Obserwatorzy

sobota, 3 grudnia 2011

11Listopad

Nie lubię i nie kultywuję tego rodzaju świąt,nie jestem patriotką,denerwują mnie te uroczystości"ku czci","na chwałę" itp.Byłam chora,kiedy trzeba było iść na pochód,akademię,słuchać tasiemcowych idiotycznych przemówień,nosić jakieś chorągiewki czy inne badziewie.Do dziś się to nie zmienilo,trwa tylko pod innymi sztandarami,moja niechęć również się nie przedawniła.
W tym dniu wybrałam sie na spacer po osiedlu.Godzina wczesno popołudniowa,zupełnie pusto,bo już po modłach w kościołach,i czas na zasłużony obiad w gronie famuły oraz ćwiarteczkę lub piwko,jak Bóg przykazał w dzień święty.
Zawędrowałam w okolicę nowo wybudowanej świątyni.Budowla okazała,świadczy o staraniach proboszcza,umiał zachęcić wiernych do odpowiedniej wielkości datków.Kilka metrów dalej przykucnęła poprzednia świątynia,zbyt mała i niepozorna jak na  ambicje dobrodzieja.
Między jedną a drugą domeczek duszpasterza.Zawsze powalała mnie pokora i zamiłowanie do życia skromnego, niemal w ubóstwie  naszych duszpasterzy.
No,bo czyż jest inaczej?Wystarczy popatrzeć:
Światynia godna proboszcza i wiernych!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz