Bezchmurne,niebieskie niebo,ciepło,lekki wiaterek,no po prostu lato. To był ostatni moment żeby posadzić
cebulki tulipanów,żonkili,krokusów i anemonów co tez skrzętnie uczyniłam,bo to moje ulubione wiosenne kwiaty.
Moje osiedle tonie w złoto-brązowo -rudych liściach.
Jesień to przepiękna pora roku pod warunkiem,że jest słonecznie i bezwietrznie.
A dzisiaj :
-Rano mgła w pole szła
Wiatr ja rwał i ziębił,
Opadały cięzkie grona
Kalin i jarzębin.-
To juz naprawdę koniec pięknej pogody,której tego lata było tak niewiele.Zaczynają się szarugi,niedługo listopad a z nim depresje i depresyjki. Znów zima,będzie sie ciagnęła i wlokła bez końca,jak to na suwalszczyżnie.
Tak bardzo nie lubię zimna,ciepłych ubrań,że perspektywa kilku miesięcy "sybiru"przyprawia mnie o ból glowy i nie tylko.
W taki smutny,zimny dzień dobrze jest posilić przynajmniej ciało,najlepiej czymś słodkim.
Dziś więc z tej racji wypróbowałam przepis p.Ewy Wachowicz na szarlotkę. Jest nie tylko b. smaczna ale i łatwa do zrobienia.Nic dziwnego,że niektórym przyrasta tu i ówdzie kiedy tak zajada słodkim jesienno-zimowe smuteczki małe i duże.
Uliczki osiedla posmutniały i opustoszały.
Komu się chce w taki mglisto-mokrawy dzień
spacerować.Chociaż,jak mówią Szwedzi- nie ma złej pogody,jest tylko złe ubranie....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz