajni.Rano były wyprowadzane na niedalekie łąki,wieczorem wracały prowadzone przez babkę z kozami.I wtedy ja wraz z siostrą obleczone w prześcieradła stawałyśmy na zewnętrznym parapecie i wyłyśmy jak dusze potępione,żeby tę babkę nastraszyć.Niestety,nie bała się,wygrażała nam kosturem i wymyślała "od pocudów świata".
Od frontu była siatka,zostały słupki,Drzwi wejściowe te same,klatka pewnie też ale była zamknięta.
No ja nie mogę! W dechę pościk. Sie czyta zarąbiście:)
OdpowiedzUsuń