W Świebodzicach poszłam do 3 klasy .Nie lubiłam szkoły,miałam klopoty z matematyką i w tym też czasie odkryłam wagary.W szkole zakolegowałam się z Kryśką D. Brała udział w realizacji moich różnych pomysłów na życie i nie tylko.Jedna z naszych ulubionych(do czasu) zabaw,której byłam autorką :
Otwierałyśmy szeroko okno -3 od prawej ,stawałyśmy na parapecie kiedy z fabryki wychodzili ludzie i darłyśmy się jak obdzierane ze skóry:"rany boskie,mój małżonek rodzi".Reakcje były różne,jedni się śmiali ,inni patrzyli z niesmakiem."Bawiłyśmy się",kiedy ojciec wyjeżdżał w delegację i do chwili,kiedy ktoś mu doniósł o naszych wyczynach.Niech zostanie tajemnicą,jaki był finał.
Tu zmieniło się wszystko,znikły ogrody,stajnia,ogrodzenie.Okna PCV,wino na ścianach,jakaś mizerna zieleń, ogrodzony ogródek pod dawnymi oknami z których straszyłyśmy babkę z kozami-to już nie moje.Moja pierwsza szkoła była daleko,za parkiem.Szłam przez całe miasto i musiałam mijać cmentarz.Chodziłam tam krótko,bo niebawem otworzono nową szkołe pod patronatem TPD. Była w starym poniemieckim budynku niezbyt funkcjonalnym ale była to fajna szkoła.Tu skończyłam podstawówkę ,klasę ósmą i pół 9-tej.
Budynek szkoły i grono pedagogiczne.Nie ma tu Jana Wiatrowskiego,mego wychowawcy z piątej klasy, w którym kochały się wszystkie dziewczyny.Był młody i piękny,niestety,upomniała się o niego ojczyzna i poszedł w kamasze.Był to dla nas dzień żałoby narodowej,żegnając się z nim wyłyśmy jak syreny strażackie.Pamiętam go do dziś i z tego powodu,że jako jedyny w mojej uczniowskiej karierze postawił mi piątkę z matematyki.Miał dobre serce i chyba przeczuł,że będzie to pierwsza i ostatnia w moim życiu piątka z tego przedmiotu .Odwiedził nas na przepustce-w marynarskim mundurze wyglądał jak młody bóg i znów płynęły łzy, kiedy nam salutował.Po latach ożenił się z jedną z koleżanek klasowych-Basią Prędką.Chyba go sobie na tej przepustce wypłakała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz