Obserwatorzy

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Korzystając z ładnej pogody zrobiliśmy też wycieczkę do Świebodzic.Świebodzice to miasteczko na Dolnym Śląsku,tam przeniosłam się z rodzicami z Legnicy bodaj w 1949 roku. Mieszkalismy w Świebodzicach wyjątkowo długo:zdążyłam skończyć podstawówkę i dotrwałam do połowy IX klasy.
Zamieszlakiśmy w 10 pokojowym mieszkaniu,za ścianą była (oficjalnie) fabryka zegarów.Nieoficjalnie -produkcja taka bardziej wybuchowa.Ale kto wie jak było naprawdę.Tam pracował mój ojciec.
Mieszkanie było dla mnie zmorą.Ogromna powierzchnia do sprzątania, którego część była moim obowiązkiem to tylko ułamek utrapienia.Musiałam schodzić do piwnicy po drzewo (piece kaflowe) a tam jak szeptano powiesił się zdesperowany klęską Vaterlandu Niemiec. Wyobrażnię od dziecka miałam ho,ho albo i lepiej.....Potem się oswoiłam i zimą chomikowałam tam tzw.golfy,czyli  ciepłe gacie przed wymarszem do szkoły.Mieszkanie było na parterze i tu znów opowieść jak u A.Christie: do pewnego mieszkania na naszej ulicy złodziej próbował wejśc oknem(parter!!).Gospodarz zorientowawszy  co się święci wziął siekierę znienacka otworzył to okno i uciął niecną rękę włamywacza.Nazajutrz nie wrócił z pracy a pod wieczór ktoś zostawił pod jego drzwiami walizkę.Znalazła i otworzyła ją żona:  w środku  był poszatkowany małżonek...A ja często z braćmi zostawałam w nocy sama,kiedy rodzice pracowali na nocnych zmianach...

ŚWIEBODZICE,ul .WAŁBRZYSKA
Stary Wuj,Młoda ciotka,Zuzia.Z tyłu widać fragment wspomnianego mieszkania: wejście na klatkę i okna.Z drugiej strony wejścia okratowane okno-tam zaczynała sie fabryka zegarów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz